Jezioro Juttern
Redakcja wedkuje.pl (redakcja)
2015-02-05
Do Szwecji na ryby można jeździć i pięć razy w roku. Oby tylko czas i pieniądze pozwalały na takie eskapady. Jedynym problemem jest zazwyczaj monotematyczność takich wypraw. Większość wędkarzy jeździ do Szwecji na szczupaki i ewentualnie okonie. Całe szczęście wyjazdy można sobie urozmaicać, ponieważ Szwedzkie łowiska obfitują w inne ciekawe gatunki ryb. Po wiosennej wyprawie na łowisko Rogunda i u nas nastąpił totalny przesyt szczupaków Każdy z ekipy wedkuje.pl przerzucił po kilkadziesiąt zębatych drapieżników dziennie. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że mamy dosyć, przynajmniej do przyszłej wiosny.
Wspólnie podjęliśmy decyzję, że zaczniemy jeździć do Szwecji na sandacze. Te mętnookie ryby można łowić na okrągło i właściwie nie znamy nikogo, kto doznałby sandaczowego przesytu. Wybór łowiska zostawiliśmy specjalistom z wędkarskiego biura turystycznego Eventur Fishing. Jednym z ciekawszych sandaczowych łowisk figurującym w ich ofercie jest jezioro Juttern. Już wcześniej słyszeliśmy, że jest to łowisko trudne i wymagające ale potrafiące obdarzyć wędkarza bardzo dużymi rybami. Co ciekawe całkiem niedawno ekipa z Polski zaliczyła rybę o wadze 16 kilogramów! Co ciekawe rekord Szwecji ważył 12 kilogramów.
Jezioro Juttern leży w południowej Szwecji, około 20 kilometrów od miasteczka Vimmerby. Do miasteczka Vimmerby jest 230 km z Karlskrony i 300 km z Nynäshamn. Jest to duże i głębokie jezioro z bardzo urozmaiconą linią brzegową. Przez prawie całą jego długość ciągnie się około 40 metrowa głębia. Echosondy w które wyposażone są szybkie i wygodne łodzie wędkarskie dostępne u naszego gospodarza, zarejestrowały w toni nad głębiną ogromne ławice ryb. Dla tego też bardzo skuteczną metodą jest tutaj troling. Od razu sprawdziliśmy czy sandacze reagują na ciągane za łodzią woblery. Oczywiście reagują, jednak odpuściliśmy tą metodę po pierwszej rybie na rzecz opadu, w którym wszyscy bardziej gustujemy.
Najciekawsze miejsca które koniecznie trzeba obłowić to okolice wysp na końcu jeziora na lewo od bazy. Odległość jest znaczna jednak przepłynięcie łodziami wyposażonymi w mocne silniki to zaledwie parę minut. Można tu liczyć na porządne sandacze. Za wyspami na północno - wschodnim krańcu, znajduje się niewielka odnoga zakończona mniejszym jeziorkiem. Na końcu po lewej stronie znajduje się kamienista górka oznaczona boją. W tym miejscu pięknie biorą okonie. Drapieżniki siedzą na stromych spadach górki oraz na jej szczycie. Ważne oby nie spłoszyć ich podpływając łodzią. Tu również zdarzały się sandacze ale okonie są tu drapieżnikami dominującymi. W okolicach podwójnej górki nagraliśmy filmy na temat łowienia okoni, które zapewne oglądaliście już wcześniej. Jeśli nie, możecie zrobić to teraz.
---> Okonie na spinning - żyłka kontra plecionka cz1
---> Okonie na spinning - żyłka kontra plecionka cz2
Kolejnym ciekawym miejscem jest blat na przeciwko bazy turystycznej. Dosłownie kilkadziesiąt metrów od pomostu zaczyna się 10cio metrowa woda z twardymi plackami na dnie. Mieliśmy dosłownie wrażenie jakby ktoś zakopał w mulistym podłożu ogromne płaskie kamienie. Twarde fragmenty dna dosłownie oblepione były sandaczami. Może ryby nie powalały wielkością ale było można je wyławiać dosłownie po kolei. Problemem było oczywiście przebicie się przez sandaczową młodzież. Ryby w rozmiarach 50 - 60cm atakowały nasze przynęty jeszcze zanim dotknęły one dna. Z jednego napłynięcia można było bez problemu złowić od kilku do kilkunastu ryb. Większe sandacze pokazywały się przed samym zmrokiem. Na wodzie warto zostać przynajmniej godzinę po zmroku lub dłużej.
Tego sandacza Sebastian złowił pod brzegiem na przeciwko przystani. Ryba uderzyła na ciemno zieloną gumę 7cm z główką 18gr.
Podsumowując udany tydzień nad jeziorem Juttern, możemy śmiało stwierdzić, że jest to rewelacyjne łowisko dla łowców sandaczy zarówno tych mniej jak i bardziej doświadczonych. Wędkarze nastawiający się na ilość, mogą wyszaleć się bez większych poszukiwań. Łowcy poszukujący okazów, muszą poświęcić czas na znalezienie miejsc w których owe okazy przebywają. Na pewno poszukiwania ułatwi trolling. Ta metoda pozwoli również na złowienie ryb żerujących w toni. Blat na przeciwko bazy i pomostów można śmiało potraktować jako poligon do testowania przynęt gumowych i kogutów.
Szczupaki wielkością nie powalały i co ciekawe brały głównie na koguty. Powiedzmy sobie jednak szczerze - kto by tu szukał szczupaków przy takiej ilości sandaczy.
Wybierając się nad Juttern należy zabrać ze sobą zestawy do łowienia z opadu, zestaw do trolingu oraz koniecznie wędkę do łowienia okoni. Domek jest wygodny i świetnie wyposażony. Z okien widać jezioro. Na przestronnym tarasie można odpalić grilla lub odpocząć ciesząc się pięknymi widokami. Jest na co patrzeć - pod domkiem beztrosko hasają stada saren. Koło przystani znajduje się niewielka drewniana budka. Aż prosi się aby zostawić w niej wędki i resztę sprzętu. Nie róbcie tego. W budce mieszka dzikie zwierzę lubujące się w obgryzaniu rękojeści wędzisk. Warto zaopatrzyć się w parę złotych na paliwo. Łódź wyposażona w sinik o mocy 60 koni aż prosi się aby docisnąć gazu. Na wodzie każdy lubi poszaleć a to niestety kosztuje.
W wędkarskiej wyprawie nad jezioro Juttern udział wzięli:
Sebastian Kowalczyk
Olin Gutowski
Tomasz Felczyński
Tomasz Lewandowski
Jeśli zamierzacie nad jeziorem Juttern rozpocząć sezon wędkarski już w czerwcu wszystkie szczegółu na temat wędkarskiej wyprawy znajdziecie na stronie Eventur Fishing pod tym linkiem --->
Życzymy przyjemnej wyprawy i udanych sandaczowych żniw!