Ani rybów, ani grzybów
Maciek Polawski (karateka994)
2013-09-17
Ani rybów, ani grzybów
To właśnie powtarzał mój wujek gdy wracaliśmy po rybach i grzybach bez żadnych efektów.
W przyszła sobotę miałem plan rano wyskoczyć na ryby, oczywiście poganiać szczupaka ze spinningiem. Planowałem przeznaczyć na łowienie jakieś 2-3 godzinki, w końcu chciałem jeszcze skoczyć na grzyby, na których nie byłem już jakiś czas. Jeziorko na którym miałem sobie połowić to staw prywatny który należy do mojego sąsiada. Dowiedziałem się od miejscowych że szczupak na reszcie zaczął żerować, podobno pokazywały się już sztuki kilku kilowe. Szybko uzbroiłem się w kilka nowych woblerów i blach. Z własnego doświadczenia wiem że te szczupaki najchętniej atakują duże blachy i woblery. W sobotę obudziłem się o godz. 5.00, niestety było jeszcze bardzo ciemno więc położyłem się jeszcze na pół godziny. Łowisko znajduje się od mojego domu jakieś 0.5 kilometra. Więc mam tam jakieś 2-3 minuty drogi. Tak czy inaczej byłem nad jeziorem za 15 szósta. To co się działo przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Szczupak żerował niesamowicie, atakował drobnicę wyskakując z nad wody. Z resztą co ja wam będę opowiadał, sami wiecie gdy szczupak żeruje to w wodzie się wręcz kotłuje. Rozłożyłem wędkę i założyłem najnowszego woblera, była to przynęta firmy Rapala Husky Jerk 11cm. Pierwsze rzuty zakończyły się tylko podbiciami i wyskoczeniem szczupaka z nad wody przy samym brzegu. Dało mi to dużo do myślenia. Woblerka prowadziłem przy samym brzegu i wyjmowałem go przy samych nogach. Właśnie przy samych nogach miałem brania. 15 minut rzucania przyniosło mi pierwszego szczupaka
65cm 1.5kg.
Branie nastąpiło w momencie wyjmowania woblera z wody. Było niesamowite. Szczupak zaczął walczyć przy samym brzegu wjeżdżając w trzcinę i wyciągając metry plecionki. Po kilkudziesięciu sekundach walki wylądował na brzegu. Podbierak miałem ale oczywiście leżał daleko ode mnie. Walka była głośna, więc na szczupaka już nie liczyłem w tym miejscu dlatego poszedłem w inne. Rzut kolejny i kolejny i nic. Ale szczupak bije o wodę. Po jakimś czasie przyjechał do mnie tata, podekscytowany z powodu złowionego przeze mnie szczupaka, zaproponował bym wrócił w poprzednie miejsce. Zgodziłem się. Po kilku minutach rzucania zameldował się kolejny szczupak mniejszy 3cm od poprzedniego ale za to
był troszkę cięższy.
Również on zaatakował przynętę gdy już chciałem wyciągnąć woblera z wody. Powiem szczerze że był dużo waleczniejszy od poprzedniego od razu zaczął jechać na środek jeziora, jednak dobrze ustawiony hamulec mu zbytnio na to nie pozwolił. Po chwili ryba się zmęczyła, podciągnąłem szczupca tak blisko że tata bez problemu mógł ja podebrać. Powrót na to miejsce okazał się strzałem w dziesiątkę. Widocznie szczupaki stały w tym miejscu. Na łowisku byliśmy do godziny 9 ponieważ szczupaki zupełnie przestały brać. Jeziorko tak jakby zamarło. Oprócz lekkiej fali nie działo się nic. Szczupak przestał ganiać drobnice przez co ta przestała się spławiać. Szczupaki wziąłem ze sobą z racji tego że już dawno nie jedliśmy rybki. Przypomniało mi się że muszę jeszcze skoczyć do pobliskiego lasu na grzyby. Szybko się spakowałem i wróciłem do domu. Mama oczywiście strzeliła mi kilka zdjęć ze świeżo złowionymi zdobyczami, po czym pobiegłem szybko do lasu.
Musiałem się spieszyć ponieważ widziałem że do lasu jedzie kilka samochodów, a moje miejscówki chciałem odwiedzić pierwszy. Niestety nie udało mi się, spóźniłem się. Moje najlepsze miejsca odwiedziło już kilku grzybiarzy. O dziwo kilka podgrzybków znalazłem. Podczas gdy biegłem do kolejnego miejsca, w oddali przy jednej osamotnionej brzozie zauważyłem jasnobrązową kropkę. Zaciekawiony podszedłem a moim oczom ukazał się piękny prawdziwek
.
Później do zbierałem jeszcze kilka maślaczków i zajączków.
W tym poście chciałem opowiedzieć że w końcu wróciłem do domu i mogłem powiedzieć sobie- „Dziś z rybami i grzybami”.