Dagger- krótka przygoda.
Aleksander Twardowski (Sith)
2017-12-11
Kilka miesięcy temu zostałem „zauroczony” techniką castingową. W myśl porad kolegów od dawna będących „wyznawcami” tej techniki, rozpocząłem od średniego wędziska c. w. 10-35 g. Po opanowaniu techniki rzutów, uzyskaniu przyzwoitej ich celności i odległości, zminimalizowaniu liczby tworzących się bród (z odstrzałami przynęt nie miałem kłopotu od początku), zacząłem myśleć o skierowaniu się na ścieżkę mojej ulubionej gramatury, czyli ultra light. Pierwszym zakupem w tym kierunku było wędzisko STORM Adventure 3,5-7 g. Niestety, w praktyce wędzisko nie spełniło pokładanych w nim nadziei, odmawiając obsługi przynęt poniżej 4 g.
Idąc dalej tym tropem, natrafiłem na chińskie wędzisko DAGGER Royal Spirit 730UL w przystępnej cenie 44 USD. Po otrzymaniu przesyłki byłem prawie zachwycony. Wędzisko długości 213 cm ważyło zaledwie 78 g, deklarowany c. w. 1-6 g i zakres mocy linki 2-6 lb. Trójskładowa konstrukcja gwarantowała komfort transportowy, a wygląd i wykończenie były wręcz nienaganne, bardzo atrakcyjne. Nowoczesny, ergonomiczny, dzielony (mój ulubiony) uchwyt z dobrej jakości korka i pianki EVA, estetycznie wykończony złotymi pierścieniami, blank bez żadnych nadlewek i nierówności lakieru. Z multiplikatorem DAIWA Tatula CT 100HSL wędzisko było idealnie wyważone, co zapowiadało komfort użytkowania.
W multiplikatorze wymieniłem szpulę na płytką, o połowę lżejszą od standardowej i za radą doświadczonego kolegi nawinąłem 50 m plecionki KAMATSU Techron 0,03 mm o deklarowanej mocy 2,85 kg (teoretycznie 6,28 lb). Do pudełka załadowałem przynęty o ciężarze od niespełna 2 do ciut ponad 6 g i wybrałem się na testowanie nowego nabytku.
Pierwsze rzuty wskazywały, że wędzisko spełni moje oczekiwania, mimo obaw że TATULA może nie podołać obsłudze tak lekkich przynęt. Wędzisko ładowało się rewelacyjnie i w niekorzystnych warunkach (wmordęwind) udawało się dorzucić niespełna 2-gramowym pękatym SALMO Hornetem na odległość około 15 m bez większego trudu, a przynęty w okolicach górnej granicy c. w. leciały dwukrotnie dalej. Cudo!
Zaniepokoiło mnie nieco pierwsze branie chudziutkiego, zaledwie 17-centymetrowego okonka. Wędzisko ugięło się niespodziewanie głęboko, jakby uwiesił się na nim co najmniej kilogramowy garbus. To samo powtórzyło się przy kolejnych dwóch braniach mizerot niegodnych sfotografowania.
To „efektowne” ugięcie dało mi do myślenia i postanowiłem po powrocie do domu poeksperymentować z wędziskiem „na sucho”. Opis wskazywał, że powinno ono bez sensacji wytrzymać ciężar 6 lb, czyli 2,72 kg. Na tej samej lince o teoretycznej mocy 6,28 lb powiesiłem litrową butelkę z wodą. Unosząc ciężar 1 kg wędzisko ugięło się w efektowny łuk i... Trzask, niemal jak wystrzał z pistoletu może nie tyle głośny, co zaskakujący. Środkowy element wędziska rozsypał się na 5 (słownie pięć) kawałków...!
Tyle pozostało z mojego nowiutkiego DAGGER Royal Spirit 730UL produkcji „małych żółtych rączek”.