Zaloguj się do konta

3:0 dla królowej

9 godzin spędzonych na uczelni jednego dnia słuchając głównie o aktach prawnych spowodowało całkowite wyczerpanie psychiczne. Na szczęście środa jest troche luźniejsza, a czwartek? Oooo nie! Na dworze listopadowe słoneczko świeci pełną parą, więc trzeba mu jeszcze pyszczek do wygrzania nastawić. Pakuje manatki i wracam do domu i mojego ukochanego Sanu.

Mgła za oknem zaczyna powoli opadać i pierwsze promyczki słońca docierają do wystających, niewielkich fragmentów skóry zawiniątka leżącego w pozycji embrionalnej na łóżku. Cholera! Przespałem budzik. No dobra, ale jak można przespać budzik bez bateri. Ja kiedyś zamorduje to młodsze rodzeństwo! Skoro już świt mnie ominął nie ma co się śpieszyć. Powoli, próbując założyć koszulkę na nogi, zbieram się z całego pokoju, jem śniadanie i biorąc pare najważniejszych drobiazgów wychodze z pustego już mieszkania. Po drodze spotyka mnie pierwsza niespodzianka. Widze dwa znajome psy, a za nimi postać raźnie wymachującą wędką.

Czyli nie tylko ja chce skorzystać z dzisiejszej ładnej pogody. Pan Kaziu jak zwykle wykazujący się olbrzymim optymizmem stwierdza, że jak nas dwóch się wybrało dzisiaj to te ryby muszą już po brzegu spacerować. Postanawiamy wybrać się pod zamek w Dubiecku i sprawdzić, czy tamtejsze szczupaki będą dzisiaj gryzły. W czasie spaceru słucham opowieści o rzece z przed kilku, kilkunastu lat. Ech... Gdzie się podziały tamte czasy?Docieramy na miejsce i zjeżdżamy na mało politycznej części ciała ze skarpy. Woda jest sporo podwyższona ale czysta. Zalała stare klatki, do których kiedyś była odprowadzana 'woda' z oczyszczalni. Dzisiaj jest trochę lepiej, ale przelewająca się przez nie woda oczyściła je chyba dobrze i pare rybek mogło szukać w nich spokoju od nurtu. Próbując przedostać się od strony nurtu do wlewu zaliczam obowiązkowe dwa fikołki, ale na szczęście do woderów nie wlewa mi się nic. Pan

Kaziu stoi od strony brzegu i zaczynamy obławiać to miejsce. Perłowy riperek na 2 gramowej główce daje się prowadzić dokładnie tak jak chce i już w drugim rzucie przy podniesieniu gumy z dna czuje mocne szarpnięcie. Jak mu nie przywale!!! A później to już psy miały tylko radoche. Obluzował się pode mną kamień i wpadłem na d... Na pośladki, na szczęście akurat w miejsce, gdzie pare dużych kamieni wystawało ponad wodę i skończyło się tylko na nieprzyjemnym obiciu tej ważnej części ciała, a nie na kąpieli, bo za mną była dwu metrowa dziura z nurtem, w którym brzana ma problemy, żeby ustać w miejscu. Mój riperek stracił ogonek... O Ty mała cholero... Niestety kolejne 20 min przynosi tylko zapisy po stronie strat w przynętach. Idziemy dalej poszukać dołów ze spokojniejszą wodą. Pierwsze są już po kilkunastu metrach ale ryby mają nas w najgłębszym poważaniu. Ja chce iść jeszcze na jedyną znaną mi 'główkę' w pobliżu ale pan Kaziu już niestety musi wracać, lata robią swoje. Żegnamy się i ja zaczynam schodzić wzdłuż brzegu obrzucając co ciekawsze miejsca.

Oczywiście przedzierając się przez jakieś krzaki wpakowałem się w norę bobra. Standard. Ostatnio bobrów jest tyle, że łatwiej by je było na wędkę złapać niż rybę. Jeden plus. Robią naturalne kryjówki dla ryb i w takiej jednej zacinam w końcu kaczodziobego. Olbrzym szaleje po drugiej stronie, po całej seri wyskoków, młynków i tym podobnych rzeczy, oraz 10 sekund od zacięcia ląduje na brzegu. Pozbycie się metalowego kolczyka, fotka i już zamiata ogonem w wodzie wracając pod zwalone drzewo.

Cały z jakiegoś suchego zielska, które nasypało mi się też do woderów i gniotło w nogę docieram do poprzerywanej główki. Słońce zaczyna trochę chować się za chmurami. Pierwszy rzut kończy się szczupakiem w rozmiarach 20x3 cm zawieszonego za ogonek gumy. Wariat wbił zęby w ogonek i nie chciał puścić! Dopiero jak go chciałem przenieść na brzeg to puścił swoją dwa razy mniejszą ofiarę i spadł do wody. Naraz jak coś nie przywali. Myślałem, że ktoś z helikoptera do wody wpadł. Szybkie przezbrojenie anty-szczupakowe i na małej agrafce ląduję Fanatic z wypisanym na kotwiczce przeznaczeniem boleniowym. Mógłbym się rozpisywać, ale... Woblerek ląduje w wodzie, doprowadzam go jakieś 10m od nóg i widzę tylko ciemny kształt robiący nawrót, hamulec piszczy jak głupi a ryba obiera kierunek bałtyk. Dokręcam hamulec, żyłka strzela, a ja siadam dupą na błocie. No to mamy 3:0 dla królowej. Pierwszy pojednek przegrałem zanim się jeszcze zaczął z powodu cienkiej żyłki, podczas drugiego nie wytrzymała mała kotwiczka, a trzeci? Sami już wiecie.

Musze się odgrozić. Jeszcze kiedyś głowatkę wyholuje!!!!!!!!

Opinie (21)

użytkownik

Kolejny udany tekst młodego wędkarza spod znaku "wędką i piórem". Może ciut przykrótki. Gratulacje Bartek. [2009-11-29 12:12]

jarcyk18

Przyznac sie do porazki, u wedkarza bezcenne. 5 [2009-11-29 12:25]

pisaq

Bardzo dobry tekst ukazujący, że wędkarstwo uczy...pokory!Pamiętajmy, że te zerwane są największe i rosną...w naszej wyobraźni.Ale raczej wyprawa udana - rybka jest, fotka jest, holowania były, emocje były - czego chcieć więcej? Pozdrawiam. [2009-11-29 12:48]

karas1989r

widzę żeczka nawet spoko choć bym chcial wiedzieć jakie gatunki tam występoją , może bym się kiedyś skusił i tam wybrał choc też zapraszam w okolice Piotrkowa trybunalskiego na zalew sulejowski gdzie szczupaki zdażają się wagowo z dwojeczką z przodu [2009-11-29 13:05]

użytkownik

Heh Nie Ma Sie Co Zamartwiac ...Nie Zawsze Jest happy end :) Ja Czesto Mam Wlasnie Tak Ze Albo Sprzet Nie Wytrzyma Albo Moj Blad Jakis ....Ale Czeba Lowic Dalej I Czekac Na Kolejna Probe Pobicia Rekordu :P [2009-11-29 13:16]

użytkownik

Świetna historia:) Artykuł na 5:) [2009-11-29 13:37]

podzyg

Świetnie napisane rozbawiło mnie też miałem podobny dzień nic mi nie szło aż zrobiłem sobie godzinną przerwe .Tak jak w tej piosence Są takie dni w tygodniy itd.pozdrawiam życze połamania kija [2009-11-29 14:06]

mirek2000

Nie zawsze wyprawa konczy sie sukcesem, tak jak najlepiej widać to na tym przykładzie, dużo osób ma takie przypadki jak pan. Ja naszczescie jeszcze nie i mam nadzieje ż miał nie bede. Pozdrawiam!!! [2009-11-29 18:21]

Irek

Artykuł na ***** Takie jest życie wędkarza raz wygrywa ryba innym razem my i dlatego nasz ciągnie nad wodę. [2009-11-29 18:56]

swiezy

Gratuluje fajnego wpisu i przygody . Nie zawsze ryby wyholowane są najważniejsze . Ja dziś też próbowałem coś złowić ,niestety efekty marne . Zero brań ,żadnego kontaktu z rybą Oczywiście ***** pozdrawiam [2009-11-29 19:09]

RICCO76

Niezła wyprawa tylko szkoda że pusto do domku !!! [2009-11-29 20:12]

hubi

Fajnie opisane nastepnym razem napewno bedzie lepiej za wpis daje5 i pozdrawiam. [2009-11-29 20:47]

kabul

Hej fajnie napisane , podoba mi sie masz 5 . Cóż czasem tak musi być nie zawsze jest super dobrze , Pozdrawiam i powodzenia nad wodą i na wykładach . ):): [2009-11-29 21:01]

użytkownik

Po prostu po wędkarsku. ***** [2009-11-30 17:28]

użytkownik

............tak to w zyciu bywa , raz na wozie raz pod.....ale gratulacje z "walkę" ciekawy sposób opisywania przygody , u mnie 5-tka , połamania kija [2009-11-30 17:42]

użytkownik

Ciekawy artykuł . 5. [2009-11-30 18:08]

wedkarz

Hehe , Fajna przygoda i artykuł , ładny szczupaczek . ja tez zlowilem tydzien temu szczupaka 48 cm na kopyto . POZDRAWIAM [2009-11-30 20:18]

Kiris

Artykuł bardzo dobry. Zazdroszczę wrażeń- no możne nie wszystkich przygód z tym związanych. Dla mnie 5. Pozdrawiam [2009-11-30 22:23]

użytkownik

***** [2009-11-30 23:10]

zuza

Bardzo fajnie napisane - gratuluje ....wyprawa godna uwagi a to ze czasem nie uda sie nic złowic - mało ważne - wrazenia zapewne i tak sa niesamowite noi miło spedzony czas:) [2009-12-01 10:56]

użytkownik

super gratulacje 5 [2010-04-08 12:23]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…

Miejscówka

„Musisz wyjąć pestkę, włożyć hak do środka i w taki sposób za…

Można i tak

Można i tak! Jestem zwolennikiem tradycyjnego spinningowa…