Zaloguj się do konta

Babski tryptyk.

ŻABA !

Tak nazywaliśmy przez lata Magdę, radosną, przemiłą i uroczą blondynkę, z wiecznie przyklejonym do twarzy uśmiechem. Ta radość była zaraźliwa. W jej obecności deszcze, wiatry, spiekota, mrozy, bezrybie i jakieś dolegliwości zdrowotne schodziły na plan dalszy.
Świat widziała przez różowe okulary, a w tym świecie wędkarstwo stanowiło bardzo istotny element. Kochała tę formę spędzania wolnego czasu i była twardsza, bardziej wytrwała i cierpliwsza od większości wędkarskich macho. Z wykształcenia plastyczka, uczyła mnie i moich przyjaciół innego spojrzenia na rzeczywistość. Bardziej kolorowego.
Jej obrazy znalazły swoje miejsce w wielu znaczących galeriach świata.

Pamiętam, jak w połowie lat 80-tych spędzaliśmy w gronie kilku rodzin urlop w Wydminach na Mazurach. Piękne, czyste i wówczas rybne jezioro zachęcało do częstych wypraw łodzią w poszukiwaniu drapieżników. Okonie i zębate naprawdę często i łakomie atakowały podawane przynęty. Były wówczas godziny brań okoni pozwalające na regulowanie zegarka z dokładnością do dwóch minut. Każdy z nas miał się czym pochwalić. Ale ŻABA nie !
Ona dopiero raczkowała w spinningu i jakoś zębate i okonie omijały jej wabiki. A gdy już któryś zażarł, to spinał się w czasie holu.
Myślicie, że ją to zniechęcało ? Że nasze, ( facetów ), częste docinki ją dołowały ? Wręcz przeciwnie. ONA z nieodłącznym uśmiechem mówiła :

– zaraz... zaraz... przyjdzie czas, że i ja coś ucapię. Pilnie przyglądała się naszym poczynaniom, starając się zrozumieć, o co w tej zabawie chodzi.

Po tygodniu, o czwartej, rano wypływałem na rybki już tylko z NIĄ !. Reszta towarzystwa spała, oddając się spinnigowaniu dopiero po śniadanku.

No i przyszedł ten oczekiwany poranek. Czerwcowa mgła unosiła się nad jeziorem, wodne ptactwo dopiero rozpoczęło swoje urzędowanie, można było zobaczyć spławiający się białoryb...
Zatrzymałem łódkę w miejscówce, gdzie po lewej i prawej burcie na długość rzutu mieliśmy gęsto porośnięte wypłycenia. Staliśmy nad podwodną rynną, pod nami ok.3,5 m wody.
Kilka rzutów w pobliże zielska i pierwszy zębatek zaatakował moją obrotówkę. ŻABA się cieszy !
Po następnych kilku kolejny.. ŻABA się cieszy ! Później tylko jakieś okonki. ŻABA cieszy się po każdym z nich !
Jej radosna buźka nijak się ma do JEJ „pustych” rzutów.

Po około godzinie postanowiłem zmienić miejsce. ŻABA prosi – rzućmy tu jeszcze po trzy razy...
Zgoda... Rzucamy... i nagle jak nie przywali ! Nie, nie mnie. Nigdy nie zapomnę JEJ skupionej twarzy podczas holu, nie zapomnę protestu po mojej ofercie podebrania zębatego – odp..... się, dam sobie radę... I dała. Szczupły miał prawie 3 kg. Po zważeniu rybki z nieodłącznym uśmiechem stwierdziła – taka piękna, najpiękniejsza...jedyna, przecież jej nie zjem... I zębaty wrócił zdrowy do jeziora . Była to największa ryba złowiona podczas tamtego urlopu !

Innym razem postanowiliśmy zapolować nocką na sumy. Fajne miejsce, nad Bugiem. Mieliśmy tu już jakieś przygody z tymi rybkami. Nad wodą zameldowaliśmy się we czwórkę na około godzinę przed zmierzchem. Trzech samców, Ona jedna. Jak zwykle radosna i uśmiechnięta. Ledwo przygotowaliśmy i zarzuciliśmy gruntówki zaczęło padać. Potem lać, a na końcu pompować. I tak do rana. My, samce, szybko schowaliśmy się do poloneza racząc się zawartością jakiejś butelczyny. Ona w pelerynie pilnowała wędek przykryta starą ceratą. Też do rana. Zgadnijcie kto złowił suma ? Tak, tak... oczywiście Żaba. Nie był wielki, może nawet nie miał wymiaru. Wziął nad ranem, jeszcze o szarówce na pęczek pijawek. Widok Jej szczęśliwego pyszczydła z nieodłącznym uśmiechem i zlepionymi przez deszcz włosami był rekompensatą za trudy nocy spędzonej a aucie... Sum oczywiście wrócił do wody.

Zima, około minus 15 st.C. Zastanawialiśmy się, czy w ogóle jest sens jechać na podlodowe łowy. Jest, jest – zakomenderowała Żaba – i wylądowaliśmy na zamarzniętym starorzeczu Bugu. Po ok. 5 godzinach mormyszkowania zaczęło się ściemniać. Każdy z nas miał już po kilkanaście okonków i trochę płoci, zziębnięte cielsko i wielką chęć powrotu do domu. Tylko nie ŻABA. Poczekajcie – mówiła - sprawdzę jeszcze tę dziurę... Potem następną, następną, następną... a my staliśmy ze spakowanymi manelami przebierając nerwowo zmarzniętymi kopytami. Cóż, wyjęła okonia 39 cm i dopiero zwinęła wędeczkę.

Nie ma Żaby wśród nas od wielu lat. Teraz łowi gdzie indziej. Zabrała ją w wieku zaledwie 44 lat choroba o nazwie kojarzącej się z wodą.
Nad Jej Grobem przemawiało kilka osób znanych z pierwszych stron gazet. Ja bywam tam kilka razy w roku.
ŻABSKO ! TAK SIĘ NIE ROBI !!!


BABCIE

Pojechałem ze szwagrem na nockę spróbować połowić leszcze poniżej zapory w Dębem. Po rozłożeniu gratów, uzbrojeniu wędzisk i przygotowaniu drewek na ognisko postanowiłem zanęcić wstępnie miejscówkę, w której o świcie spodziewałem się dobrych efektów na przepływankę.
Był to napływ starej, rozmytej główki, z fajnym dołkiem o głębokości około 3,5 m.
Wrzuciłem kilkanaście kul zmieszanych z gliną płatków owsianych, tartej bułki, białych robaczków, mleka w proszku itd, po czym, ok. 6-8 m dalej zarzuciłem gruntówki, zaopatrzone w dzwoneczki. To była nasza miejscówka od lat. Z tej niby główki nocą zarzucało się gruntówki, a w dołku na na napływie nad ranem ćwiczyło się przepływankę.
Uwaliliśmy się w leżakach, smażyliśmy kiełbachę, piekliśmy ziemniaki i o czymś tam gadaliśmy. Noc minęła bez żadnego brania !!!

O szarówce wziąłem w łapy przepływankę i polazłem na wcześniej zanęcony napływ. Dorzuciłem kilka kul zanęty i do roboty. Macham, macham, macham... gapię się w spławik i... tylko kilka krąpików przez cztery godziny. Zrezygnowany, zmęczony nieprzespaną nocą złożyłem przepływankę.
Ponownie zarzuciłem gruntówki i przytuliłem się do leżaka. Już nawet zaczęło mi się coś śnić, gdy usłyszałem damskie głosy. Zbliżały się do nas dwie panie, z których młodsza miała ok.75 lat. Zatrzymały się kilka metrów od nas, rozłożyły kocyki, młodsza wyjęła druty i pracowicie zaczęła coś dziergać, natomiast starsza gmerała w jakiejś torbie. To gmeranie było dziwne. Zanurzała tam dłonie, coś jakby mieszając, rozdrabniając, ugniatając... Następnie z pokrowca, w którym ja, naiwny, spodziewałem się parasolki, wyjęła bambusową wędeczkę i zaczęła ją uzbrajać. Kiedy skończyła, przekąsiły po jajeczku na twardo, popiły herbatką z termosu i... o zgrozo ! Zaczęła nęcić w MOIM dołku na napływie. Tego już było za wiele !!! Natychmiast zareagowałem :
czy pani ma zamiar tu łowić ryby ? !
aaaa, tak sobie popróbuję.
a wie pani, że obowiązują pewne odległości między wędkarzami zawarte w regulaminach PZW ??? ( ostro )
ojej, jeżeli panu przekadzamy, to oczywiście przeniesiemy się gdzie indziej... bardzo przepraszamy, nie wiedziałyśmy, że to jakiś kłopot...( bardzo miękko i grzecznie )
No nie, niech pani sobie łowi. Zresztą i tak nic nie bierze.( byłem zmiękczony )


Oj, jak bardzo się myliłem. Pierwszy raz widziałem w tym miejscu leszcza ok.3 kg złowionego na przepływankę.
Towarzyszyło mu kilka takich od 1 do 2 kg. i wiele drobniejszych rybek. Po trzech godzinach Pani skończyła wędkowanie.
Podobno bolały ją stawy !
Z siatki wyjęła tego największego uznając, że nadaje się do galarety, zaś pozostałe chciała oddać mnie. Oczywiście nie przyjąłem tego daru, stwierdzając dumnie – eee tam... dziękuję, sam sobie złowię...Wróciły więc do rzeki.
Kiedy po jakimś czasie Panie spakowały swoje rzeczy, grzecznie się pożegnały i zamierzały odejść ja skruszony i zmiażdżony zapytałem :
jak Pani to robi ? Ja w tym dołku moczyłem robale przez 4 godziny i nie złowiłem żadnego leszcza !
- Wie pan, jeśli będzie pan łowił tyle lat co ja, to będzie panu łatwiej...

Panie odeszły częstując nas na pożegnanie cukierkami. Natychmiast zasiadłem w tym miejscu. Rzucałem, rzucałem, rzucałem... Spławik spływał, spływał, spływał...Rybki nie braly, nie brały...

Do dzisiaj mam okrągłe oczy...


SEXI


To był piękny czerwcowy dzień. Chyba zbyt piękny, bo około jedenastej słonko zaczęło już tak prażyć, że zacząłem zastanawiać się nad spłynięciem. Tym bardziej, że skończyły mi się napoje. Jednak postanowiłem wytrwać na łódce jeszcze ze dwie godzinki. W przeddzień, właśnie w południe, miałem tu kilka fajnych brań zębatych. Może dzisiaj też tak będzie ? ( znacie to uczucie ? ). Co prawda na smyczy miałem już komplet szczupaków, ale największy miał raptem ok 65 cm. Może więc trafi się coś większego ? Przestałem bawić się w kombinowanie z przynętami. Wobler, który wielokrotnie już potwierdził swoją skuteczność, miał za zadanie skusić tego największego.
Rozleniwiony słońcem i szemraniem fal wyrzucałem i prowadziłem wobka, zanurzałem i znowu prowadziłem, i znowu... i jeszcze raz....

W pewnym momencie zza cypla wyłonił się jacht. W tamtych czasach, w pierwszej połowie czerwca, w środku tygodnia, nie było to częste zjawisko. Jacht zmierzał prosto na mnie ! Za 10 minut tu dopłynie... Jasny gwint... On będzie tu już za dwie minuty. Tyle pustej wody dookoła, a ta pierońska łajba musi mi wpływać w łowisko..?!
Czy ci cholerni żeglarze nie są w stanie zrozumieć wodnych współplemieńców ? Czy naprawdę musimy słuchać głupkowatych zapytań typu: no i jak tam, biorą ? Masz mydło ? A młotek ?

Ale zaraz... z odległości około 100m dojrzałem, że sternikiem jest brunetka... 90m... chyba fajna brunetka...80m...o rany (!!!) brunetka chyba bez stanika... 70m... brunetka na pewno bez stanika... 60m... zrzuciła żagle... 50 m szykuje jacht do zatrzymania... 40m... jacht płynie na mnie siłą inercji, a ja zupełnie mięciutki i ewentualnie uległy na taki „korsarski” atak z wyzwolonym testosteronem czekam, co z tego wyniknie. Już nie mam zamiaru pyskować: że łowisko, że jezioro duże, że przecież można było dalej, że płoszy ryby ... nieeeee. !!!
Dobra to była żeglarka.
Zatrzymała jacht w odległości dwóch metrów od mojej łódki i nadal nie kryjąc wspaniałości znajdujących się powyżej pępka zapytała:
- pan tu sam na tym jeziorze ? Od Nidy nikogo nie widziałam na wodzie.
- ssssaaaaammmmm ( wydukałem )
- rybki pan łowi ?
- taaaaaak...
- i co, udało się ?
- kilka mmmam – mówię dumnie podnosząc z wody smycz z zębatymi
- ooo, jakie piękne, Zjadłoby się taką.
- nie widzę problemu

Testosteron zadziałał, więc już witam się z gąską, ja szczupaczki, ty hmmmm, gdy nagle z czeluści jachtu wyłonił się jakiś brodaty typ z pytaniem !!!!!!?????

- no,no,no, jakie piękne rybki ! Kochanie, ten pan chce nam je podarować ?

Nie napiszę jakie myśli i słowa z prędkością francuskiego ekspresu przeleciały przez moją głowę. Portalowa cenzura pewnie by tego nie przepuściła.

Wróciłem do leśniczówki bez ryb. Na pytania w rodzaju – czy brały ? - odpowiadałem półgębkiem, że nie bardzo, że chyba ciśnienie poszło w górę, kołowrotek mi się spierniczył... że może następnym razem,

Wierzcie mi. Z każdą z tych BAB chciałbym się jeszcze kiedyś spotkać.

PS. Niestety, nie dysponuję fotkami z tamtych czasów mogącymi ubarwić powyższy tekst. Mam jedynie tę z Żabą zrobioną nad Bugiem. Dlatego też częstuję Was zdjęciami innego Babska, którego zamieszczone opowiadanka nie dotyczą. Pragnę też zapewnić, że użyte kilkakrotnie słowo BABA nie ma zabarwienia pejoratywnego.

Zbigniew Adamczyk
Zbig28




Opinie (7)

arturartur

Wspomnienia  są  najpiękniejsze  z  tego  co  nas  spotyka  .  Miło  się  czytało  .  Pozdrawiam  Artur . [2010-10-09 21:03]

maksymilian 42

Piątal za całość,pozdrawiam [2010-10-09 21:05]

spokojny

Ciekawe przypadki Zbyszku, moje gratulacje no i oczywiście tekst ręką mistrza trafnie napisany.

 

Pozdrawiam

Grzegorz

[2010-10-10 19:21]

beder1

Wspomnienia o Żabce -te miłe chwile fajna rzecz,choć Jej nie znałem to widzę że była prawdziwą wędkarką.Szkoda że nie ma Jej wśród braci wędkarskiej.Pozdro.

[2010-10-13 18:48]

mars28

Facet jest ,jak kot.Przychodzi,żeby go nakarmić,pogłaskać i znika.Nad wodą ?

Fajnie połączyłeś uroki wędkowania.

5/5

Pozdrawiam

[2010-11-03 16:31]

jurek

Wspaniały felieton z nutka niezapomnianych wspomnień , Zbyszku , ta żabka zawsze będzie w Twych wspomnieniach , kiedy tylko zapragniesz ........................ zapewne takich żabek jest wiele i niosą wiele spokoju i chwil wytchnienia , i niech tak zostanie .                      Gratuluję dobrej pamięci Zbyszku . [2010-11-07 14:13]

użytkownik

5 [2013-05-14 17:25]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej