Leszcz: 2,72kg, 60 cm, z Radomki - zdjęcia, foto - 3 zdjęć
Jesień powoli nam się zaczyna, ja jednak chciałbym podzielić się jeszcze wakacyjną opowieścią z mojego najlepszego w tym sezonie połowu. Zapraszam do lektury.
W sobotę 21 sierpnia 2010 r. zabrałem się z ojcem i wujkiem na nockę nad Radomkę koło Jastrzębi. Liczyliśmy na przełamanie dosyć nieudanego do tej pory sezonu.
Radomka w tym miejscu jest szeroka i płynie wolniej, gdyż w pobliżu znajduje się zapora. Pierwsza nasza wyprawa, która odbyła się kilka dni wcześniej, zakończyła się - niestety - połowem samych kiełbi, których jest tam dosyć dużo. Wydawało mi się, że drugi raz prędko tam nie pojedziemy. Dotarły do nas jednak informacje, że większe ryby biorą tam jedynie w nocy i to nas skłoniło do ponownej wycieczki.
Nad wodę dotarliśmy po południu. Zgodnie z przewidywaniami, w dzień nic szczególnego się nie wydarzyło. Pierwsze 'poważniejsze' brania na gruntówkę nastąpiły o zmroku, ale były one bardzo delikatne i trudno było skutecznie zaciąć. Nieraz okazywało się, że czerwone robaki zostały niemal doszczętnie zjedzone, a raz wyciągnąłem zestaw z przyponem przeciętym w połowie! To mnie trochę zaniepokoiło, więc założyłem przypon z plecionki, choć pewnie w przypadku brania zębatego, niewiele by to pomogło.
Około godziny 2:00 udało mi się zaciąć karpika 0,7 kg, który wrócił do wody. Wraz z upływem czasu tata wielokrotnie namawiał mnie, żebym poszedł się zdrzemnąć, ja jednak nie chciałem. Jakoś nie chciałem dać za wygraną, czułem, że jeszcze się coś wydarzy. I jak się później okazało, opłacało się czekać. O 4:10 nastąpiło branie. Zaciąłem i poczułem, jakby na drugim końcu żyłki wisiała kłoda. Ryba co jakiś czas murowała do dna, a gdy odpuszczała, wtedy powoli zwijałem linkę, a ojciec czekał już przy brzegu z podbierakiem. Było ciemno, przez co hol był jeszcze bardziej ekscytujący. Druga próba podebrania zdobyczy zakończyła się sukcesem. Dopiero wtedy okazało się, co złowiłem, a tata do mnie: 'Ale pięknego leszcza złapałeś!'.
Rano zrobiliśmy sesję zdjęciową i pomiary. Ryba ważyła 2,72 kg i mierzyła 60 cm. Szczęśliwą przynętą okazały się 2 dendrobeny nr 4 podparte dwoma białym robakami, barwionymi na czerwono. Nigdy bym nie przypuszczał, że w tej rzeczce pływają medalowe okazy. Miejscowi wędkarze mówili, że takiego leszcza w tej okolicy dawno nie widzieli. A ja pobiłem życiowy rekord!
Ta wędkarska wyprawa nauczyła mnie wielu rzeczy. Przede wszystkim, że należy być cierpliwym, czekać na swoją szansę. Los do tej pory nie był dla mnie zbyt łaskawy, dlatego często zdarzało się, że jeździłem na ryby bez wiary w sukces. Teraz wiem, że każdy wyjazd może przynieść coś niespodziewanego. I nigdy nie należy przekreślać danego łowiska po jednej wyprawie. Zwłaszcza takiego, o którym się niewiele wie.
Autor tekstu: Adrian Cieślik
poldek1952 | |
---|---|
fajny opis przygody z wędką.Mam nadzieję że to spotkanie z lecholem nauczyło kolegę, że wędkarstwo to sztuka kształtowania cierpliwości.Ja doszedłem do takiego wniosku po ok.15 latach biegania z wędką.Wędkuję od 1966r.(a może cierpliwość przyszła z wiekiem?)Pozdrawiam poldek1952 (2010-09-25 09:36) | |
blutu | |
Gratuluję Dużej ryby.Życzę dużo przygód wędkarskich i ciekawych artykułów .5-ka (2010-09-26 07:26) | |
mirek64-2 | |
Gratuluję , od dawna wybieram się na ten odcinek Radomki i jakoś jeszcze się nie wybrałem, ale teraz widać że jest po co. Pozdrawiam (5) (2010-09-28 10:18) | |
u?ytkownik26041 | |
gratuluje medalowego leszcza i o byś więcej takich okazów łapał fajne opowiadanko z wyprawy wedkarskiej z ojcem piątal (2010-10-12 21:17) | |