Zaloguj się do konta

Raba - Bochnia Na Palach

Kolejna moja ulubiona miejscówka na Rabie w okolicach Bochni nosi miano „Na Palach”. Usytuowana jest na osi Chodnice – Cikowice i jej nazwa wywodzi się z pozostałości pali dawnego mostu drewnianego /wybudowanego przed pierwszą wojną światową/, który łączył Cikowice i Łapczycę oraz umożliwiał przeprawę rolnikom na ich pola znajdujące po drugiej stronie Raby.
Miejsce to licznie odwiedzane było dawniej przez wędkarzy krakowskich poszukujących łowisk obfitujących w świnki i brzany. Bliskość stacji kolejowej w Cikowicach a dla zmotoryzowanych możliwość podjechania samochodem od strony Chodenic, zachęcała wędrowną brać wędkarską do odwiedzania tego miejsca. Dotarcie do miejscówki od strony Cikowic jest stosunkowo łatwe, lecz to co trzeba obecnie zdziałać aby tu dotrzeć od strony można porównać do lekkiego survivalu.
Gdy wysiądzie się z pociągu w Cikowicach /lub dojedzie się do centrum wsi/ trzeba obrać azymut na wschód i dotrzeć do brzegu Raby w pobliże dawnej przeprawy promowej która znajdowała się powyżej mostu kolejowego. Stąd do miejscówki jest około 2 kilometry drogi gruntowej, miejscami znikającej nam z oczu ponieważ dawna plaża jaka była w pobliżu łowiska utraciła swą atrakcyjność.
Bardziej skupię się na stronie przeciwnej rzeki, która wymaga więcej wysiłku ale nagrodzonego za to pięknem przyrody, napotykaną fauną i florą jaka występuje w tym miejscu. Zaskrońce wygrzewające się na „gruntówce”, boćki przechadzające się w monarszym marszu przez podmokłe łąki, przemykające sarny zamieszkujące pobliski lasek czy wreszcie wszelkie ptactwo nagminnie zasiedlające krzewy gęsto okalające tą stronę brzegu, oto nie wszystkie niespodzianki jakie nas tu oczekują.
Ale do rzeczy, czyli bliżej wody, bliżej ryb, jak najbliżej napływającej adrenaliny która się z tym łączy.
Gdy wypatrzymy w wodzie wspomniane pale i wystające płyty kamienne to musimy wpierw skupić się na odczytaniu wody. Na przewężeniu i bystrzynie jaka tu się wytworzyła z pewnością zauważyć się da miejsce gdzie jest szansa na złowienie brzany i klenia, lecz największą atrakcją tego miejsca to świnka, która uwielbia tutaj żerować na zielonkawych od porostów skośnie posadowionych płytach kamiennych, resztkach pali i kamieni zanurzonych w wodzie. Idealnie sprawdza się tutaj przepływanka z przytrzymywanie /gdzieś mi się obiła jej nazwa „krakuska” ???/. Tradycyjnie łowię jak najlżej tzn główna żyłka 0.16, przypon 0,10 haczyki 16 - 12 Ownera a kij Shakespear Alpha Rod 4.00 /teleskop/.
Tajemna broń jaką mi zdradził mój ówczesny guru Mistrz Miecio /pies na ryby i … trunki/ to pszenica „biała” sparzona tak aby z łuski pokazała się biel . Obecnie tą pszenicę to najłatwiej zdobyć u piwo- warów ale jeszcze kilka lat temu można było kupić na rynku Kleparskim. Inną bronią był pęcak z zapachem anyżku i barwiony na zielonkawy odcień /w dawnych sklepach kolonialnych kupowało się barwnik, obecnie kłaniajmy się cukiernikom /lub żółty kolor/ do barwienia stosuję Furaginę /. Pęcakiem „siało się” powyżej miejsca łowienia bo ryba cwaniacko ustawiała się poniżej pali i czekała cierpliwie na frykasy.
No cóż, z upływem czasu stada świnek mniejsze, nam również rozstaw ramion z czasem się powiększyła ale nie jest blagą wędkarską że ryba tutaj zawsze była dorodna i zdrowa, a „medalówki” można było także niechcący zaliczyć.
Kogo znużyła przepływanka, nogi zażądały wypoczynku, ten może przejść poniżej około 50 metrów i przestawić się na powolne spławianie zestawu. Miejsce to w wyraźny sposób jest powolnie płynącą wodą, burta ukryta jest pod wikliną w której powycinane są „oczka” pod wędkarskie zasiadki. Dno tutaj pokrywa piasek, miejscami jest zdecydowanie muliste /najczęściej w pobliżu spływu nadmiaru wód po deszczach z łąk i pól uprawnych/.
Płoć, leszcz a i czasami karp oto mieszkańcy tego obszaru. Najwspanialsze moje okazy z tego łowiska to jednak karasie i krąpie, nie takie jak z glinianek czy stawków ale prawdziwi hierarchowie swych gatunków. Czerwony robak z słodką kukurydzą, biały robak, no i kolejna „tajna” broń miejscowych wędkarzy – ślimak jaki tutaj występuje w łopianach. Wyciągnięty z skorupki, delikatnie przewleczony na przyponie i zabezpieczony przed ześliźnięciem ostrym haczykiem to coś co tutejsze rybki lubią najbardziej. Nocki w tym miejscu na przełomie czerwca i lipca to idealne „podładowanie akumulatorów” w połowie roku do dalszej pracy i wędkarskich przygód.
Dopiero styczeń, a mnie aż w duszy boli od oczekiwania na zapach schnącej wikliny, plusk spławiających się ryb, chrobot piżmoszczura przy wiaderku z zanętą.

Ale czas płynie, dzień coraz dłuższy a i wędki w pokoju rozłożone wraz ze sprzętem do ponownego /który to już z kolei tej zimy???/ przeglądu. Kończę bo właśnie wpadła mi myśl aby sprawdzić czy czerwone robaki mają odpowiednią wilgotność w skrzyni i czy nie schudły bo straszne żarłoki z nich.



Pozdrawiam i do zobaczenia na łowisku….


Nemo /współwłaściciel oryginalnego Nautilusa/


P.S.

Na nocce rozpoznacie mnie po dźwięku dzwonka zrobionego z miedzianej obudowy topikowego bezpiecznika elektrycznego, który przypomina głos pękniętego wiadra.

Materiał zgłoszony na konkurs wedkuje.pl

Opis łowiska

Mapa

Opinie (0)

Nie ma jeszcze komentarzy do tego artykułu.

Czytaj więcej