Belony z plaży
Ernest Kwiecień (prezes28)
2010-02-26
Już sześć razy organizowałem zawody kołowe otwarte w łowieniu belon z plaży w rejonach Międzyzdrojów, Dziwnowa i Mrzeżyna, pierwsze w roku 2004. Niekiedy zawody odbywały się nawet dwa razy w roku. Na pierwsze zawody przyjechało pięć osób, na ostatnich było już nas kilka krotnie więcej. Myślę, że w tym roku będzie nas jeszcze więcej, bo wyniki są więcej niż zadowalające. Kilkadziesiąt belon dziennie (przy ich dobrym żerowaniu) to jest coś!
Mieszkam w Szczecinie, ale pochodzę z Międzyzdrojów. Tam wśród wędkarzy wiele się o belonach mówiło, jednak mało kto się na nie wybierał. Ktoś mi powiedział, że gdzieś na środkowym wybrzeżu łowią belony na spinning z plaży, dotychczas słyszłem o łapaniu ich na spławikówkę, na filecika. To mnie zmobilizowało. Zaczołem szukać belon również na naszych plażach. Miałem szczęście, bo trzy belony złowiłem już podczas pierwszej wyprawy. Większej zachęty nie potrzeba. Zaczołem coraz częściej przyjeżdżać nad morze i się przekonałem, że belony nie tylko są, ale że jest ich bardzo dużo. Nie tylko na plażach kamienistych, ale również na piaszczystych, zwłaszcza tam, gdzie są dwie - trzy rewki. Zaskoczeniem było, że są to sztuki większe niż w zatoce Puckiej, ponieważ łapane przez nas belony były w przedziale 70 - 80cm. Sporadycznie trafiały nam się sztuki mniejsze, lecz 95% spełniało normy medalowe Wędkarskiego Świata.
Zaczynam się dokładnie przyglądać morzu już od połowy kwietnia, nigdy bowiem nie ma pewności, kiedy się belony pojawią i zaczną atakować blachy. W kwietniu woda jest jeszcze zimna, ma cztery, czasem sześć stopni Celsjusza. W takiej wodzie też można złowić belony, ale jesienią, a nie w kwietniu i na początku maja. Wtedy one potrzebują wody ciepłej, bo wkrótce będą się wycierać. Przy ośmiu stopniach potrafią całą gromadą odprowadzać przynęty, ale atakować ich jeszcze nie chcą. Dopiero kiedy woda ma dziewięć stopni Celsjusza, można mówić o łowieniu, bo w niższych temperaturach wyciągane belony są podchaczone za boki, a nie zacięte w pysk. Można ich sporo wyciągnąć, lecz nie na tym polega prawdziwe wędkarstwo, wówczas lepiej odłożyć wędkę i poobserwować te piękne ryby. Prawdziwe jednak belonowe żniwa są wtedy, kiedy woda ma dwanaście stopni. Często można zaobserwować w maju, że nagle belony znikają na kilka dni, dzieje się tak wówczas gdy w okolice brzegu wedrze się prąd z partią wody o temperaturze ośmiu, lub mniej stopni Celsjusza.
Jeżdżąc na belony z termometrem, zauważyłem, że choć woda ma już dwanaście stopni, to belony raz biorą bardzo dobrze,a niekiedy tylko z rzadka. Woda bowiem osiąga tę temperaturę w dwojaki sposób. Jeżeli przynosi ją ciepły prąd morski, to następuje belonowe eldorado. Czasem jednak temperatura dwunastu stopni utrzymuje się już od kilka dni. Wtedy brania są dobre tylko na początku, później stopniowo słabną.
Kiedy z partnerką jesteśmy sami na brzegu i belon nie płoszymy, możemy zaobserwować ich naturalne zachowania. Najlepiej to widać, kiedy woda jest jeszcze zimna, a pogoda bezwietrzna. W pewnym momencie dostrzegamy nadciągającą ławicę belon. Powierzchnia wody się marszczy, bo tuż pod nią płynie czasem kilkaset ryb. Niekture wyskakują nad wodę, inne płyną za zarzuconą blachą. Wygląda na to, że kłębią się w jednym miejscu, ale to złudzenie. One się przesówają bardzo powoli razem z prądem, w którym znalazły trochę ciepłej wody. Wtedy nie zabardzo chcą brać.
Jeśli w zimnej wodzie któraś belona zdecyduje się na atak, najczęściej uderza niespodziewanie, blisko kija. Odprowadza przynęte kilkadziesiąt metrów i atakuje, kiedy błystka zbliża się do powierzchni, atak przeprowadzony jest w ułamku sekundy. W ciepłej wodzie brania są pewniejsze. Belony atakują zaraz, gdy tylko błystka dotknie wody, lub po kilku metrach prowadzenia. Wtedy wędkowanie jest najprzyjemniejsze. Zacięta belona walczy bardzo dynamicznie, jest niespodziewanie silna jak na swój wygląd. Łowię trzymetrowym kijem Zebco, na nim mam żyłkę szestnaskę, mogę więc rzucić przynętą na kilkadziesiąt metrów. Ma to ogrąmne znaczenie zwłaszcza podczas zawodów, kiedy to stado belon odskoczy na znaczny dystans od brzegu, odragowując hałas wielu wędkarzy. Jeżeli zaraz mam branie, to na całym tym dystansie belona się nie daje. Wyskakuje nad wodę, lub przeciwnie - nurkuje, do ręki trudno ją podciągnąć, ale nawet całodniowa wyprawa warta jest tego jednego brania i takiego holu.
Nie wychodzę z wody na brzeg holując rybę, podbieram ją ręką po pas stojąc w morzu, ciągnąc belonę przez płyciznę na siłę do brzegu, narażam ją na uszkodzenie dzioba, a siebie na spięcie ryby, lub ewentualną wywrotkę.
Belony ragują na słońce i kolory. Kiedy jest słonecznie, uderzają w blachy prowadzone szybko tuż pod powierzchnią. Gdy niebo zaciągną chmury, trzeba prowadzić wolniej i trochę głębiej. Najlepsze są blachy chromowane lub niklowane, ale kiedy na plaży jest kilku lub kilkudziesięciu wędkarzy, błyszczące wahadłówki są do niczego. Wtedy zakładam czarną i łowię na nią tyle belon, ile wyciągałem na błyszczącą, kiedy byłem sam.
W zasadzie przynętę na belony można prowadzić na trzy sposoby. Pierwszy polega na bardzo szybkim skręcaniu żyłki. Blachę prowadzi się nie głębiej niż pół metra pod powierzchnią. Drugi sposób to tempo zmienne. Gdy żyłka jeszcze jest w powietrzu, skręca się ją bardzo szybko, wtedy blacha chlapie po powierzchni. Po kilku metrach stopniowo skręca się coraz wolniej. W takim powolnym tempie prowadzi się blachę przez kilkanaście obrotów korbką, później raptownie przyspiesza. W sumie więc wahadłówka najpierw zachowuje się jak spłoszona uciekająca po powierzchni rybka, która słabnie i zaczyna tonąć, a później zrywem próbuje wrócić do powierzchni. Trzeci sposób to takie zmienne tempo skręcania, żeby wahadłówka szła torem przypominającym schody.
Największe utrudnienia podczas łowienia belon powoduje wiatr. Pół biedy, gdy wieje od lądu, bo wtedy rzuty wymagają małego wysiłku, a blacha leci daleko. Najgorzej, kiedy wieje w twarz. Belonom duże przybojowe fale nie przeszkadzają, wtedy biorą nawet lepiej niż podczas ciszy. Pod wiatr rzuca się z trudem, ale mam na to sposób. Nie rzucam prostopadle w fale, tylko między fale i linię brzegu. Nie martwię się, że blacha upadnie tuż za pierwszą refkę, bo belony są wszędzie, również między pierwszą refką i brzegiem, gdzie jest głęboko najwyżej na metr. Belony zajmują całą płytką wodę. Latwo się o tym przekonać, kiedy morze jest gładkie. Normalnie stoi się po pas w wodzie na pierwszej refce, twarzą do morza, i rzuca jak najdalej. Wystarczy jednak co jakiś czas się odwrócić i rzucić w stronę lądu. Lekki rzut na kilkanaście metrów i już jest belona.
Kiedy belony stały się moją wędkarską pasją, zapragnąłem jak najlepiej je poznać. Od naszych naukowców niczego nowego się nie dowiedziałem, bo dla nich tej ryby jakby nie było. Wiedzą tyle, że mniej więcej w maju się u nas wyciera i że chyba przypływa z Morza Północnego. A mnie interesowało chociażby to, o jakiej porze dnia lub nocy najlepiej żeruje. Wiele razy jeździłem nad morze tylko po to, by się samemu o tym przekonać. Wyszło mi na to, że belny doskonale żerują przed wschodem, za dnia i po zachodzie słońca. O drugiej w nocy (w maju jest wtedy ciemno) brały tak dobrze jak o ósmej rano.
Belony są w Bałtyku przez cały rok, ale już pod koniec czerwca z plaży trudno je złowić. Chyba dlatego, że woda jest dla nich z kolei zbyt ciepła.
Od czasu, kiedy organizuję zawody, przyglądam się kolegom, jak i na co łowią. Próbuję też odgadnąć, dlaczego jedni łowią więcej belon niż inni. Doszedłem do wniosku, że przynęty odgrywają drugorzędną rolę. Najważniejsze jest, żeby daleko rzucić. Ci, którzy łowią mało, mają z tym kłopoty. Nie potrafią zgrać ruchów ciała z kijem, mają nieodpowiedni sprzęt (za krótk kij, za grubą żyłkę) albo używają plecionki. Bo z plecionką jest tak: wydaje się, że jest cienka, więc dalej poniesie. Ale to nieprawda, bo przy odwijaniu zwoje plecionki o siebie szorują i przynęta spada bliżej. Taki drobiazg, a wiele zmienia. Więc spewnością żyłka jest lepsza, mimo mniejszej wytrzymałości.
Mam nadzieję, że zainteresowanym połowem belon, troszkę pomogłem. W Morzu Norweskim skutecznie łowiłem belony nawet w październiku. W kolejnych artykułach postaram się opisać dobre przynęty na belony i łowiska tych wspaniałych ryb. Czasem na blaszkę potrafi siąśc ładna trotka, lecz to już inny temat. Mam jedną prośbę nie dozdrajajcie blach w dwie kotwice, tylko przesuńcie kotwiczkę z blachy na koniec 7cm. przyponu z żyłki 0,40mm. Dwie kotwiczki strasznie kaleczą te delikatne ryby! Wówczas zazwyczaj nie nadają się do wypuszczenia. Połów ryb nie polega na siłowym holu zapiętych w pół belon, więc jedna niewielka kotwiczka naprawdę wystarczy. I nie dozbrajajcie blach w stalki, mimo licznych zębów ta ryba nawet żyłki 0,16 mm. nie przegryzie. Pozdrawiam.