Deszczowe rozpoczęcie sezonu
Paweł Mizera (pmizera87)
2010-04-02
Gdy załatwiłem już wszystko co miałem załatwić zrobiła się godzina 15:00. W związku z tym jedynym słusznym wyborem łowiska stał się zb. Rusałka - trzy przystanki tramwajem (a po 15 przejechanie tych trzech przystanków to wcale nie małe piwo). Sprzęt skompletowany, jednak zestawy nieprzygotowane.
Gdy dotarłem na moje wiosenne stanowisko położone w płytszej zatoce zbiornika, zanim uporałem się z zestwawami (bat i odległościówka) zrobiła się 16:30. Oczywiście równo z odłożeniem wędek na podpórki zauważyłem pojawiające się na wodzie koncentryczne kółka - deszcz! No tak - jak zapracowany człowiek znajdzie WRESZCIE chwilkę czasu by wyrwać się na upragnione ryby to pogoda musi, ale to musi się zepsuć.
Ale mimo padającego (czyt. dalej lejącego) deszczu ryby brały - co chwila płoć - przede wszystkim na 6m bata na 1m gruncie. To znak, że już zaczęły gromadzić się na tarło. Złowiłem trzynaście sztuk, największa 24cm. Odzyskały wolność, raz z powodu tarła, dwa to to, że warunki mieszkaniowe i rodzinne (czyt. przewrażliwione nosy i trudne charaktery pewnych osób płci przeciwnej) nie pozwalają mi na patroszenie ryb w domu, więc i tak zazwyczaj wędkuję no kill. Tak wytrwałem w tym deszczu do 18:30 i postanowiłem się zbierać. Przy pakowaniu utopiłem ulubioną podpórkę i zgubiłem korek od bata. Zachmurzone niebo i strugi deszczu zniechęcały do poszukiwań. No a w domu oczywiście hałas przez duże H, że wilgotne pokrowce i torby cuchną... Same nieszczęścia i straty, ale pierwsze kilkanaście wiosennych rybek zaliczone, pierwszy głód zaspokojony.
Następnego dnia rano - Wielki Czwartek - tradycyjnie na ryby! W to samo miejsce eksploatować(Eksploracje płotki. Słoneczko rozświetla wodę - podpórka i korek od bata odnalazły się (ale z kolei zarwałem fotelik - tak przy okazji - fotel to rzecz która psuje mi się najczęściej, ważę pod setkę, ale z moich obserwacji wynika, że najcięższym wędkarzem w Polsce nie jestem - więc jaki fotel kupić? Są one niestety droższe od wędzisk, a studenckie stypendium malutkie...). Zestawy dopracowane do wody. I nic - kolejny raz poznańska Rusałka pokazała, że jest łowiskiem popołudniowym. Regularne brania płotek zaczęły się po 13:00. Skuteczne były wszystkie metody: bat, odległościówka, picker. Przynęty - klasyczne mięsko, nie trzeba wymieniać. Do 16:00 złowiłem 27 płoci i 2 ukleje. Do tego na sam koniec dnia, na pickera dostałem pierwszego w tym roku leszcza - 30 cm. Przez całą zimę skutecznie omijały moje przeręble.
Rozpoczęcie sezonu oceniam nie najgorzej. Mogłem przecież nie złowić nic, a czasem taki haniebny czyn nad wodą mi się zdarza. Jednak w poprzednim sezonie start był lepszy - w ubiegły Wielki Czwartek miałem 97 płoci i 6 leszczy. Poza tym miniona zima była też o wiele bardziej udana.
Następny wypad nad wodę po świętach, może już we wtorek.
Z okazji Wielkanocy, w świeżo zainaugurowanym sezonie, życzę wszystkim Kolegom Wędkarzom gwizdu hamulca (bo po co łamać drogie kije:), dużo wolnego czasu na ryby, pieniędzy w portfelach na sprzęt i zanęty oraz spokoju i wyrozumiałości domowników do naszego czasem brudnego i mokrego hobby. Cześć!