Czterdzieści siedem sekund zwątpienia
Artur Noga-Bogomilski (klankarpiarzy)
2013-03-31
Spoglądam za okno. Wszędzie biało. Ulice pełne śniegu, który skrzy się w świetle miejskich latarni. Dzieciaki na osiedlu zrobiły nawet bałwana z marchewkowym nosem… Wszystko fajnie ale przecież to Wielkanocna Niedziela !
W takich chwilach uciekam do wędkarskich przygód z letnich dni. Jedno z takich wydarzeń wiąże się z kilkudniową zasiadką ponad 600 km od rodzinnego domu. Drugiego dnia, około południa jeden z sygnalizatorów zaczyna wyć jak oszalały. Jakaś ryba zainteresowała się kulką wywiezioną kilka godzin wcześniej na blisko 180 metrów od brzegu.
Po delikatnym zacięciu kolejne chwile gaszą jednak wcześniejszy zapał. Ryba daje się holować prawie bez żadnego oporu. To pewnie "coś małego" słyszę komentarze zaciekawionych gapiów i sąsiadów z sąsiadujących stanowisk .
Po cichu liczę sekundy: 30, 31, 32 …40, 41… z każdym obrotem korbki mojego big pita nadzieja gaśnie. Pewnie puste branie albo jakiś łakomy leszcz desperacko zaatakował 20mm przynętę. Doliczyłem do czterdziestu siedmiu. Czterdzieści siedem sekund zwątpienia i nagle… zaczyna się prawdziwa jazda !!!
"Coś małego", tuż przy brzegu pokazuje swoją siłę i determinację. Trzyfuntowe wędzisko wygina się niczym brzozowa gałązka. Ogromny kołowrotek, owoc wielu lat doświadczeń japońskich inżynierów ma szansę pokazać do czego został stworzony. W jednej chwili ryba wyciąga 30-40 metrów żyłki. Od tej pory każdy metr w kierunku brzegu jest prawdziwą walką. Mieszkaniec podwodnego świata nie może wiedzieć, że moim jedynym celem jest sesja fotograficzna i szybkie wypuszczenie z powrotem do wody. Zwierzęcy instynkt podpowiada, że walka toczy się o dużo większą stawkę. Ryba wykorzystuje całą swoją siłę, zręczność i pomysłowość. Odpływa, muruje do dna, ucieka w kierunku zatopionych gałęzi. Wszystko aby pozbyć się, przetrzeć, zerwać krępującą żyłkę.
Po kilku minutach 42. calowy podbierak wita w swoich objęciach pięknego, 16. kilogramowego amura.
Jeszcze chwila na zdjęcia i ryba wraca do wody.