Zaloguj się do konta

Cyprinusy Cwaniakusy

21 lipca 2005 roku skoro świt pojawiłem się na swoim stanowisku na zbiorniku Koryto, które za pomocą specjalnie przygotowanej do tego celu procy zanęciłem poprzedniego dnia żółciutkimi nasączonymi bananowym zapachem kulkami proteinowymi. Zarzuciłem zestawy do wody i rozstawiłem parasol, który chronił mnie od wiatru i słońca. Na niebie unosiły się, przelatując powoli nad moją głową cumulusy, które mój przyjaciel i nauczyciel nazywał przekornie babolami. Ten stary wędkarz twierdził, że fruwające po niebie babole, są dla wędkarzy znakiem, że ryby żerują i miał w tym rację o czym przekonałem się wielokrotnie. W powietrzu unosił się przyjemny zapach bananów wydobywający się z pudełek z atraktorami, dipami i z kulek, które właśnie przygotowywałem krzątając się aby nimi donęcić łowisko. Mieszał się on z zapachami łąk, wśród których położone jest Koryto. Było lato, a latem na karpie najlepszymi zapachami są zapachy owocowe. Ten okres w roku uwielbiam właśnie z powodu zapachów, które używam. Wiosną i jesienią moje ręce są przesiąknięte różnymi śmierdzielami takimi jak zapach raka, wątroby, kraba czy też innymi, których konieczność wąchania jest dość nieprzyjemnym doznaniem. Latem co innego, latem zapach bananów, truskawek, wanilii, róży i innych dodaje karpiowaniu dodatkowego uroku. Mając zarzucone już karpiówki zalewałem bananowym atraktorem przygotowane proteinowe kulki zanętowe.

Zupełnie nieoczekiwanie, bez żadnego uprzedzenia i żadnej zapowiedzi, nagle, i z ogromną energią nastąpiło karpiowe branie na mojej lewej karpiówce. Branie było tak dynamiczne i zdecydowane, że wędka skakała na podpórkach, a piłeczka sygnalizująca zrobiona z opakowań po foliowych ochraniaczach na buty kupionych w szpitalnym automacie stukała w wędkę. Natychmiast przerwałem krzątaninę i podszedłem do wędki leżącej na podpórkach. W tym czasie na kilka sekund szpula kołowrotka przestała się kręcić. Już po chwili znowu żyłka wysnuwała się z kołowrotka z ogromną prędkością. Tu nie było żadnej wątpliwości to było karpiowe branie ! Po chwili karpiówka była w moich rękach. Karp uciekł mi w lewo w trzciny rosnące przy stromym urwistym brzegu i tam próbował uwolnić się z haczyka. Nie widziałem co działo się w trzcinach. Odciągałem wędką karpia od brzegu, choć było to nie lada trudne zadanie. Stałem bowiem na skarpie, jeden krok dalej i wpadłbym do głębokiej wody mając na sobie wodery i nie potrafiąc pływać. Mogło to się dla mnie źle skończyć ale w tej chwili nie było to ważne. Wysunąłem więc wędkę do przodu i wychyliłem się jak tylko mogłem. Naprężyłem żyłkę przy mocniej dokręconym hamulcu kołowrotka i siłowałem się z karpiem. Po kilku minutach udało się, karp ku mojemu zaskoczeniu przypłynął pod moje stanowisko, pozwalając mi zwinąć dość sporo żyłki. Był pode mną na głębokości trzech metrów. Chwilę potem przełamał opór hamulca i popłynął znowu w trzciny po mojej lewej stronie, a ja znowu go stamtąd próbowałem odciągnąć przyjmując wcześniejszą dość niebezpieczną dla mnie pozycję. Tym razem odpłynął jednak bliżej i poprzez szpary w trzcinach widziałem jak buzuje woda, gdy trzymany na wędce cyprinus robił młynki tuż pod powierzchnią wody. Przykręciłem mu jeszcze bardziej hamulec i próbowałem siłowo zakończyć hol. Zacząłem pompować wędką i przyciągać karpia do siebie. O dziwo nie musiałem go długo do tego nakłaniać, gdyż przypłynął znowu pod moje nogi po czym nagle dał nura w głębinę wyciągając z siłą żyłkę ze szpuli kołowrotka. Zacząłem go odrywać od dna i ni stąd ni zowąd, nagle miałem go już w zasięgu podbieraka. Na krótkiej wędce z dokręconym ( niepotrzebnie ) hamulcem trzymałem swoją zdobycz, która wynurzyła się i zaczęła kręcić młynki w wodzie tuż pod moim nosem. Był ogromny, największy ze wszystkich moich zdobyczy! Lustrzeń miał ciemno brązowe ubarwienie. Kręcił się jak szalony przede mną. Jego łuski ułożone na boku ciemnobrązowego tułowia świecąc odbitym światłem porannego słońca wyglądały niczym pas przyozdobiony ogromnymi drogocennymi diamentami. Ten bajeczny widok pięknej rybiej istoty utkwił mi tak mocno w pamięci, że jeszcze dziś po czterech latach z łatwością przywołuję go w myślach. Piękno dzieł stwórcy jakie wędkując mam możliwość oglądać sprawia, że czuję się malutki i jestem wdzięczny Bogu, że mogę oglądać to co w swej miłości do nas uczynił właśnie dla nas. W chwili gdy schylałem się po podbierak cyprinus zakręcił kolejnego młynka i zerwał się z haczyka. Nie powiedział mi nawet do widzenia i odpłynął w siną dal, pozostawiając po sobie tylko miłe wspomnienie i radość przeplataną smutkiem. Nie czułem się przegrany, przeciwnie byłem szczęśliwy, bo udało mi się sobie samemu udowodnić, że naprawdę ogromne dwucyfrowe karpie są jeszcze do złowienia w bliskiej odległości mego domu ( dokładnie 11, 4 km).

Natychmiast wysłałem smsa do mojego kolegi Damiana* pisząc mu co się stało. Ten urwał się z pracy i około południa siedział kilkadziesiąt metrów ode mnie ze swoimi karpiówkami. Około 13-tej Damian zaczął mnie wołać. Pobiegłem do niego. Jego wędka była wygięta, a on delikatnie holował karpia. Okazało się, że nie rozłożył jeszcze podbieraka, pobiegłem więc z powrotem do siebie po swój. Po chwili pełnołuski karp był na brzegu i zaraz potem wrócił do wody. Przez kilka następnych dni z nieba lał deszcz. Kiedy już się wypadał, pojechaliśmy na Koryto znowu. Przez cały dzień nie mieliśmy żadnego brania. Do wody leciały ciągle bananowe kulki proteinowe, w końcu nastała noc. Przespaliśmy się na tylnych siedzeniach swoich samochodów. Obudziłem się dopiero około 6-tej. Byłem zły na siebie, że zaspałem. Nie po to nocowałem w tych mało komfortowych warunkach, by wstawać tak późno ale stało się. Zarzuciłem szybko wędki i zaparzyłem sobie kawę na kuchence gazowej. Nagle piłeczka sygnalizująca brania podjechała pod wędkę, a z kołowrotka zaczęła uciekać żyłka. Zawołałem Damiana i zacząłem pojedynek z kolejnym porannym karpiem. Poluzowałem hamulec i delikatnie holowałem rybę do brzegu. Tym razem odjazd nastąpił w moją prawą stronę. Karp miał tyle samo energii co jego poprzednik ( uwielbiam ten moment, gdy karp, ta atomowa łódź podwodna przełamuje opór hamulca kołowrotka i ucieka ile sił w płetwach wyciągając żyłkę z kołowrotka ). Poprosiłem Damiana, żeby zrobił mi zdjęcia. Jednocześnie, delikatnie holując rybę, udzielałem koledze instrukcji obsługi mojego aparatu fotograficznego. Karp kilkakrotnie uciekał, robił młynki, aż pokazał się nam w zasięgu podbieraka. Widzieliśmy go dokładnie, kręcił młynki tak samo jak ten sprzed kilku dni i tak samo jak jego poprzednik spiął mi się z haczyka tuż przed podebraniem. Nie miałem ani karpia, ani zdjęć, bo Damian niczego nie uchwycił.
Miałem za to satysfakcję i to ogromną. Naładowałem się i to mocno pozytywną energią. Okazało się, że moje przynęty były na tyle dobre aby zwabić dwa ogromne karpie. No cóż w swoim szczęściu miałem tez i pecha ale wcale się tym nie przejąłem i rok później wygrałem pojedynek z jednym z karpi z Koryta. Cyprinusy cwaniakusy bo tak nazwaliśmy karpie z tego zbiornika nadal jeszcze tam są i kiedyś znów tam pojadę choć dziś mieszkam dużo dalej od tego wyrobiska niż wtedy.

Branie tych trzech cyprinusów cwaniakusów nastąpiło przy ciśnieniu atmosferycznym o wartości 1005 hPa. Wiał wtedy południowo zachodni wiatr, a po niebie frunęły babole.



Cyprinus cwaniakus in Koryto
Na karpiarzy gęste sito!
Choćbyś grochu sypał tonę,
Kukurydzę wiózł wagonem,
Konopiami gdybyś nęcił,
Karp się nad tym nie zakręci!
Jedna tylko nań taktyka –
Upór, mozół i praktyka!


Cyprinus cwaniakus in Koryto
Na karpiarzy gęste sito !
Choćbyś sztywno go holował,
Albo luźno go traktował,
Hamulcami choćbyś kręcił,
Karp się przy tym nie zniechęci !
Jedna tylko nań taktyka –
Upór, mozół i praktyka !

* Imię zostało zmienione

Oświadczam, że udostępniam powyższy tekst wyłącznie użytkownikom Portalu www.wedkuje.pl.jako materiał do przeglądania i czytania. Nie zezwalam na wykorzystywanie moich tekstów jako cytaty, zapożyczenia. Zabraniam kopiowania lub powielania moich tekstów, a dotyczy to całości jak również fragmentów tekstu oraz zdjęć ilustrujących teksty. W sprawach związanych z chęcią wykorzystania mojego tekstu, proszę o kontakt wyłącznie ze mną jako autorem, pod adresem marfish@marfish.pl.

Opinie (33)

użytkownik

Marku jak Cię znam to wiem że dostałeś od tych karpi wszystko to na czym Tobie w wędkarstwie zależy. Doceniły Twoją przynętę, zafundowały odlotową jazdę, adrenaliny nie do opisania. Były tak miłe że nawet mogłeś je popodziwiać i odhaczyły się same, żeby Cię nie trudzić, a przecież wiem że i tak zwróciłbyś je wodzie. Szkoda że nie udało się zrobić fotek, to zawsze miła pamiątka, jednak wiem że takich razy przeżyjesz jeszcze mnóstwo i na pewno nie jeden piękny karp uśmiechnie się do zdjęcia, a może ja będę już robił zdjęcia Twoich holi? Piękna przygoda, super opisana, tylko pozazdrościć, pogratulować i kliknąć gwiazdkę piątą! No i ten wierszyk...klasa!!! Pozdrawiam. [2009-12-05 18:28]

withanight88

"Cyprinus cwaniakus in Koryto Na karpiarzy gęste sito ! Choćbyś sztywno go holował, Albo luźno go traktował, Hamulcami choćbyś kręcił, Karp się przy tym nie zniechęci ! Jedna tylko nań taktyka – Upór, mozół i praktyka !" ciekawe slowa [2009-12-06 12:35]

spines21

coś mi to przypomina:)mógłbym się podpisać pod tym artykułem:)mnie też tak biorą-jadą jak lokomotywa a potem uciekają w zawady i niekiedy trzeba dłuższy czas z nimi powalczyć.ale wrażeni są ekstra,warte kombinacji ze sprzętem i przynętami.schodziły mi ładne sztuki,ale stopniowo poprawiłem sprzęt i w tym roku poszedł tylko jeden,z mojej winy bo przekombinowałem.trzeba mieć na kiju takiego wąsatego cwaniaka,żeby wiedzieć jak potrafi walczyć i kombinować:)pozdrawiam [2009-12-06 12:44]

użytkownik

Super Artykol :) [2009-12-06 13:00]

Sebastian Kowalczyk

Smaków kurczę co nie miara I dość często myśli wiara Czy truskawka, słodka śliwa Na co karpia się wykiwa A koledze często z rana Biorą ostro na banana Chyba mnie poniosło z tą poezją ;) A za artykuł 5 [2009-12-06 13:02]

użytkownik

No proszę jak ślicznie poezją zawiało .Opowiadanie na 5 .Pozdrawiam i więcej takich opisów oczekuję. [2009-12-06 13:29]

zuza

osobiście daje piątala ...opis bardzo ciekawie napisany noi gratulacje za poezje, pomysłowośc...takie opowiadania czyta sie z ogromną ciekawością [2009-12-06 14:01]

wedkarz

Fajne wierszyki , i artykuł , POZDRAWIAM [2009-12-06 14:25]

użytkownik

No proszę mamy kolejnego wierszokletę. Brawo za wiersze i prozę:) [2009-12-06 15:21]

użytkownik

Jako poecie daję 4. i 1/2 bo ładna.1/2. Dodaję za artykuł ,więc razem 5. Dobra robota.Pozdrawiam. [2009-12-06 16:50]

użytkownik

Moje karpiowanie , to wiele lat temu. Mój wujek miał własne stawy, dośc duże. Ale dzikie, nie hodowlane. Mazurskie wody dawno temu - Skandynawia wysiada. Pamietam, jak parzylismy ziarna łubinu. Tym ziarnem przez dwa dni nęciliśmy kilka miejsc. A trzeciego dnia...przynetą były ziemniaki krojone w kostkę. Karpiska sie nigdy nie spieszyły. To ryba, którą trzeba "wysiedzieć". Tak bylo i jest. Były tak żarłoczne, że najwiekszy, ok. trzech kilo, wziął mojemu bratu na zestaw z zywcowym spławikiem . To była walka z parowozem na dnie..Udało się. Marku - ryba która odbyła taka "przejażdżkę" na Twej wędce, jak opisujesz - jest zaliczona jako złowiona... Karp to ozdoba Wigilii, a równoczesnie gatunek - zagrażający naszej ichtiofaunie...Co za czasy.. Ja jestem "starej daty" - ode mnie *5*. Kiedys chcialbym tak czekac na karpia godzinami..Spining odebrał mi rozum *))).... [2009-12-06 16:56]

podzyg

Super opowiadanie dawno czegoś takiego nie czytałem oczywiście daje duże 5***** pozdrawiam połamania kija [2009-12-06 17:27]

KOSTA

wszystko fajnie tylko te błędy ortograficzne robią masakrę jakąś normalnie jakbyś nigdy do szkoły nie chodził. może warto się dokształcić zanim coś się napisze na publicznym portalu. pomyśl o tym bo wstyd troche. [2009-12-06 17:50]

użytkownik

A Ty - " koleżko" - nie używasz przecinka, ani dużych liter, i podskakujesz jako polonista? Następny "wędkarz" bez twarzy... [2009-12-06 17:58]

użytkownik

Znów bardzo dobre opowiadanie , gratuluję . Nie jestem ,, karpiarzem '' , ale po tym co napisałeś widzę że ,, karpiowanie '' to bardzo fajne zajęcie . Życzę jeszcze większych ,,cwniakusów'' , klikam na gwiazdkę z prawej strony i pozdrawiam . [2009-12-06 18:07]

Norbert Stolarczyk

Za materiał oaz formę opisu przyznaje *****, chciałbym spróbować się z tymi cwaniakami z którymi miałeś okazję walczyć. swego czasu miałem podobne zjawisko uciekających/spinających się karpi w końcowej fazie holu a że jestem bardzo uparty nie przyjmowałem do swojej świadomości uwag mego brata o zmianie rozmiaru haczyka na większy. Po czterech spiętych rybach gdzie szlak już trafił nie do końca zmieniłem haczyk mamrocząc sobie pod nosem słowa skierowane do mego brata "ciekawe czy teraz się nie zepnie, doradco jeden" czekałem na kolejne branie około 3 godzin zwalając cała winę na za duży haczyk obciążając brata zaistniałą sytuacją. Doczekałem się wreszcie brania z pięknym holem i pękniętą szczytówką i to był mój jak do tej pory największy 11 kilowy Karpik który tym razem nie spiął się. Być może w tym tkwił i u Kolegi szkopuł.pozdrawiam autora [2009-12-06 18:31]

janunio1

Pozdrawiam i oceniam na 5***** [2009-12-06 19:17]

użytkownik

Przyjemnie się czyta takie opowiadania, no i jeszcze ten fajny wierszyk. Za artykulik oczywiście piąteczka. Pozdrawiam [2009-12-06 19:37]

użytkownik

Kurcz blade. Opadła mi kopara. Nie wiem co napisać. Mogę tylko dodać ,że ciśnienie i wiatr sprzyjał rybkom i Tobie:) Pozdrawiam i 5 gwiazdek stawiam:) [2009-12-06 20:10]

użytkownik

Dziękuje Wam za tak przychylne komentarze.Nie wiem do dziś co było przyczyną, że te karpie się spięły. Używam dobrych haczyków i nie małych jak sugeruje Norbert. Przyczyna musiała być inna, bo nie tylko ja miałem z tym problem na tym łowisku. Ludzie, którzy tam jeździli przede mną często mówili o tym , że karpie się spinają ale nikt nie potrafił powiedzieć dlaczego.Jeden z komentujących zwrócił uwagę na błędy w tekście. Patrzę w ten tekst i błędów nie widzę. Może jakiś niedouk jestem faktycznie albo jak to często bywa nie potrafię po sobie poprawić.Proszę o podpowiedź, w których słowach są błędy. [2009-12-06 20:32]

użytkownik

Ostatnio rzadko komentuję artykuły, przeważnie piszę do autora z uznaniem lub uwagami. Tu jednak zaskoczył mnie komentarz kol. Kosta. Czego, jak czego, ale błędów ortograficznych jakoś nie znalazłem... Może za bardzo interesowała mnie ciekawa treść artykułu. Marku - moje zdanie na temat Twojej twórczości znasz - często Ci zazdroszczę;-) [2009-12-06 20:58]

użytkownik

A ja Tobie Grzegorz :):):) [2009-12-06 21:07]

łysy wąż

Kurcze, ja nie jestem karpiarzem ( chociaż kilka karpi pojmałem ), ale widzę że tu emocje takie jak w spiningu.... Różnica tylko taka, że karpiucholca nie potrafię wyjąć ręką z wody. Śliskie to to, w karku grube i się jeszcze wierci.... Bardzo miło i lekko się czyta Marku. Tak trzymać ;-)P.S. oj, bo i ja wierszem polecę ;-)***** [2009-12-06 21:16]

użytkownik

Kamilu wiersze są wskazane nie tylko pod tym artykułem ale na całym portalu, wiec jeśli masz ochotę to dawaj ! [2009-12-06 21:21]

bart244

wierszyk pierwsza klasa , artykuł na 5 , pozdrawiam [2009-12-06 22:43]

Waldi Fish

Ciekawy opis łowienia karpi, mimo, że zakończony niepowodzeniem, to jednak dostarczający wielu emocji i pozytywnych wrażeń. Nie zgodzę się z opinią kolegi o nicku KOSTA, że opis zawiera tyle błędów ortograficznych. Co prawda, występują błędy interpunkcyjne polegające najczęściej na braku przecinków i czasem błędy składni. Takie błędy zauważyłem również w krótkim tekście kolegi KOSTA. Poniżej wypisałem kilka zauważonych, drobnych niedociągnięć w tekście i po myślniku, podałem prawidłowe formy. Robię to jedynie w tym celu, aby kolega mógł poprawić te drobne niedociągnięcia w następnych tekstach i uniknął opinii o rzekomych błędach ortograficznych.dość nie przyjemnym doznaniem - nieprzyjemnyma ja znowu go z stamtąd próbowałem odciągnąć – stamtąd (bez z)zacząłem go odrywać od dna i ni stąd ni z zowąd – ni stąd, ni zowądmiałem go już w zasięgu podbieraku – w zasięgu podbierakaPozdrawiam! [2009-12-06 22:57]

tomustad

***** Siedzi sobie w swym fotelu, do wody już nawrzucał kulek wielu. By przechytrzyć dziś karpisko, kukurydzy dodał też w łowisko. Siedzi, siedzi oczekuje, aż tu nagle ping-pong podskakuje. W czas zacina, ryba kij wygina. Kołowrotek pięknie terkocze, na wodzie powstają warkocze. Ryba jest w zasięgu ręki, nagle cóż to za dziwne dźwięki. A to trzaśnie, a to strzeli, karp się żegna do następnej niedzieli [2009-12-06 23:00]

użytkownik

Świetny wierszyk Tomku :) Ubawiłem się. Dziękuję. [2009-12-06 23:06]

użytkownik

..świetny art.. "5" pozdrowienia dla autora i wszystkich łowiących karpie .. [2009-12-07 07:32]

użytkownik

                                                                                                                Ach te cyprinusy cwaniakusy. Najbardziej lubię chwile kiedy siedząc nad wodą zapominam o wszystkim co mnie otacza i nagle z ciszy wyrywa mnie dźwięk sygnalizatora i szpuli z której w ułamku sekundy wyjeżdża mi kilkanaście metrów żyłki. Zacięcie, hol ... i albo z nim wygram albo on zemną.   Za artykuł, podejście do pasji i pomysłowe bombki sygnalizujące branie daje ***** [2009-12-07 18:58]

Sebastian Kowalczyk

Widzę, że została tu nakręcona mała nagonka na ortografię.

Mi się również zdarza się strzelić babola. Dobrym rozwiązaniem jest pisanie tekstów

w edytorach. Całkiem niezły jest Microsoft Word. W narzędziach odpalamy opcję „pisownia i gramatyka” i dalej możemy się czuć pełnowartościowymi członkami społeczeństwa :)

Pozdrawiam

[2009-12-08 03:36]

Sebastian Kowalczyk

Widzę, że została tu nakręcona mała nagonka na ortografię.

Mi się również zdarza się strzelić babola. Dobrym rozwiązaniem jest pisanie tekstów

w edytorach. Całkiem niezły jest Microsoft Word. W narzędziach odpalamy opcję „pisownia i gramatyka” i dalej możemy się czuć pełnowartościowymi członkami społeczeństwa :)

Pozdrawiam

[2009-12-08 03:40]

użytkownik

Dobre, dobre, a nawet bardzo dobre Kolego. Jeszcze wierszem zakończone... To się chwali, to się ceni. No i te karpie... Siła małej podwodnej torpedy na wygiętym w pałąk kiju, jest uzależniająca, o czym wielu się już przekonało... Gratuluję wyprawy! 5 gwiazd [2009-12-08 23:36]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…