3:0 dla królowej
Bartek Hejnowicz (SHIT_TLER)
2009-11-28
Mgła za oknem zaczyna powoli opadać i pierwsze promyczki słońca docierają do wystających, niewielkich fragmentów skóry zawiniątka leżącego w pozycji embrionalnej na łóżku. Cholera! Przespałem budzik. No dobra, ale jak można przespać budzik bez bateri. Ja kiedyś zamorduje to młodsze rodzeństwo! Skoro już świt mnie ominął nie ma co się śpieszyć. Powoli, próbując założyć koszulkę na nogi, zbieram się z całego pokoju, jem śniadanie i biorąc pare najważniejszych drobiazgów wychodze z pustego już mieszkania. Po drodze spotyka mnie pierwsza niespodzianka. Widze dwa znajome psy, a za nimi postać raźnie wymachującą wędką.
Czyli nie tylko ja chce skorzystać z dzisiejszej ładnej pogody. Pan Kaziu jak zwykle wykazujący się olbrzymim optymizmem stwierdza, że jak nas dwóch się wybrało dzisiaj to te ryby muszą już po brzegu spacerować. Postanawiamy wybrać się pod zamek w Dubiecku i sprawdzić, czy tamtejsze szczupaki będą dzisiaj gryzły. W czasie spaceru słucham opowieści o rzece z przed kilku, kilkunastu lat. Ech... Gdzie się podziały tamte czasy?Docieramy na miejsce i zjeżdżamy na mało politycznej części ciała ze skarpy. Woda jest sporo podwyższona ale czysta. Zalała stare klatki, do których kiedyś była odprowadzana 'woda' z oczyszczalni. Dzisiaj jest trochę lepiej, ale przelewająca się przez nie woda oczyściła je chyba dobrze i pare rybek mogło szukać w nich spokoju od nurtu. Próbując przedostać się od strony nurtu do wlewu zaliczam obowiązkowe dwa fikołki, ale na szczęście do woderów nie wlewa mi się nic. Pan
Kaziu stoi od strony brzegu i zaczynamy obławiać to miejsce. Perłowy riperek na 2 gramowej główce daje się prowadzić dokładnie tak jak chce i już w drugim rzucie przy podniesieniu gumy z dna czuje mocne szarpnięcie. Jak mu nie przywale!!! A później to już psy miały tylko radoche. Obluzował się pode mną kamień i wpadłem na d... Na pośladki, na szczęście akurat w miejsce, gdzie pare dużych kamieni wystawało ponad wodę i skończyło się tylko na nieprzyjemnym obiciu tej ważnej części ciała, a nie na kąpieli, bo za mną była dwu metrowa dziura z nurtem, w którym brzana ma problemy, żeby ustać w miejscu. Mój riperek stracił ogonek... O Ty mała cholero... Niestety kolejne 20 min przynosi tylko zapisy po stronie strat w przynętach. Idziemy dalej poszukać dołów ze spokojniejszą wodą. Pierwsze są już po kilkunastu metrach ale ryby mają nas w najgłębszym poważaniu. Ja chce iść jeszcze na jedyną znaną mi 'główkę' w pobliżu ale pan Kaziu już niestety musi wracać, lata robią swoje. Żegnamy się i ja zaczynam schodzić wzdłuż brzegu obrzucając co ciekawsze miejsca.
Oczywiście przedzierając się przez jakieś krzaki wpakowałem się w norę bobra. Standard. Ostatnio bobrów jest tyle, że łatwiej by je było na wędkę złapać niż rybę. Jeden plus. Robią naturalne kryjówki dla ryb i w takiej jednej zacinam w końcu kaczodziobego. Olbrzym szaleje po drugiej stronie, po całej seri wyskoków, młynków i tym podobnych rzeczy, oraz 10 sekund od zacięcia ląduje na brzegu. Pozbycie się metalowego kolczyka, fotka i już zamiata ogonem w wodzie wracając pod zwalone drzewo.
Cały z jakiegoś suchego zielska, które nasypało mi się też do woderów i gniotło w nogę docieram do poprzerywanej główki. Słońce zaczyna trochę chować się za chmurami. Pierwszy rzut kończy się szczupakiem w rozmiarach 20x3 cm zawieszonego za ogonek gumy. Wariat wbił zęby w ogonek i nie chciał puścić! Dopiero jak go chciałem przenieść na brzeg to puścił swoją dwa razy mniejszą ofiarę i spadł do wody. Naraz jak coś nie przywali. Myślałem, że ktoś z helikoptera do wody wpadł. Szybkie przezbrojenie anty-szczupakowe i na małej agrafce ląduję Fanatic z wypisanym na kotwiczce przeznaczeniem boleniowym. Mógłbym się rozpisywać, ale... Woblerek ląduje w wodzie, doprowadzam go jakieś 10m od nóg i widzę tylko ciemny kształt robiący nawrót, hamulec piszczy jak głupi a ryba obiera kierunek bałtyk. Dokręcam hamulec, żyłka strzela, a ja siadam dupą na błocie. No to mamy 3:0 dla królowej. Pierwszy pojednek przegrałem zanim się jeszcze zaczął z powodu cienkiej żyłki, podczas drugiego nie wytrzymała mała kotwiczka, a trzeci? Sami już wiecie.
Musze się odgrozić. Jeszcze kiedyś głowatkę wyholuje!!!!!!!!