Dbamy o swoje, bo warto
Artur Sadłowski (Artur z Ketrzyna)
2013-10-07
A miało to miejsce w dniu 06.10.2013 roki, o godzinie 15,00. Opiekunowie łowiska podjechali swoim prywatnym autem w pobliże akwenu. Autko było wypakowanie narybkiem z gospodarstwa rybnego z Lidzbarka Warmijskiego. W skład którego wchodziły gatunki ryb, takie jak; tołpyga, amur, karp, karaś i lin, o równowartości 2,5 tyś. Złotych. Zbiornik wodny, który zwie się „Kałuża”, ma powierzchnię blisko 4 ha wody, i jest dość sporo pozarastany. Dlatego tym razem postawili na te gatunki ryb. Akwen ten jest dość bogaty w rybostan, żyją z nim między innymi; okonie, szczupaki, sandacze, liny, karasie, karpie, płoć, krasnopióra, słonecznica, leszcz i krąp. A dzięki temu zarybieni, które w 65% składało się z dość sporego kroczka amura, mają zamiar pozbyć się nadmiernej roślinności w zbiorniku, jak i wzbogacić rybostan. Jest to dość zrozumiałe, gdyż roślinność ta znacznie utrudnia wędkowanie z brzegu. Zaś łowienie z jednostek pływających jest zakazane.
Członkowie tego koła co roku systematycznie uzupełniają braki w rybostanie, zarybiając pożądanymi gatunkami ryb. Nałożyli na siebie limity dobowe, jak i ustalili wymiary ochronne. Zaś każe zarybienie jest przedyskutowane na zebraniu koła. I nie jest to jedyny temat ich debaty, gdyż też rozmawiają jak polepszyć warunki dla ryb i wędkarzy. I co roku ustalają plan działania opierając się na własnym budżecie.
Oczko te jest strzeżone, tak więc kłusownik nie ma co tam szukać, bo w każdej chwili zostanie przyłapany na gorącym uczynku. Wędkarze też nie dopuszczą tam obcej osoby, gdyż jest to zgrana paczka i dbają o swoje oczko w głowie.
Znam jeszcze kilka innych inicjatyw braci wędkarskiej, w innych zakątkach naszego regionu. Ale to innym razem Wam opiszę, i może podam więcej szczegółów. Ale na razie, opisuję wam ten przykład wędkarskiej solidarności, która powinna posłużyć jako wzór do naśladowania.