Zaloguj się do konta

Brzana, gips i druty czyli chory powinien leżeć

Zaczął się lipiec 2009 r,nawet nie pamiętam dziś dokładnej daty.Ja od trzech miesięcy nie byłem na rybach.Jednak po ciężkich miesiącach przed telewizorem,komputerem i na innych tego typu "rozrywkach" postanawiam iść na ryby.
Problem w tym że miałem wypadek w pracy,stalowa belka przycisnęła mi dłoń do kantu stołu monterskiego.Na prawej ręce mam gips do łokcia a trzy palce zespolone drutami.Jednak kciuk i palec wskazujący są sprawne i poza gipsem więc na nie liczę.Przecież jakoś połowię nikt mnie nad wodą nie będzie gonił,powoli złożę zestawy, powiążę,zarzucę.
Korbki przy kołowrotkach przełożyłem tak by kije trzymać w lewej ręce,nieświadom tego że to był początek złego końca.Nie mogę niczym jechać więc dwa kilometry do rzeki idę pieszo i już jestem na miejscówce.Stan wody dość duży.Woda zalewa przybrzeżne krzaki i zostawiają one mało miejsca do ewentualnej walki z rybą.Wbiłem podpórki,rozłożyłem kije nawet sprawnie poszło.Zarzuciłem zestawy i oddałem się we władanie przyrodzie,niczego mi tak nie brakowało jak pobytu nad wodą.

Minęła około godzina i stało się.Branie było spokojne ale zdecydowane,mocne i pewne.Siła brzany.Mimo dużej głębokości,ogromnego naporu nurtu na żyłkę i sporego ciężarka pokonała to wszystko.Szczytówka feedera gnie się wraz z częścią kija,tnę.Po zacięciu brzana idzie w moim kierunku szybko podwijam żyłkę i podciągam ją do powierzchni.Wszystko jednak dzieje się zbyt szybko ma dużo siły odbija w stronę brzegu ,ja nie mogę zapanować nad kijem lewą ręką.Teraz widzę i czuję ile znaczy w posługiwaniu się wędką koordynacja ruchowa.To ona rozdaje karty w tej rozgrywce.Brzana wchodzi w zanurzone gałęzie
krzaka,krzak zatrząsł się kilka razy i to był koniec naszego spotkania.Wyciągam zestaw jest cały wypięła się brakło amortyzacji kija gdy zaplątała się o gałąź.Nie jest to jednak moja pierwsza porażka,jak spojrzę w przeszłość to było ich wiele.Różnica polega na tym że dziś nie rozpamiętuję każdej przez dwa tygodnie,teraz te dwa tygodnie to czas na nowe porażki ale i na nowe sukcesy.
Posiedziałem nad wodą jeszcze trzy godzinki,nie doczekałem się jednak kolejnego brania.Może i nic nie złowiłem jednak chwile nad woda były o wiele ważniejsze.Widok mojej rzeki uspokoił mnie i ukoił nerwy. Te dwie minuty z rybą na haku pogoniły mnie do kolejnej wizyty u lekarza.Przecież trzeba zakończyć jak najszybciej leczenie,spędzać czas nad wodą i łowić,łowić,łowić.

Opinie (6)

marek-debicki

Łowić, łowić, łowić. Tak jak piszesz potrzeba obcowania z wodą i przyrodą jest ogromna. De tego ulubiona miejscówka, wędka... Pozdrawiam i *****pozostawiam. [2011-09-12 11:10]

użytkownik

Mów co chcesz ale to jest silniejsze od Nas, żadne przeszkody nie są Nam grożne jeśli w grę wchodzi wędkowanie ........wytrwałość , wytrwałość i miłość do wędkowania :))

Zdecydowana piąteczka*****

[2011-09-12 15:12]

camelot

*****  gdyby nie porażki wędkowanie wiele by straciło na uroku ....a i my niewiele moglibyśmy się nauczyć !  Ja dopiero na rybach dowiedziałem się jak pięknie potrafię kląć ! - A uchodzę za bardzo spokojnego faceta.   ......Pozdrawiam ..... [2011-09-14 22:53]

Tomekoo

Piękne podejście do łowienia:)Ja też długo nie mogę usiedzieć na tyłku w domu:)wiem jak łowi się bolenie z pękniętym barkiem ha ha:)Po braniu i holu 3kg wróciłem z bekiem do domu,oczywiście ryba wróciła do wody bo nie był bym jej w stanie zanieść tym powyginanym przez nią do reszty przeszczepem:)))))))))) [2011-09-28 11:03]

darek300

Brawo za samozaparcie:) brzana wygrała bo trafiła jej się chwilowa przewaga sprawnościowa...ale takie wyprawy i porażki motywują do dalszych zasiadek i polowań. Sam pamiętam jak przez 3 i pół roku jeździłem na ryby o kulach...nawet na spinning! Mimo iż bolało ale wtedy na pewno mniej lub po prostu tego nie czułem tak byłem pochłonięty tym co kocham...***** [2011-10-16 21:30]

kuba234p

yeż taki kiedyś miałem tylko gips na nodze i mniejszy wypadek bo tylko PORZĄDNIE ZŁAMANY PALEC porządnie mam na myśli wzdłuż ale nie wytrzymałem i mówie do taty w sobote na wieczur że jedziemy jutro rano na ryby i tak się spało rozlozyłem się na fotelu karpiowym i zdobyczą byl tylko mały leszczyk 21cm. ale chodzi o to żeby nigdy nie rezygnować z wedki i wody [2013-01-28 15:53]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…