Chwalcie mnie usta, bo inni nie chcą!

/ 7 komentarzy

Witam, pisze felietony na tak poważne tematy, to myślę sobie, że raz coś lekkiego dla odmiany nie zaszkodzi, ten felieton przeznaczam dla początkujących wędkarzy, ale stare wygi wędkarskie niech też poczytają i pozostawią swój komentarz. Rozpoczęliście wspaniałą przygodę-pasje waszego życia, wędkowanie nauczy was pokory i szacunku dla przyrody i innych ludzi (mam taką nadzieje), ale są wyjątki, o nich ten felieton. Jako młody wędkarz, ale z kilku letnim stażem, myślałem, że wszystko już wiem o łowieniu (fakt wyniki miałem niezłe), jeździło się pociągiem zwanym potocznie „Rybak”(zlikwidowany, bo ponoć był nie rentowny), w którym było 25-50 wędkarzy a nieraz więcej? Po 2-3 latach znałem prawie wszystkich i wiedziałem gdzie, kto wsiada i wysiada, i co najważniejsze wszelakie informacje, co gdzie brało, i na co, a wszystko w pociągu, który przez kilkadziesiąt minut był wędkarskim klubem.

Wsiadając na mojej stacji, zastanowiłem się gdzie jechać, na której stacji wysiąść, dwie stacje dalej wsiadał pan Franciszek (emerytowany kolejarz) człowiek o łagodnym usposobieniu i wysokiej kulturze osobistej, pan Franciszek namawiał mnie bym wysiadł z nim w Otmuchowie, ja jednak pojechałem dalej, do Wójcic, na ujście rzeki Nysy Kłodzkiej do jez.Nyskiego.Ryba brała słabo, małe sztuki, które puszczałem-nie było to „no kill, „ tylko moje wymiary ryb-zasada, którą stosuje do dziś i wam ją polecam. Wracając pociągiem, czekałem, aby pan Franciszek wsiadł do pociągu, jechałem w ostatnim wagonie (były to wagony piętrowe) pan Franciszek wsiadł do pierwszego i przemieszczał się w moją stronę. Do mojego wagonu wsiadł mój serdeczny kolega, który spytał, co złowiłem, odpowiedziałem zgodnie z prawdą, a on na to pokazał mi, plecak i torbę pięknych okazów ryb, aż mi dech zaparło, komentując, że kiepski ze mnie wędkarz!

Miedzy czasie doszedł pan Franciszek, który powiedział, że ryba nie brała, czyli to samo, co ja wiedziałem, serdeczny kolega odszedł w kierunku pierwszego wagonu. Rozmawiając z panem Franciszkiem dowiedziałem się, że był w rybaczówce (sklep przy gospodarstwach rybackich) i kupował sandacze na rocznice ślubu a mój kolega, też stał w kolejce i kupił te piękne okazy. Pociąg zatrzymał się na stacji pana Franciszka, który właśnie wysiadał, a ja wydarłem się na cały głos w wagonie, było to imię serdecznego kolegi, że zaraz go znajdę i mu ………………..wiecie, co? Niestety nie znalazłem drogiego kolegi, i na naszej stacji też nie wysiadł, po dwóch tygodniach dowiedziałem się, że wyskoczył z ruszającego pociągu i pobiegł na autobus podmiejski, a mój wrzask słyszała nawet żona pana Franciszka, która była (mieszkali na stacji kolejowej) w kuchni.

No cóż straciłem serdecznego kolegę, później się dowiedziałem, że wędki ma ze sobą jedynie dla pozoru, (że niby łowi sam) a naprawdę jeździ kupować ryby i handluje po ludziach. Ta historia nauczyła mnie patrzeć z przymrużeniem oka na-super wędkarzy, zawsze ich pytam ile wygrałeś zawodów wędkarskich, bo właśnie tam jest miejsce na rywalizacje, a nie upokarzanie innych wędkarzy, którzy tym dniu mieli mniej szczęścia, mają mniejsze umiejętności, lub siedzieli nad wodą dla relaksu, a wędka to tylko pretekst do pobytu na łonie natury.
Pozdrawiam Wiesław Rykalski.

 


4.5
Oceń
(31 głosów)

 

Chwalcie mnie usta, bo inni nie chcą! - opinie i komentarze

u?ytkownik38843u?ytkownik38843
0
Takich co kupują w sklepie i się chwalą, że złowili nie brak na tym świecie. Niestety są też tacy co kupują u kłusownika, który właśnie koło nich sieci ściągał. Tylko po to żeby nie wrócić o kiju.
(2010-05-09 14:11)
jaazz7jaazz7
0
Fantazja trzeba mieć fantazję!Zaimponować nie swoimi sukcesami dlaczego by nie?Jestem świetny,mam sukcesy,a że z opowiadań innych co to szkodzi.Zgadzam się z Tobą Szanowny Kolego ale czy świat musi być do końca taki prawdziwy?W ten sposób rodzą się legendy,które po jakimś czasie żyją swoim życiem.Jeśli takie opowiadania poprawią komuś samopoczucie niech gada a my róbmy swoje.Tak jest fajnie!!!pozdrawiam
(2010-05-12 16:37)
robiirobii
0

Artykul  fajny i poniekad wesoły no cóz sa bajkopisarze na temat jakie ryby łowia i łowili w marketach.ale wiesz kiedys znałem takiego Leona to był wedkarze kiedys spotkałem go na rybach i przysiadłem sie koło niego ja łowiłem na pinke  i kukurydze  a on na jakies ciasto nie wiem z czego było zrobione ale bardzo skuteczne on co chwile miał ladna płoc a ja jakbym w studni łowił  podpytywałem go co to za ciasto ale on tylko sie smiał ale dał mi kawałek  tego ciast było one tak czarne jak po chłopie z roli i wiesz maiałem ładne płoce .Leon zawsze opowiadał jakie on to ryby nie łowił ale ja mu nie wiezyłem az sie nie przekonałem sam na własne oczy nie raz zabierałem go na odre on łowił a ja niestety nie ciekawe dlaczego.


(2010-05-13 19:33)
u?ytkownik24522u?ytkownik24522
0
On łowił bo wierzył a ty nie wierzyłes w siebie .Pozdrawiam (2010-05-13 20:22)
jorg69jorg69
0
Artykuł trafny w samą 10 jest wielu takich : a ja dziś tyle i taaaaakie ryby złowiłem:
a tak na marginesie wędkarstwo to sport i czysty przyjemny relaks a ryba na marginesie przynajmniej dla mnie nie ukrywam fajnie jak biorą ale to dodatek pozdrawiam cala brać wędkarska 
(2010-05-13 21:09)
robiirobii
0

o takich moczo-marketach jest kawał

spotykaja sie 3 wedkarzy w knajpie i opowiadaja sobie jaki ryby złowili i za kazdym raze jeden z nich pokazuje najwiekrza no tych pozostałych 2 buntuje sie  i postanawia zwiazac  chłopakowi rece z przodu  i zaczynaja opowiadac wiec  tan 3 co miał zwiazane rece z przodu powiedział ze złowił suma z takimokiem

(2010-05-13 21:20)
u?ytkownik70140u?ytkownik70140
0
5 (2013-05-19 18:41)

skomentuj ten artykuł