Czego nauczyło mnie wędkarstwo
Karolina Błaszczak (Karolina-Blaszczak)
2015-01-27
Ostatnie miesiące sezonu nie były dla mnie owocne... Jesień pomimo częstych wypadów nad wodę nie przyniosła oczekiwanych wyników. Podobnie wyjątkowo ciepła zima uniemożliwiła mi wędkowanie podlodowe, ponieważ wolny czas niespędzony nad wodą jest dla mnie czasem straconym postanowiłam spożytkować go na założenie bloga. Będę dzielić się z wami moimi wspomnieniami, przygodami, przemyśleniami, opisami sprzętu jakiego używam oraz oczywiście sukcesami wędkarskimi. Zapraszam na pierwszy wpis :)
Codziennie spotykam ludzi niezwiązanych z naszą wędkarską pasją. Wielu z nich zastanawia się co przyciąga mnie do czegoś tak w ich mniemaniu „nudnego” jak łowienie ryb. W dodatku gdy dowiadują się o tym, że po złowieniu ryby wędkarze stosujący zasadę Catch&Release zwracają rybie wolność zdziwienie jest wzmożone. Zadawano mi pytania w stylu: „ Nie nudno tak siedzieć patrząc się w wodę cały dzień?” lub „ Jaki to sens jest łowić jak się później wypuszcza?” Zmusiło mnie to do refleksji i postawienia sobie podstawowego pytania: „ Co sprawiło że kocham tak bardzo ten sport i czy jest coś czego on mnie nauczył ?
Bezapelacyjnym plusem dla każdego z nas jest kontakt z przyrodą podczas wędkarskich wypraw. Jestem osobą urodzoną i mieszkającą w mieście jednak zawsze czułam że to nie moje miejsce. Wyprawy na ryby pozwoliły mi poczuć wolność, której tak potrzebowałam. Szczególnie uwielbiam kilkudniowe gruntowe zasiadki z dala od betonowego lasu. Zapominając na chwilę o samych rybach wspomnę że czymś wspaniałym dla mnie jest obserwacja dzikiego ptactwa, bobrów tworzących tamy czy roślinności okalającej łowiska. Prawdziwa magia dzieje się przy wieczornym ognisku to spoglądanie na gwieździste niebo oraz wypatrywanie występujących na skrajach lasów świetlików świętojańskich. Te przecudowne świecące odwłokami owady mam okazję podziwiać na moim ulubionym lubelskim zbiorniku Nielisz podczas czerwcowych zasiadek.
Totalne uzależnienie i miłość do tego co robię pojawiło się w chwili wyciągania pierwszych ryb. Nie poczułam chyba nigdy większego zastrzyku adrenaliny od tego podczas holu oraz tak wielkiej dumy kiedy uda mi się wyholować wymarzoną rybę. Te emocje są jeszcze bardziej spotęgowane podczas walki z drapieżnikiem dlatego też tak bardzo kocham spinning :) Uzależnienie stawało się coraz mocniejsze i nabiera sił do dziś. Pragnę pobijać moje dotychczasowe rekordy, poznawać nowe techniki i gatunki ryb, których jeszcze nie łowiłam. Ciągle się uczę, nabieram doświadczenia i wiem że zawsze będzie mi mało.
No dobrze.. Ale czy poza doświadczeniem i poszerzeniem wiedzy nauczyłam się czegoś jeszcze ?
Odpowiedź brzmi: Tak! Zawsze byłam „ w gorącej wodzie kąpana” a moja pasja nauczyła mnie cierpliwości. Często na sukces trzeba czekać godzinami a nawet tygodniami. Nigdy nie wiadomo co przyniesie kolejny wypad na łowisko. Czy ryby będą aktywne, czy dobraliśmy odpowiednio przynęty i metodę łowienia oraz wiele innych składających się na efekt końcowy czynników. Wędkarstwo rozpaliło we mnie również ducha walki. Kilka lat temu brałam udział w zawodach wędkarskich gdzie jak wiadomo jest rywalizacja. Chciałam pokazać się z jak najlepszej strony a fakt, że rywalizowałam z Panami spowodował, że dawałam z siebie 100% aby udowodnić że kobieta też potrafi. O wygranych i przegranych zawodach może kiedyś napiszę jakiś wpis :)
wędkarstwo nasze hobby
kobiety i wędkarstwo