Ciągle czekam
Magdalena (Szpulka28)
2013-03-23
Już miałam odstawić swoje hobby na drugoplanowy tor i jakoś się przemęczyć tych kilka tygodni, aż ostatecznie zejdą lody. Wszystko na to wskazywało. Moje ulubione miejsce tuż przy ujściu kanału od jeziora Myślice było już praktycznie pozbawione odgradzającej mnie od niego warstwy zimowej okrywy. Robiłam zakupy, przyglądałam sprzęt i ilekroć pomyślałam o wypadzie nad wodę przeszukiwałam Internet czytając blogi, opinie, oglądając filmiki, a wszystko z myślą: „oby to jak najszybciej zleciało”. Nie spodziewałam się jednak, że pogoda tak niemile mnie zaskoczy.
Owszem, lubię wypady na lód. Jest to swego rodzaju odskocznia od codzienności, przynosi mi wiele radości, ale jednak nie jest to mój sezon. Zimowe wędkowanie traktuję bardziej jako „zabijacz” czasu i jego „umilacz” w oczekiwaniu na moją ulubioną porę roku-wiosnę! (lata nie dyskryminując xD).
I tak, kiedy już myślałam, że zimę zostawiam za sobą wypatrując upragnionych wiosennych dni, mrozy dały się ostro we znaki. No i teraz już nie miałam wyboru. Po całotygodniowych nocnych mrozach zebrałam w sobie resztki siły, zrobiłam zestawienie „za” i „przeciw”, postanowiwszy wybrać „ZA” i ruszyć jeszcze raz na lód-na pożegnanie sezonu zimowego.
Wręcz już musiałam!
Przyjechawszy na weekend do domu nie zdążyłam jeszcze wejść do mieszkania a już smsy poszły do chłopaków, czy jedziemy na ryby. Odzew był natychmiastowy- „Jedziemy!”. No i dograliśmy wszystko, choć niełatwo było wybrać łowisko, które w sobotę odwiedzimy.
Padło na sprawdzone wody-Myślice Waplewo. Na miejscu sprawdziliśmy lód- „gruby!”. Wiedzieliśmy, że mimo to może być kruchy więc ostrożnie podeszliśmy do naszych miejscówek i zaczęło się… dno! Złapaliśmy z Woziem może po 6 rybek, w tym: płocinek, krąpiaczków, okonka-drobnica taka, że nie wiem jak im się udało moją pineczkę do pyszczka zmieścić. Stempel zaś nie miał nawet brania przez pierwsze godziny. Czas mijał, nam brać przestało… ryba się na nas wypięła.
Szybka decyzja i zmiana miejsca. Nadrobienie wieeeelu kilometrów, drugie jezioro-Święte. Ludzie okupują lód. W porównaniu do małego jeziorka jakim jest Myślice, Święte tętni życiem. Tak ale nadal nie wiadomo, czy pod taflą lodu też. Trzeba to jak najszybciej sprawdzić, bo zbyt wiele czasu nie mamy. Przeręble wywiercone, już zestawy zanurzone i… tutaj się podziało. Szkoda tylko, że aby z początku i na sam koniec kiedy trzeba było już wracać. Jak zwykle mój zestaw pierwszy wylądował w wodzie i ostatni z niej wyszedł. Połapaliśmy płotek. Klocki to to nie były ale po braku jakichkolwiek brań ucieszyliśmy się niezmiernie.
Były płocie i płoteczki, trafiały się krąpiaki mniejsze i padł jeden trochę większy. Były też certy(?). Piszę ze znakiem zapytania, bo pierwszy raz tą rybkę złowiłam. Trafiły mi się dziś dwie, a Woziowi wręcz naście. Jeżeli się mylę proszę poprawcie mnie, bo bardzo chciałabym umieć je na przyszłość rozpoznać. Zdjęcie trochę słabe, ale robione na szybko, mróz utrudniał współpracę z rybką a nie chciałam jej zanadto męczyć sesjami fotograficznymi. Mam nadzieję, że da się ją prawidłowo rozpoznać. Poszukałam w książkach, poczytałam na forach i pooglądałam zdjęcia. Was proszę o dodatkową pomoc.
Podsumowując: dzień spędzony miło, nastroiłam się pozytywnie na cały tydzień i jeżeli jeszcze będzie mrozić to pewnie w następnym znów wyruszymy na nową przygodę. Jeżeli się ociepli to będę miała trochę więcej sił na przeczekanie aż pogoda poradzi sobie z lodem. Choć zimę pożegnaliśmy i wiosnę witamy, to Marzanny nie skąpaliśmy. I obyśmy sami za tą Marzannę nie odwalali robocizny.
Czekam…