Rekordowy karpik 3,35 kg przy okazji...

/ 2 komentarzy / 2 zdjęć


W tym roku mam problemy z wolnym czasem i trochę ze zdrowiem. Przekłada się to oczywiście na moją bytność na łonie natury i łowy nie tylko te krwawe ale i też te bezkrwawe, bo tak odbieram obserwację budzącej się wiosną przyrody. Przypominam sobie koniec kwietnia i maj roku ubiegłego. Piękne, słoneczne i ciepłe dni, zieleń, kukanie kukułek, klękorowanie żurawi, lądowanie i startowanie łabędzi, walki kaczek o rewir, kaczki już z kaczętami i mnóstwo świergotu, ćwirakania, świergolenia, świrkania, derkania, gruchania innego drobniejszego ptactwa. No i jeszcze mnóstwo zaskrońców wpław pokonujących szerokie wody. Jest połowa maja, a ja na wędkowaniu dwa razy byłem. Pierwszy raz, gdzieś około 20 kwietnia. Całe popołudnie, do 20.15. Kilka godzin bez puknięcia. Chłodno i wietrznie było w dodatku. Kicha. Dobrze, że mimo wiatru i zimna coś tam podśpiewywało z każdej strony stanowiska. Drugi raz przy wodzie to dzień wczorajszy. Z zacną Małżonką, dorosłym synem, czasami z jeszcze doroślejszą córką chętnie odwiedzamy miejsce i okolice naszego pobytu stałego w latach 2003 - 2013, Biskupic w gminie Pobiedziska. No i wczoraj, 17 maja, po obiedzie, namówiony zostałem na taką wycieczkę, na spacer wokół Jeziora Dębiniec w Parku Krajobrazowym Promno i podziwianie różnorodności fauny i możliwości dobrze zrobionej architektury krajobrazu w przecudnym ogrodzie i sadzie będącymi częścią restauracji i pensjonatu "Siedem drzew". Ja ze swojej strony "wymusiłem" jeszcze spacer wokół Jeziora Lewego, oczka na skraju pól i lasu przy drodze z Biskupic do Paczkowa. Z warunkiem, że oni (Żona i Syn) robią spacer po znanej nam "dużej orbicie" wokół jeziora z podejściem do Cybiny, a ja w tym czasie coś na kiju w głębię jeziorka wrzucę. Wiedząc, że będę miał ok. godzinki wolnego czasu, wziąłem jedną wędkę, podbierak, kilka przyponów i smakową, waniliową kukurydzę. Rodzinka w prawo, ja w lewo na stary zdezolowany pomościk od strony drogi asfaltowej. Na haczyk dwie kukurydze, zarzut, obserwacja spławika i słuchanie odgłosów przyrody. Aura też mało ciekawa, temperatura 15-16 C, wiatr, trochę naprzemian chmury - słoneczko, nawet raz minutowy kapuśniaczek. Po godzince, jak już słyszałem odgłos powracających bliskich, przyduszenie i odjazd spławika. Zacięcie i .... Na początku jakoś tak niepozornie i lekko szło. Pomyślałem, że jakiś patelniak, że większa płoć lub leszczyk. Po kliku obrotach kolbki kołowrotka nagle, odjazd w prawo, w stronę pobliskich trzcin. Podkręcenie hamulca i zabawa. Trochę w prawo, trochę w lewo, trochę na jeziorko. Momentami bez walki. Gdzieś po 4-5 minutkach już wiedziałem (pokazał grzbiet), że to karpik, podbierak w łapę i walka zakończona. Było co podnosić. Jako, że wędkowanie zacząłem w ubiegłym roku, to ten dzisiejszy karp nie dość, że jest moim pierwszym karpiem w życiu, to jasne, że i jest jednocześnie rekordowym. Wzięty oczywiście do domu. Waga 3,35 kg. A żona jaka zadowolona. Ona uwielbia rybkę. Ale uczta dzisiaj była. Do tradycyjnie usmażonego, Żona dogodziła mi dokładając jeszcze frytki. Pychotka.

 


3.9
Oceń
(15 głosów)

 

Rekordowy karpik 3,35 kg przy okazji... - opinie i komentarze

marek-debickimarek-debicki
0
W taki oto sposób wędkują "Wędkarze od urodzenia" https://wedkuje.pl/wedkarstwo,wedkarz-od-urodzenia,76641. Cieszę się ogromnie, że wróciłeś do zdrowia i wierzę, że zaliczymy niedługo udany wspólny wypad nad jedno z naszych ulubionych łowisk. Oceny nie podam! Pozdrawiam Marek (2015-05-18 21:14)
alicja-poludniaalicja-poludnia
0
GRATULACJE! :) I powodzenia na następnych połowach! Piękny dorodny karp :) (2015-05-19 09:02)

skomentuj ten artykuł