Do góry płetwami 2
Piotr Berger (piotr_berger)
2015-06-19
Dlaczego nie ma ryb? W pierwszej części opisałem problemy wśród nas wędkarzy. Przyszła pora na moją ocenę gospodarki rybackiej PZW, Gospodarstw Rybackich i Gmin. Zacznę od Polskiego Związku Wędkarskiego. Od razu powiem, żeby było jasne powinien być!!! Dlaczego? Ano, dlatego, że jeśli go nie będzie zdecydowana większość „wód wędkarskich” skończy jak spory odsetek zabytków budowlanych. Zostaną sprzedane biznesmen om z kasą albo popadną w ruinę kłusowniczą. Ludzi, których będzie stać na zakup będzie mało interesowało udostępnienie ich szeregowym wędkarzom. Jeśli jakiś wymóg prawny ich do tego zmusi, to postawią taką cenę zaporową na wędkowanie, że stać na nie będzie tylko szejka arabskiego. Pozostałe wody pobujają się w Skarbie Państwa na jakichś nieudanych przetargach, albo pójdą za grosze, a przez ten czas kłusownicy wyczyszczą je do „sucha.” Nie ma chyba rejonu w Polsce gdzie Ci „złodzieje kur” nie działają. Na szczęście działają coraz mniej jawnie. Obserwuję i dostaję sygnały od kolegów, że coraz skuteczniej różne służby
biorą ich za dupę!
Dlaczego jeszcze kłusole działają? Z kilku powodów. Pierwsze – na skutek naszej znieczulicy nad wodą. Nikomu nie chce się tracić czasu, narażać, zawiadomić choćby przez głupi telefon odpowiednie służby. Drugie - bo często kłusują…znajomi. Trzecie, – bo strażników wód jest za mało. I tutaj dochodzę do bardzo ważnej konkluzji.
BRAKUJE ODPOWIEDNIEGO MENADŻERA, który potrafiłby dotrzeć do ludzi w rządzie posiadających moc sprawczą, żeby docenić wkład wędkarzy w państwo. To MY chronimy za ogromne pieniądze wody, zarybiamy je, ochraniamy, utrzymujemy w znacznym procencie ośrodki wczasowe, agrowczasy, itp. Zostawiamy kasę w różnych działach infrastruktury regionalnej. Niestety, PZW jest mało kreatywne skoro nie potrafi choćby w mediach wyeksponować tych wartości. Zawodowi rybacy, których jest ledwie kilka tysięcy robią, co chcą, a ponad 600 tysięcy wędkarzy w ogóle nie widać. Co najwyżej jakieś ochłapki decyzyjne trafiają do nas z państwowego stołu. A swoja drogą zastanawiam się, dlaczego żadna partia do tej pory nie zechciała nas „zagospodarować”. Taki elektorat!!! Kreatywny menadżer zrobiłby odpowiednią reklamę wędkarstwu dotarłby do dysydentów, udowodnił jak ważna jest ochrona wód i turystyka wędkarska. Brak inicjatyw i chęci działania to mój zasadniczy
zarzut w stosunku do PZW. Grzech „zaniechania”!!! Przez to mamy taki wizerunek naszego Związku, piszę „naszego”, bo pomimo wszystko od 51 lat (karta wędkarska od 1964) zawsze się z nim identyfikuję. Na dobre i na złe.
Chcę, żeby było lepiej! Przygotowałem kilkanaście projektów na poprawę wizerunku PZW, ale pomimo obietnic (wykonałem do władz kilkanaście telefonów) nikt się ze mną nie skontaktował. Bez mediów w dzisiejszych czasach nie da się żyć i promować! A do władz Związku to nie dociera! Jest wiele pozornych działań, których oddźwięk i skutek jest mizerny. Weźmy, choćby regulamin wędkarski. Prace nad nowelizacją i konsultacje trwają sam nie wiem ile i końca nie widać. Ja ten regulamin poprawiłem wiele lat temu w oparcie o obserwacje praktyczne nad wodą. I co? I nic! Następna sprawa. Zarybiane są wszystkie administrowane wody według operatów, a to, co jest wpuszczane w dwa tygodnie w 90% jest odłowione, bo brak rygoru kontroli. Dlaczego nie stworzono w każdym z Okręgów PZW centralnego dużego łowiska, dobrze chronionego i zarybionego, w którym czasowo obowiązują pewne ograniczenia. Na przykład zakaz zabierania drapieżników lub wprowadzenie ich wymiaru górnego?
A propos drapieżników. Jak słyszę, że na skutek eutrofizacji trzeba odławiać sieciami nadmiar drobnicy, to szlag mnie trafia! Wpuśćcie narybek szczupaka i zabrońcie go odławiać przez trzy lata, a przyroda sama przeprowadzi regulację. Poza tym (dotyczy to także Gosp. Rybackich) wprowadźcie metodę pneumatyczną, która pozwala w warunkach terenowych zaraz po pobraniu ikry wypuścić ryby w dobrej kondycji z powrotem do wody. Cdn.