Zaloguj się do konta

Nocne leszcze z gruntu

Na pierwszą leszczową nockę umawialiśmy się z Romanem już od jakiegoś czasu. Pamiętam jak w kwietniu czytałem wpis krisbeer"a, opisujący jego nockę z młodym i sąsiadem. Zastanawiałem się w duchu, jak bardzo przemarzli. Jednak szczerze mówiąc, zazdrościłem im tego wyjazdu. Klimat takich zasiadek docenia każdy, kto choć raz spędził noc wpatrując się w świetliki, czy nasłuchując charakterystycznego pisku sygnalizatora. Dodajcie do tego fajnych ludzi i już mamy receptę na wspaniały wypad. Czasem nawet ryby schodzą na drugi plan. Ja jednak wolałem poczekać na trochę cieplejsze dni. 

"Jedziemy na nockę?" - usłyszałem w słuchawce. Kumpel Roman jest fanem łowienia z gruntu. Jego pytanie wcale mnie nie zdziwiło, biorąc pod uwagę ładną pogodę, która ostatnio nawiedziła mój region. Ustaliliśmy, że w najbliższy piątek ruszamy, na rzadko odwiedzane przez nas łowisko. Jestem zwolennikiem dwóch innych jezior w rejonie, ale od czasu do czasu warto, spróbować połowić w nowych miejscach. Naszym celem był leszcz. Na uwadze mieliśmy też lina, ale nie wiązaliśmy z nim większych nadziei. Lin to osobna historia i wiem, że trzeba będzie mu poświęcić osobny wyjazd. Niemniej jednak, jedną wędkę postanowiłem poświęcić temu jagomościowi. Po dojeździe na łowisko, zaskoczyło mnie strome zbocze, które w dużym stopniu utrudniało rozpakowanie sprzętu. Nie całą godzinkę po przybyciu, już nęciliśmy. Swojego ciężkiego feedera uzbroiłem w haczyk nr. 6 i nałożyłem dwa czerwone robaki nr. 4. Cały ten zestaw rzuciłem kilka metrów za trzciny. Miejsce to wcześniej lekko podnęciłem. Zastosowałem zanętę Lorpio Magnetic. Czytałem o niej sporo dobrych opinii i postanowiłem spróbować. Oczywiście dorzuciłem do niej kilka pokrojonych czerwonych robaków. Zanętę na leszcza przygotowałem z zanęty trapera feeder dynamic, mieszając ją z dragonowską leszczową zanętą. Do tego pół puszki kukurydzy i łyżeczka brasem. Być może ktoś powie, że nie do końca starannie przygotowana zanęta, ale mi się sprawdza. Znajomy Leszek bazował na zanęcie Anpio, z dodatkiem płatków owsianych i kukurydzy.

Z zanętami jest podobnie jak z przynętami spinningowymi. Niby wszyscy, wszystko wiedzą, a często można się zdziwić. Zwłaszcza na nowych łowiskach.

Tak czy owak około godziny dwudziestej zaczęliśmy łowić.
Obozowisko rozłożone, worek na śmieci wisi na gałęzi, więc należałoby się ruszyć i nakręcić przywitanie. Kamera w rękę, a tu widzę, że na moim ciężkim linowym zestawie, wskaźnik brań mało nie wyskoczył. Branie bardzo mocne, zacinam i ....pusto. W tej chwili padło kilka niecenzuralnych słów, ale nie ma się co dziwić. Leszek mówi, że być może jazgarz, skłaniam się do tej sugestii, choć oczami wyobraźni widziałem sporego lina. Trudno się mówi, będzie kolejna.
Wracamy do nakręcenia przywitania. Po kilku zdaniach na wędce Romana wskaźnik zaczyna podrygiwać. Zacięcie i pierwsza ryba już skacze na haczyku. Na filmie widać, jak wskaźnik tańczy, a my sobie urządzamy pogawędkę.

Całkiem dobry start. Jakiś czas później, zaliczam swojego pierwszego leszcza, jest trochę większy niż leszcz Romana i oczywiście nie omieszkałem mu tego uświadomić.

U Leszka póki co cisza. Mijają minuty, a na ciężkim zestawie mam kolejne mocne branie. Jak żółtodziób zacinam nie w tempo i kolejny raz zaliczam puste zacięcie. Siedzący do tej pory w konsternacji Roman, spojrzał na mój pusty haczyk i z rozbrajającym uśmiecham zapytał "I co? Masz?".

Po chwili rozmyślań postanowiłem skrócić przypon i zmienić haczyk na ósemkę. Tym razem założyłem jednego czerwonego i trzy białe.
"Teraz cię złapie" - pomyślałem, zarzucając zestaw w poprzednie miejsce.
Czas mijał na wspominaniu starych wypadów i wspaniałych ryb, które w naszych opowieściach, z roku na rok robią się coraz cięższe, dłuższe i bardziej waleczne. Pewnie kiedyś te nasze ryby, urosną jeszcze bardziej w naszej wyobraźni.

Nocka mijała przeplatana braniami, średnich leszczy. Liczyliśmy na większe sztuki, ale częstotliwość brań była zadowalająca. Tym sposobem zaczęło robić się, coraz jaśniej.
Około godziny siódmej rano, na mojej pechowej wędce zauważyłem lekkie branie, tym razem bez pośpiechu, zaciąłem idealnie przy szarpnięciu. Opór na drugim końcu zestawu mówił jedno "masz mnie". Z każdą sekundą holu, wyobrażenie o wielkości ryby malało. Gdy w końcu ją zobaczyłem, poczułem rozczarowanie. Niewielki srebrny leszczyk, walecznie szarpał się na boki. No nic, chyba nici z moich linów.
Słońce wschodziło coraz wyżej, a doganiające nas zmęczenie przypominało, że już czas się zbierać.
Wyjazd oceniam jako udany, bo po słabym przedwiośniu, wreszcie coś można było poczuć na wędce. Teraz czekamy do czerwca, na jeszcze cieplejsze noce.
Połamania!

5m    36428x

Opinie (4)

hakon

Fajnie. Ja zaliczyłem wypad nad Odrę ale w nocy głucha cisza dopiero o świcie ryby się budziły i kilka leszczy sie trafilo. Pozdrawiam [2015-05-18 13:12]

sledziwidz

W sobotę 16.05.byłem na kanale Piaskowym brania częste ale nic konkretnego parę płotek kilka dorodnych krąpi 2 leszczyki po południu wzmagał się wiatr i łowienie na spławik straciło na uroku ogólnie udany wypad. [2015-05-19 09:27]

rysiek38

Fajny wypad,tak jak opisałeś , nocki to specyficzny klimat gdzie na równi z rybkami liczy się zgrana ekipa i odpoiwiednia atmosfera a co do leszczy to taka moja uwaga że na noccę nie zawodzi a czesto jest taka godzinka (nie więcej) że małe i sredniaki odpuszczają i podchodzą naprawdę okazałe sztuki [2015-05-20 17:08]

jacek-wodiczko

super relacja we wrocławiu na odrze nic w turawie zmiennie oporny leszcz [2015-06-26 09:19]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…