Brzana, gips i druty czyli chory powinien leżeć
Krzysztof Kloc (ryukon1975)
2011-09-09
Problem w tym że miałem wypadek w pracy,stalowa belka przycisnęła mi dłoń do kantu stołu monterskiego.Na prawej ręce mam gips do łokcia a trzy palce zespolone drutami.Jednak kciuk i palec wskazujący są sprawne i poza gipsem więc na nie liczę.Przecież jakoś połowię nikt mnie nad wodą nie będzie gonił,powoli złożę zestawy, powiążę,zarzucę.
Korbki przy kołowrotkach przełożyłem tak by kije trzymać w lewej ręce,nieświadom tego że to był początek złego końca.Nie mogę niczym jechać więc dwa kilometry do rzeki idę pieszo i już jestem na miejscówce.Stan wody dość duży.Woda zalewa przybrzeżne krzaki i zostawiają one mało miejsca do ewentualnej walki z rybą.Wbiłem podpórki,rozłożyłem kije nawet sprawnie poszło.Zarzuciłem zestawy i oddałem się we władanie przyrodzie,niczego mi tak nie brakowało jak pobytu nad wodą.
Minęła około godzina i stało się.Branie było spokojne ale zdecydowane,mocne i pewne.Siła brzany.Mimo dużej głębokości,ogromnego naporu nurtu na żyłkę i sporego ciężarka pokonała to wszystko.Szczytówka feedera gnie się wraz z częścią kija,tnę.Po zacięciu brzana idzie w moim kierunku szybko podwijam żyłkę i podciągam ją do powierzchni.Wszystko jednak dzieje się zbyt szybko ma dużo siły odbija w stronę brzegu ,ja nie mogę zapanować nad kijem lewą ręką.Teraz widzę i czuję ile znaczy w posługiwaniu się wędką koordynacja ruchowa.To ona rozdaje karty w tej rozgrywce.Brzana wchodzi w zanurzone gałęzie
krzaka,krzak zatrząsł się kilka razy i to był koniec naszego spotkania.Wyciągam zestaw jest cały wypięła się brakło amortyzacji kija gdy zaplątała się o gałąź.Nie jest to jednak moja pierwsza porażka,jak spojrzę w przeszłość to było ich wiele.Różnica polega na tym że dziś nie rozpamiętuję każdej przez dwa tygodnie,teraz te dwa tygodnie to czas na nowe porażki ale i na nowe sukcesy.
Posiedziałem nad wodą jeszcze trzy godzinki,nie doczekałem się jednak kolejnego brania.Może i nic nie złowiłem jednak chwile nad woda były o wiele ważniejsze.Widok mojej rzeki uspokoił mnie i ukoił nerwy. Te dwie minuty z rybą na haku pogoniły mnie do kolejnej wizyty u lekarza.Przecież trzeba zakończyć jak najszybciej leczenie,spędzać czas nad wodą i łowić,łowić,łowić.