Chorwackie rekiny - zdjęcia, foto - 13 zdjęć
Przed wczasami żona mówi żadnych wędek, przynęt niczego co z wędkarstwem nie bierzesz, bo na co dzień chodzisz na ryby. Oczywiście koledzy z pracy mówią, weź choćby kilka najlepszych przynęt może się sprawdzą. Sprawdzam przed wyjazdem warunki połowu na Adriatyku i szok - za licencje na niespełna tydzień trzeba zapłacić prawie 200 zł. To dużo, więc wędkarskie marzenia odkładam na półkę.
Na miejscu nurkując, zauważam jak dużo ryb jest w strefie przybrzeżnej dla mnie całkowicie nieznanych, wiec to chyba dla każdego wędkarza pociągające. Spacerując po promenadzie mijamy codziennie kilkaset statków także kutrów rybackich. Po siedmiu dniach żona widząc chyba moją chandrę lituję się i mówi może popłyniesz z synem na ryby- zielone światło zapalone i już myśli wpadają do głowy na co będziemy łowić, jakie ryby, zachowuję się jak dziecko w sklepie z zabawkami. Wieczorem obchodząc molo pytam wszystkich czy zabierają wędkarzy na wyprawy i okazuje się , że w „naszej” miejscowości czyli Vrsar nikt się czymś takim nie trudni. Jednak podczas rozmowy trafiam na właściciela kutra, który po rosyjsku mówi abyśmy spróbowali w większej pobliskiej miejscowości.
Ze względu, że kończą się zapasy choć w lodówce jest sporo, jedziemy do marketu a po drodze trzeba przejść się po molo. Po kilku minutach jest łajba na niej tak jak na naszych kutrach powystawiane wędki. Właściciel tłumaczy co i za ile dodając , że trzeba wcześniej wpłacić zaliczkę bo musi wykupić zezwolenie. Koszt wyprawy to 450 kun mnożąc razy 70 groszy trochę to daje. Widząc , że marszczę nos kapitan dodaje, że dziecko nic nie płaci i tak samo łowi. Ok. –pasuje wpłacam zaliczkę i podaję wszelakie dane plus kontakt telefoniczny.
Wieczorem przed wyprawą patrzę na syna chyba jest bardziej podniecony niż ja-oczywiście nie mogę zasnąć. Stawiamy się punkt 8 .00 na statku a właściciel ze stoickim spokojem mówi abym napili się rakiji i odsapnęli. Wraz z nami płynie jeszcze jeden wędkarz z synem z byłych Republik Radzieckich. Ze względu na fakt wpajania przez kilkanaście lat, aż po studia języka rosyjskiego bez problemów się dogadujemy. Nie pisałem wcześniej, że połów ryb odbywa się dwa razy dziennie rano 8.30-13.30 a wieczorem tylko 4 h więc zdecydowaliśmy się na pierwszą ewentualność. Po załatwieniu formalności wypływamy z portu i tu dopiero oglądam wędki jeżeli tak mogę powiedzieć o tym czymś. Wszystkie wyglądają jak z demobilu przelotki pourywane i zardzewiale, kabłąki od kołowrotków(ostatnio kilka mniej zużytych i zniszczonych wyrzuciłem)nie domykają się a żyłki są poskręcane do maxa. Nic to może tym cudem cos złapiemy -„Rusek” tak go nazwę robi zdjęcia temu czemuś śmiejąc się i kiwając głową.
Po kilkudziesięciu minutach na sonarze pojawia się ławica ryb (takiej jeszcze nie widziałem od samego dna po tafle wody-głębokość 40 m). Każdy bierze po „wędce” która wygląda jakby uzbrojona była na boczny trok tj. oliwka 90 gram i dwa haczyki jak przewieszki na Bałtyku. Szyper wyciąga kalmary i kroi je w plastry – pokazując jak je założyć na małe haki. Uzbrajam synkowi wędkę w kalmara , opuszczam na dno i chcę wytłumaczyć jak łowić- technikę pokazał kapitan (opuścić zestaw na dno podnieść z 10 cm i czekać na brania-oczywiście zacinać) lecz mały mówi, że coś drga na wędce. Korbka powoli chodzi w małych rękach i po krótkim czasie mały wyciąga rybkę. Szyper mówi po rosyjsku krasny okoń dodając po angielsku red. Ryba wchodzi do siatki a ja znów zakładam kalmara na haczyk. Tymek opuszcza zestaw i mówi tata mam- więc znów nie mogę uzbroić swojej wędki- obserwując poczynanie młodego wędkarza. Wyciąga dublet jakichś dziwnych niebieskich rybek (nie potrafię powtórzyć po kapitanie co to za rodzaj). Sytuacja powtarza się kilka razy, aż w końcu i ja opuszczam zestaw na dno i oczywiście branie czerwonego okonia. Taka sielanka trwa około godz. i nagle mocne szarpnięcie żyłka z kołowrotka wychodzi szyper podchodzi z podbierakiem i po chwili widzę rekina. Oczy nie wierzą , że dał się złapać, że są w tych wodach i nie przegryzł żyłki. Ryba ląduje w statku –oczywiście trzymamy się od niego z daleka niech fachowcy pokażą co dalej. Szyper (syn kapitana) chwyta go za pysk i mówi , że jest nie groźny . Robimy sesje zdjęciową –sprawdzam, że rzeczywiście ma zęby ale trochę podobne do suma lub sam nie wiem do czego. Kapitan mówi, że tych rekinów jest dosyć sporo w tych wodach. Pada jeszcze kilka rybek bo ich rozmiar nie jest rewelacyjny ale jest rekin więc miny mamy zadowolone. Synek łapie jakby robił to od lat w jego rękach ląduje z piętnaście ryb w moich ze cztery.
Kapitan widząc, że trochę nałapaliśmy rybek , które lądują w siatce je śniadanie a jego syn bierze gitarę i gra. Nie przejmują się , że statek dryfuje Bóg wie gdzie , że nie jesteśmy na ławicy, zachowują się trochę jak „fryzjerzy znad Bałtyku”. Ostatnie dwie godziny łapiemy kilka małych sztuk a załoga ma wszystko w poważaniu –odpoczywają, leżą ,piją, tańczą i grają na gitarze(może taki klimat). Trochę jestem zirytowany bo zawsze do końca łowiliśmy na kutrach . Po chwili podchodzi kapitan i mówi , że ryby nie biorą i może spływamy. Patrzę na Ruska kiwamy głowami, że oki bo chłopaki maja już dosyć słońca w cieniu 38 stopni.
Nadmienię, że nie podobała nam się postawa kapitana bo po zjedzeniu śniadania reklamówki, worki lądują w wodzie-nawet Ruska to irytuje. W porcie dochodzi do rozliczenia i okazuje się, że kompan musiał zapłacić 30 euro więcej niż my(warto czasami się handlować). Kapitan na końcu wszystkie ryby daje nam bo Rusek ich nie chce.
Reasumując wyprawa bardzo owocna –złapaliśmy kilka ryb, których nie znałem kolacja tj. ryby z grilla z rakiją i ich sosem z oliwek, ziół, czosnku, pietruszki rewelacyjny. Minusy to wędki, śmieci, łowienia tak naprawdę dwie godziny no i oczywiście cena ale wspomnienia bezcenne.
Teraz tylko myślę co bym zrobił gdym miał swój sprzęt, jakiegoś małego pilkera, przewieszki itd.?
Autor tekstu: krzysztof koła
Hunt eR | |
---|---|
Świetna relacja. Gratuluję przygody. Z tym rekinem, to zaskoczenie pełne:-) (2012-08-30 10:12) | |
egzekutor | |
dla mnie też było to zaskoczenie (2012-08-30 11:53) | |
u?ytkownik91939 | |
No cóż nie tylko u nas naciągają ( tubylcy),ale przynajmniej Twój Synek miał radochę z wyprawy. No i ten rekin:) to dopiero wakacje. Ja nad naszym Morzem okoniki i fląderki łowiłem.Pozdrawiam.***** (2012-08-30 18:54) | |
camelot | |
Gratuluję pięknych i udanych wczasów ! ....No i rybek ! ....a żona mówiła - żadnych wędek ? .....Na zdjęciu dobrze nie widać ? ... ten rekinek wygląda jak ,,dogfish" ? Pozdrawiam serdecznie ! (2012-08-30 22:00) | |
egzekutor | |
wędek nie zabrałem były na miejscu (2012-08-30 22:05) | |
kamil11269 | |
fajne rekinki (2012-08-31 09:20) | |
Zibi60 | |
Mimo wymienionych minusów eskapada udana. Kto z nas może się pochwalić złowieniem rekina ? Super opisana przygoda, na 5* (2012-09-02 17:05) | |
Mario1984 | |
Bardzo ciekawy opis, gratuluje rekina:) ocena 5 (2012-09-06 15:45) | |
egzekutor | |
dziękuje wszystkim za przeczytanie mojej przygody (2012-09-06 21:12) | |
Verbal | |
Fajna wyprawa , gratulacje. Inna sprawa z tymi Chorwatami , mam wrażenie ,że z roku na rok coraz bardziej nonszalancko traktują klientelę. Te pozostałe rybki to chyba Morlesz Bogar i/lub Pagrus. Rekinek psi się zdarza , w Adriatyku rzadziej niż pod drugiej stronie półwyspu Apenińskiego. Co do sprzętu to ja w ogóle nie widziałem Chorwata z "wypasionym " , zwykle inaczej łowią :) (2012-09-14 13:59) | |
Keisuke | |
Gratuluję rekina. Daję ***** 5 V pięć . (2012-09-27 20:51) | |
sasklosz | |
Fajny wpis i mały chyba złapał bakcyla. Pozdrawiam (2012-10-23 19:17) | |
egzekutor | |
tak teraz z małym chodze prawie wszędzie (2012-10-24 12:59) | |
kubaxxx | |
fajne rekinki ***** (2013-02-11 20:39) | |