Amury-złociste cwaniaki
Rafał (Rafalpok)
2015-12-19
Duży amur jest najprostszą do złowienia rybą. Tak przynajmniej przeczytałem kiedyś na pewnym portalu wędkarskim. Częściowo mogę zgodzić się z tą opinią, zwłaszcza gdy przeglądam rubryki rekordowych połowów w różnych magazynach wędkarskich. Amury są względnie często poławianymi okazami w porównaniu do takich ryb jak rekordowa płoć, pstrąg, czy szczupak. Dzięki rosnącej liczbie łowisk komercyjnych oraz (niestety) nie przemyślanej gospodarce zarybieniowej, coraz częściej można się zmierzyć z tą masywną torpedą. Jednak wędkarz, który nie traktuje amura tylko jako przyłów przy karpiowej zasiadce wie, że ryba ta potrafi być bardzo wymagająca i trudna do złowienia. W łowiskach poddanych silnej presji wędkarskiej, gdzie amury maja regularnie do czynienia z wędkarskimi hakami, ryby te nauczyły się ostrożności.
Tak jest u mnie. W niewielkim łowisku gdzie poluję na amury daje się zauważyć pewną prawidłowość. Tradycyjną porą na tę rybę są od lat poranki. Wtedy notuje się najwięcej brań. Jednak od kilku lat, na poranne brania można liczyć tylko na początku sezonu. Im dalej w sezon tym liczba brań rano spadała. Sytuacja wydawała się być dziwna jeżeli weźmiemy pod uwagę, że amur ma opinię łatwej do złowienia ryby. Poza tym, każdy wie ile potrafią pożreć te bestie. Zastanawiałem się, czy to możliwe, że nie pobierają pokarmu przez tak długi czas? A może są tak wyczulone na wędkarskie sztuczki, że nijak nie da się już ich złowić? Próbowałem rożnych sposobów, żeby je przechytrzyć. Zmiany stanowisk, zestawów, przyponów, przynęt... Nic nie pomagało. Ratunek przyszedł niespodziewanie. Kilku lokalnych moczykijów pochwaliło się, że miało amury na wędce. Okazało się, że ryby pobierają pokarm i dają się złowić. Co jednak ciekawe brania następowały w nietypowych porach, bo w godzinach około południowych. Co więcej brały na stanowiskach, na które rano były oblegane przez wędkarzy. Wniosek wydawał się być oczywisty. Ryby żerowały bardzo dobrze, ale głównie w tych porach, w których nie było presji ze strony wędkarzy. Jedynie wiosną kiedy ryby były odzwyczajone od wędkarzy notowano brania o poranku. Postanowiłem zweryfikować tę tezę i wybrać się na kilka zasiadek. Ich wyniki potwierdziły zakładaną tezę. Ryby brały jedynie w porach kiedy nikogo nie było na łowisku. Amury nauczyły się, że hałas spowodowany zachowaniem wędkarzy, wrzucaniem zanęty i zestawów należy kojarzyć z niebezpieczeństwem dlatego omijały nęcone miejsca. Jednak kiedy zamieszanie mijało ryby wpływały w już bezpieczną „stołówkę” i wyjadały wrzuconą porankiem zanętę. Najlepsze brania notowałem wieczorem kiedy robiło się zupełnie spokojnie. Amury brały wtedy na mojej miejscówce niemal zawsze o tej samej godzinie. Najpierw przez jakiś czas spławiały się kilkadziesiąt metrów na prawo ode mnie po czym płynęły w moim kierunku. Branie następowało zawsze na prawy zestaw. To jednak nie wszystko. Po wysłuchaniu kilku historii kolegów po kiju i pewnych własnych obserwacjach doszedłem do wniosku, że amury nie tylko czekają z żerowaniem, aż wędkarze sobie pojadą. Pobierają pokarm aktywnie również w innych porach jednak w miejscach, w których nikt nawet nie pomyśli, żeby umieścić zestaw. Niektórzy wędkarze opowiadali jak zacinali ryby na zestawy rzucone „na ślepo” przed siebie, w miejsca, gdzie nikt inny nie łowi. Podobne sytuacje opisują koledzy karpiarze, którzy wędkują na łowiskach komercyjnych. Często ryby biorą z dala od wędkarzy, w nietypowych miejscach.
Jakie z tego wnioski? Polecam wędkowanie w nietypowych porach i na zapomnianych miejscówkach. Zamiast marnować czas na bezproduktywnych „bankówkach” proponuję szukać ryb tam gdzie nie szukają inni. Wyniki mogą być zaskakujące.
Więcej na www.wedkarstwo.blog.pl
Filmy na https://www.youtube.com/channel/UCLTM3hM4QAbo4WWb6vHg4SQ