Casting dla początkujących - technika rzutu
Piotr Michalski (Dziku)
2015-11-21
W poprzedniej części opisałem pokrótce, jak dobrać pierwszy sprzęt do castingu, w tej zajmę się rzeczą chyba najważniejszą czyli techniką rzutu.
Technika rzutu.
Pierwszym krokiem w nauce, będzie wyregulowanie naszego multika do założonej przynęty. Od razu zaznaczę – jest to bardzo istotna czynność którą musimy wykonać przy każdorazowej zmianie wabika. Bez tej czynności jesteśmy skazani na brody, odstrzelenia przynęty i wszelkie inne objawy „ciemnej strony” castingu. Regulacje rozpoczynamy od ustawienia hamulca magnetycznego lub odśrodkowego na maksymalną wartość, następnie ustawiamy główny hamulec szpuli (pokrętło obok hamulca gwiazdowego). Robimy to w ten sposób, żeby po wciśnięciu przycisku zwalniającego mechanizm do rzutu, przynęta zaczęła opadać z taką prędkością, aby po dotknięciu wody szpula się zatrzymywała (przy bardzo ciężkich zestawach siłę docisku szpuli ustawiamy tak aby dopiero po lekkim potrząsaniu wędką nasza przynęta zaczynała spadać w dół). Zbyt luźne ustawienie – przynęta w wodzie, a szpula kręci się nadal – zawsze będzie skutkowało brodą. Dopiero po perfekcyjnym opanowaniu sztuki zarzucania, będziemy sobie mogli pozwolić na pewną „nonszalancje” w tej kwestii. Jeżeli mamy już wszystko wyregulowane tak, że szpula się zatrzymuje w odpowiednim momencie, to na sam początek nauki zwiększamy jeszcze docisk o tak zwane trzy kliki (w niektórych multikach regulacja jest płynna, bez charakterystycznych klików – wtedy po prostu dokręcamy hamulec szpuli o 1/6 obrotu). Potem gdy już będziemy płynnie zarzucać możemy powrócić do naszego ustawienia „zerowego”.
W końcu przyszła pora na pierwszy rzut. Wędkę chwytamy tak, aby pazur znajdował się między wskazującym, a środkowym palcem (wersja dla osób z palcami pianisty) lub między środkowym a serdecznym palcem (wersja dla krótkopalcych, czyli między innymi dla mnie). Kciuk kładziemy na przycisku spustowym. Robimy kilka wymachów na sucho. Starajmy się, żeby była jak najbardziej płynne. W tym miejscu pewnie wiele osób mających już doświadczenie z castingiem się ze mną nie zgodzi, ale niestety nie miałem u kogo pobierać nauk i do wszystkiego doszedłem sam. Pierwsze rzuty proponuje wykonywać z boku z pod biodra. Taki sposób pozwoli nam uniknąć spinningowego krótkiego strzału ze szczytówki i przy okazji wyrobi nam nawyk szerokiego płynnego ruchu wędką. Gdy już nasza przynęta poleci i w trakcie lotu nie zrobią nam się żadne brody to postarajmy się, aby w momencie, gdy będzie się zbliżała do wody lekko docisnąć kciukiem szpule. Tutaj też warto żebyśmy nabrali nawyku i automatycznie przy każdym rzucie, w końcowej jego fazie, kładli kciuk na szpuli. Gdy już nasze rzuty są płynne, brody są już bardzo sporadyczne, to możemy zmniejszyć docisk szpuli i powrócić do ustawienia które na samym początku dopasowaliśmy do wagi przynęty. Przy zachowaniu płynności wymachu od razu zauważymy, że nasze rzuty stały się dłuższe i to nawet znacznie. Możemy teraz ostrożnie, za każdym rzutem zwiększać siłę wkładaną w wymach wędziskiem. Oprócz zmiany ustawień multika na luźniejsze starajmy się za każdym rzutem coraz bardziej kontrolować szpulę, dotykając ją w trakcie lotu przynęty kciukiem. Jeżeli od początku nauki wyrobimy sobie ten nawyk, to czasem zaczniemy posługiwać się zestawem castingowym tak swobodnie jak zestawem z klasycznym młynkiem. Gdy już nasze rzuty są długie i całkowicie panujemy nad sprzętem, to możemy teraz troszkę poluzować nasz magnetyczny (bądź odśrodkowy) system wspomagający – nasze rzuty staną się jeszcze dłuższe. Ale uwaga zmniejszamy ustawienia maksymalnie o jedną trzecią. Większe odpuszczenie tej regulacji spowoduje, że znowu pojawią się brody. Oczywiście jeżeli założymy ekstremalnie lekką przynętę, na przykład woblera o wadze 5 gram no to wtedy możemy „zjechać” w dół skali, jednak i w tym przypadku proponuję robić to stopniowo, aby dojść do optymalnego ustawienia. Najbardziej radykalni zwolennicy castingu rozkręcają swoje multiplikatory go granic możliwości, polegając wyłącznie na kontroli szpuli za pomocą docisku kciukiem, ale taki sposób łowienia wymaga już bardzo dużego doświadczenia i zapewne kilku lat praktyki.
Technik rzutowych jest dużo więcej, ale te dwie na początek wystarczą. Jeśli ktoś złapie bakcyla to na pewno sam chętnie znajdzie i zgłębi dalsze tajniki castingu.
1. Kompletując pierwszy sprzęt starajmy się unikać sztywnych wędzisk i multiplikatorów przeznaczonych do łowienia ultralightowego oraz klasycznych okrągłych,
2. Na czas nauki najlepsza będzie gruba plecionka,
3. Naukę rzucania rozpocznijmy od przynęt ważących około 20 gr,
4. Po każdej zmianie przynęty regulujmy ustawienia multiplikatora (docisk szpuli i ewentualnie system wspomagania rzutu).
5. Po wyregulowaniu, w pierwsze rzuty nie wkładajmy całej siły, skupmy się raczej na płynności.
6. Jeżeli rzuty są OK, to możemy zwiększyć siłę wymachu, jeśli nie dokonajmy korekty ustawień multika,
7. Starajmy się w każdym rzucie kontrolować szpulę kciukiem,
8. Gdy już opanujemy sztukę zarzucania – brody są sporadyczne a rzuty płynne i dalekie – to możemy wtedy zainwestować w jakąś lepszą i cieńszą plecionkę lub jeśli ktoś woli to zmienić ją na żyłkę.
9. Łówmy castingiem jak najczęściej, jak wiadomo ćwiczenie i praktyka czyni mistrza.
Od siebie napiszę jeszcze, że pomimo, iż z castingiem mam do czynienia raptem od dwóch sezonów, to zafascynował mnie na tyle, że łowienie nim przedkładam nad klasyczny spinning, szczególnie jeśli chodzi o łowienie sandaczy. Na koniec zachęcam wszystkich do spróbowania swoich sił w tej odmianie wędkowania. Wbrew pozorom nie jest trudno. Naprawdę.
Z wędkarskim pozdrowieniem
Część pierwsza - dobór sprzętu - czytaj tu