Cd do zaczęło się - zdjęcia, foto - 2 zdjęć
NO więc, hym... nie powinno się zdania zaczynać od "no wiec". hym... dobra niech leci. nie było mnie długo, nawet bardzo. przeciwności losu , kłody pod nogami. samo życie jednym jest łatwiej innym niekoniecznie. ja chyba należę do tych- niekoniecznie. tyle planów, zapału i nici. choroba podcięła mi skrzydła. szpital, dom , szpital i tak w kółko. nie ma co narzekać i się rozczulać, chociaż nie powiem było źle i już miałam mętne myśli. udało mi się wylazłam z jednego cholerstwa , pojawiło się inne i inne. ale wyszła z tego. puki co jest ok. czy wyszłam silniejsza ? raczej nie. fizycznie absolutnie a psychicznie ? hym... dotarło do mnie jak żyję, szybko, energicznie a życie może być bardzo kruche. nigdy nie wiadomo co komu i ile komu. mimo wszystko stanęłam na nogi i postałam sobie jakiś ponad miesiąc. a po tym czasie pojawiły się inne problemy i teraz w nich tkwię. cały czas wiatr w oczy. i tak z przypadku znalazłam się u mojej koleżanki na wiosce. ja mieszczuch z blokowiska znalazłam sobie oazę. koleżanka była na tyle taktowna że nie pytała co się dzieje tylko pozwoliła mi chłonąc tę harmonię. siedziałam u niej na tarasie i obserwowałam tą toń majowych drzew i łąk, wsłuchując się w ciszę i szum przyrody. widok był na tyle kojący, że stało się tak jakby czas zatrzymał się w miejscu. dodatkowo na tych łąkach wypasało się stadko koni. konie są moją pasją , co prawda nie jeździłam ze względów zdrowotnych już długi czas. ale to inna kwestia. również był tam staw i po pewnym czasie znalazłyśmy się tam i zaczęło się, moje pierwsze wędkowanie. co prawda bezowocne ale było. ćwiczyłam zarzucanie i zacinanie bez rybki. było świetnie. czas płynął a ja byłam tam i nie martwiłam się swoimi problemami, zero marudzenia, zero mętności myśli. tylko ja , ona , wędka, stawik, piękna pogoda, konie w tle. to było coś. minęło mi parę godzin. w powrocie do domu przyznała mi że ten staw jest niezarybiony. ha ha . obiecała że następnym razem pojedziemy do jej wujka tam to są ryby. ubawiłam się jej szczery wyznanie i byłam wdzięczna za wprowadzenie mnie w błąd . bo było tak miło i w ogóle nie umiem tego opisać. bo w tym momencie nie ważne było złowić jakąś tam rybkę. bo to nie najważniejsze. a kiedys mi się uda ta moja jeszcze pływa i czeka na mnie. do następnego.
Autor tekstu: anna ostrowska
adler | |
---|---|
Witam. Tak, żyjemy rozpędzeni, lecz życie nas nie oszczędza i wtedy dopiero hamujemy, robimy bilans, przemyślenia. Cieszę się że poradziłaś sobie z chorobą i innymi przeciwnościami losu. Miło i zbawienne jest także jak to określiłaś trafić na przyjazną, bratnią duszę jaką okazała się Twa wspaniała koleżanka. Dalsza część Twej udanej rekonwalescencji z wędką to wspaniały, pozytywny przykład dla innych zagubionych, załamanych ludzi. Nie ma znaczenia że rybki nie biorą, ważny jest wspaniały kontakt z naturą i oderwanie się od rzeczywistości dnia codziennego. Życzę Ci dużo zdrowia, radości wędkowanie na łonie przyrody i dużo obfitych brań na łowiskach. Duża piąteczka za wpis i odwagę, na pewno niejeden z nas załamany przeciwnościami losu znajdzie w nim receptę dla siebie. ***** Pozdrawiam Krzysztof. Pozdrawiam Krzysztof. (2013-05-22 14:25) | |
amur2 | |
Gratulacje! Dobry artykuł. I jak widzę , nie tylko ja jestem zdania że, wędkarstwo pozwala zapominać o różnych kłopotach i przykrościach dnia codziennego.Tak trzymać! (2013-05-28 19:03) | |
CZzesio | |
Jak to mówią :"Co nas nie zabije to nas wzmocni... " Duuuuuuuuuużo zdrówka życzę i taaaaaaaaakiej rybki :) ***** (2013-07-20 10:48) | |