Belona z Rozewia
Marcin (wuran)
2015-05-14
Jak co roku nasze koło wędkarskie dofinansowało wyjazd na morze, na dorsze. Po dwóch odwołanych terminach ze względu na pogodę termin wypadł na 8 maja. Grupa nie duża, bo zainteresowanie jakoś spadło, pewnie większość woli już majowe szczupaki, jednak 9 zapaleńców chciało uzupełnić braki jodu w organizmie i przy okazji sprawdzić jak odbudowuje się populacja bałtyckiego dorsza. W związku z faktem, że nad morze mamy 600 kilometrów postanowiliśmy kolejny dzień poświęcić na łowienie, był dylemat czy może nad Jezioro Żarnowieckie na okonie i szczupaki czy tez poszukać troci z brzegu a może już i belona będzie. Po dniu spędzonym na kutrze, całkiem zresztą udanym, bo było kilka sztuk dorszy powyżej 70 cm, część kolegów przed 5 rano stawiło się na brzegu koło latarni na Rozewiu. Jako, że wołałem się wyspać przed drogą powrotną postanowiłem dołączyć trochę później i na brzegu byłem po 9 rano. Koledzy już zadowoleni, - belona jest i współpracuje, każdy złowił już po kilka. Wbiłem się w wodery (pierwszy test woderów PROS) i ostrożnie stąpając po kamienistym dnie dołączyłem do kolegów stojących po pas w morzu. W zasięgu wzroku łowiło kilku wędkarzy a do tego jeszcze ze dwa pontony kilkadziesiąt metrów w morze również szukało ryb.
Sprzęt wziąłem niewyrafinowany, jako że o potknięcie na kamieniach nie trudno, wziąłem „kij od szczotki” czyli Robinson Santana 2,7m 10-40g, kołowrotek któremu słona woda nie straszna czyli Penn Slammer 360, plecionka 0,10 na której dzień wcześniej łowiłem dorsze i wahadłówka MORS 3. Zestaw pozwalał na dalekie rzuty, co po dniu dorszowania było ważne, bo ręce trochę zmęczone po wyciąganiu 200 gramowych przynęt z 70 metrów.
Morze bardzo spokojne, powolutku falowało i czasami trzeba było uważać aby nie stracić równowagi. Zabawa z połowem belon przednia, po 2-3 sztuki potrafiły odprowadzać przynętę a do tego wspaniale walczyły. Koledzy łowiący na bardziej miękkie wędki mieli pewnie jeszcze lepsze doznania. Belony przypływały falami, czasami co rzut było branie lub 2-3 ataki, a czasami cisza. Po półtorej godzinie łowienia zacząłem odczuwać niską temperaturę wody i zakończyłem łowienie. Intensywne brania wystarczyły aby zaspokoić głód połowu i zadowolony wraz z kolegami ruszyliśmy w powrotną drogę.