Zaloguj się do konta

Być nad wodą, czyli wracam do początku?

Witam, czy nie odnosicie wrażenia, że w wędkowaniu zatoczyliście koło i wracacie do korzeni, czyli do początku swojego wędkowania, dlaczego?

Będąc nad wodą na podmiejskim stawie, dołączył do mnie mój kolega, który przyjechał tylko na godzinkę, tak powiedział. Z tym kolegą (moim imiennikiem), razem rozpoczynaliśmy wędkarską przygodę, ponad 20 lat temu. Zajął stanowisko obok mnie, a ja podeszłam do niego na chwilę rozmowy, mimo wolnie patrząc na jego sprzęt, dojrzałem pokrowiec na wędki, 5 komorowy (jeszcze takiego nie widziałem), a w nim 9 wędek. Ja mam 3 komorowy, a w nim 5-6 wędek, i też wpadłem tylko na chwilę! Wróciłem na swoje łowisko, popadając w zadumę, jak się mój sposób wędkowania zmienił, ile mam ze sobą różnych gadżetów (potrzebnych i nie aż tak bardzo), czy tyle sprzętu jest mi potrzebne. W rozmowach z starszymi wędkarzami, wspominamy, jak to kiedyś bywało: dwie wędki w ręce, podbierak w plecaku, mały taborecik, i ot całe wyposażenie, a przynęty i zanęty: pęczak, robak czerwony, otręby, płatki, jakiś zapach, i to wszystko.

Dziś na moim i chyba też waszym wyposażeniu, „ sprzętu ci u mnie dostatek” gdybym chciał wszystko zabrać nad wodę to przydałaby się bagażówka. Proszę nie bierzcie tego do siebie, każdy wozi, co chce, ja pożartuję z samego siebie, wybrałem się nad zbiornik Kozielno, autobusem o 5.15, plecak typu bis tana (o pojemności 45l) futerał trójkomorowy, o którym pisałem, składany fotel do środka. Przyznaje waga solidna, sami się domyślcie, problem z zapakowaniem się do autobusu, na plecaku jest wizerunek wielbłąda, i oczywiście niosąc to wszystko, takie samo mam odczucie, jak to zwierze na pustyni, przyznam, że dojście na miejsce to niezły wysiłek, mam piąty krzyżyk na karku, zawał za sobą i spory mięsień piwny przed sobą.

Ale na miejscu, na łowisku, to ja jestem pan, mam wszystko: grill, czajnik, talerzyk, kubek, niezbędnik, maszynka spirytusowa do gotowania, poza tym różne zanęty przynęty zapachy, dipy, detektory, i wiele różnych gadżetów. Kiedyś termos i kanapki, a dziś na śniadanie smaczna jajecznica (przyznaje jestem łakomczuchem) na obiad pieczyste, kolacja lekka, bo przed podróżą powrotną do domu się nie przejadam. Marsz powrotny, to jak za karę, jestem zmęczony i zziajany, docieram na przystanek, ale jestem zadowolony, bo pobyt na świeżym powietrzu, to jest bezcenne. Wiem moi drodzy, powiecie możesz nosić, co chcesz, ale ja się śmieje z siebie, i poszedłem po rozum do głowy, kupiłem z demobilu mały plecak 12 litrów (mam już 5 różnych), oraz grill, chyba najmniejszy w Polsce, zamiast skrzynki, małe pudełko a w nim spławiki, haczyki, itd. Spakowałem tylko to, co mi jest naprawdę niezbędne, i do tego 6 metrowa bolonka oraz picker 2, 70 metra służący również, jako spinning, fotela sobie nie odmówiłem bo jest wygodny i w drogę.

Wiecie co, można się obyć bez wielu gadżetów, dziś łowię na jedną wędkę jak dawniej, a w plecaku mam jeszcze sporo miejsca, myślę, że najważniejsze to być a nie mieć, bo chwile spędzone nad wodą, są dla nas chyba najwspanialszymi chwilami naszego życia.

Pozdrawiam Wiesław Rykalski.

Opinie (10)

Iwona709

PIĄTECZKA.........POZDRAWIAM I ŻYCZĘ MIŁYCH CHWIL NAD WODĄ........ [2010-09-19 19:54]

kaban

Można by dodać,że wędkarstwo w swej szeroko rozumianej formie ma również odmiany ekstremalne i tu zliczyć możemy dodatkowe a zbędne(w naszym mniemaniu konieczne do życia)wyposażenie z którym czasami przemierzamy kilometry.Czasami to wygląda jak trening dla strongmenów.Kilka lat trwało po zakończeniu mojej (nazwijmy to)kariery zawodniczej zanim zacząłem odchudzać moje zapasy przynętowe.Dalej noszę sporo,ale to trzy pudełka a nie siedem i wypchany ołowiem(główki w ilości nawet kilkudziesięciu sztuk sporo ważą),workami z gumami plecak,zapasowy kołowrotek,dodatkowy kijek(bo może będzie trzeba zmienić) i kilka wydawałoby się niezbędnych rzeczy a przecież na ryby chodzę pieszo.Teraz też się z siebie śmieję.Pozdrawiam. [2010-09-19 19:55]

780528

Witam Kolego Zubero jak zawsze dobry tekst i godny przeczytania.Nie zawsze trzeba mieć ze sobą dużo sprzętu a to co potrzebne jest w danym momencie.Choc nie raz sam zabierałem wiele rzeczy, które tylko leżały bez sensu.A póżniej trzeba tylko te klamoty dzwigać ,teraz zabieram góra trzy wędki i to wszystko oraz krzesło i podbierak.Bo w końcu jedziemy odpocząć na rybkach a nie na biwak z całą masą rzeczy.Na koniec pomimo, że trzeba coś dzwigać to i tak jesteśmy zadowoleni z wypoczynku na łonie natury.Za tekst piątal i więcej miłego wypoczynku oraz pozdrowienia! [2010-09-19 20:21]

witiakwicol1

Bardzo wiele słów prawdy w tym wątku.To pamięta każdy jakie miał początki i w miarę czasu gdy dokładaliśmy do plecaka zaczynało brakować miejsca wtedy do sklepu po większy.Ja dojeżdżam nad jezioro samochodem bowiem zabieram kolegę który jest inwalidą i we dwójkę czasem mieliśmy problem zapakować wszystko do bagażnika a mam pojemny bo auto moje to kombi więc było wszystko nawet to co nie raz niepotrzebne.Od kilkunastu lat pływamy na łodzi i bardzo ograniczyliśmy potrzebny sprzęt więc czasem sami sobie się dziwimy ile kiedyś woziło się w plecaku.+++++.Pozdrawiam. [2010-09-19 20:49]

użytkownik

Daję "5" za temat, bo trafiasz w sedno rozumianego przeze mnie wędkarstwa. Jak najmniej przepychu i pełna minimalizacja. Cenię ludzi, którzy dochodzą do etapu, w którym nad tym wszystkim się zaczynają zastanawiać... [2010-09-20 16:42]

iwask

Witam. Artykuł bardzo fajny, chyba wszyscy z nas to już przeżyli, albo dopiero przeżyją. Ja jeżdżę na ryby autem z tatą (on jest inwalidą bez nogi) kiedyś zabraliśmy kolegę, to on miał tyle sprzętu, że wyglądał jak by się z domu wyprowadzał. Zabawnie to wyglądało. Za artykuł daję *****. Pozdrawiam   [2010-09-21 07:21]

ZAMOSCIANIN

Święte słowa w tym co kolega napisał. Piąteczka za racjonalne i trzeźwe spojrzenie na wędkowanie. Nie tylko Ty masz problem z przeładowanym plecakiem. Przed każdą wyprawą na łowy ten dylemat staje mi przed oczami. Zawsze nabiorę pierdół, których później nie używam. Pozdrowienia      [2010-09-21 08:56]

mucha65

Witam !

W 100% sie z kolegą zgadzam. Ja jestem początkującym wędkarzem , ale po kilku wyprawach nad wode doszedłem do podobnych wniosków .Co prawda nie muszę się tłuc autobusem tylko dojeżdzam swoim samochodem , ale i tak  biorę tylko to co potrzebna a reszta leży w domu. Po co to dźwigać.

[2010-09-22 07:22]

an2212

Całkowicie się zgadzam.Gdy jadę spinningować to biorę jedną wędkę,podbierak i niedużą torbę. Ale gdy jadę rowerem na karpie,to już sprzętu jest więcej,więc zrobiłem sobie wózeczek doczepiany do roweru,i nie muszę tego taszczyć na grzbiecie.Pozdrawiam. [2010-10-02 16:06]

użytkownik

5 [2013-05-14 17:32]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Spinning - błędy

SPINING-BŁĘDY...Z biegiem lat, nabierając doświadczenia w spiningu, sta…

Mały i zapomniany

W zeszłym roku spacerując po pobliskim Lasku Kozanowskim we Wrocławiu za…