Do Taty - odcinek 1. Wspomnienia wędkarskie.

/ 4 komentarzy

Zbój z Grabowskiego.

A pamiętasz…??? Kiedyś, w połowie lat osiemdziesiątych w poszukiwaniu nowych łowisk dotarliśmy do jeziora zwanego Jeziorem Grabowskiego. Małe przytulne jeziorko niedaleko trasy Bobolice-Biały Bór. Było tam pięknie. Woda czysta, głęboka. Wokół las bukowy taki jak bardzo lubimy. Troszkę tylko kłopotliwe przy drodze powrotnej, bo do samochodu trzeba iść pod górę dobre 400 metrów. Ale takie trudy to są właśnie trudy wędkarza. Zawsze się myśli. Może właśnie tam czeka na nas ogromny okoń, wielki lin czy potężny leszcz. Pewnego wakacyjnego, lipcowego dnia znaleźliśmy się tam z samego rana około 4.00. Nad jeziorem unosiła się mgła, z nad wody podniósł się jastrząb, było prawie bezwietrznie. Piękna sceneria, ciepło tylko łowić. Zarzucamy wędki najpierw na malutkim akweniku który kanalikiem łączy się z jeziorem. Piękne grążele majestatycznie leżą na ciemnej wodzie. Niestety żadnych brań. Po około godzinie i złowieniu małych okoneczków przenosimy się na część właściwą jeziora. Po kilku minutach dochodzimy do solidnego pomostu. Zauważamy tam ślady pobytu wędkarzy. Przy kołkach pomostu ktoś obierał ryby. Po łbach poznajemy, że były to 15-20 centymetrowe płotki. Widać, że złowiono ich ze czterdzieści. Myślimy sobie może nie duże ale coś tu skubie. Niestety po kolejnych dwóch godzinach łowienia znów kiepsko. Ruszamy więc dalej wkoło jeziora. To już taki nasz rytuał obejść łowisko, dotrzeć do jego najdalszych zakamarków, poznać, odszukać bankowe miejsca by mieć je tylko dla siebie. Idziemy więc wzdłuż brzegu. Nie widać żadnego życia, po prawej stronie w lekkim oddaleniu majaczy jakaś chałupa. Może tu mieszka lub mieszkał ten Grabowski z nazwy jeziora. Na końcu łowiska na zwykłego czerwonego robaka łowimy cztery malutkie szczupaczki. Po ich wypuszczeniu nurtuje nas myśl. Jak są małe to muszą być i większe. Może warto tu przyjechać połowić dłużej na spinning lub żywca. Przechodzimy mały rowek łączący Jezioro Grabowskiego ze słynnym jeziorem Nafta(Pniewo) i wędrujemy wzdłuż drugiego brzegu, niestety po kolejnych sześciu godzinach nasze wyniki są nader marne. Parę drobnych okoneczków, płoteczek , wzdręg i to wszystko. Powoli uchodzi z nas apetyt na to łowisko. Już wiemy, że tu dziś nic się nie zdarzy. Kolejna woda zaliczona, ale bez rewelacji. Przyrodniczo jest pięknie, a z rybami jak to z rybami -słabo. Jednak przyjedziemy tu jeszcze kiedyś. Może nie było dnia, może ciśnienie, może sto innych rzeczy przeszkodziło narzekamy jak to wędkarze. Wracamy do miejsca w którym zaczynaliśmy łowić rano. Ojciec obiera kilka płotek, mama jeszcze łowi, nigdy nie może się nałowić!. A ja uzbrajam kij spinningowy zawiązuję do krętlika małego miedzianego meppsa nr 1 i zarzucam dziesięć może piętnaście metrów od pomostu. I w tym momencie wszystko się zmienia. Nagle woda ożywa. Stado wielkich okoni zagania drobnicę do brzegu. Jeden z nich atakuje Meppsa biorąc go pewnie za słabo uciekającą rybkę. Na końcu wędki czuję piękny pulsujący ciężar. W czystej wodzie pod pomostem dostrzegam dużego pasiastego zbója. Boję się, że coś nie wytrzyma, żyłka kotwica i takie tam . Oczywiście podbieraka nie mamy. Po kilku minutach holu ojciec podbiera go ręką. Jest długi 42 cm, dostojny jasno zielony, a przede wszystkim mój. Kończymy łowienie jednak zadowoleni, jednak warto walczyć do końca. Jeszcze tu przyjedziemy. Może na lód. W tym jeziorze jest okoń, warto próbować. Po przyjeździe do domu kładę swojego okonia na Głosie Pomorza, jest długi na całą szpaltę, robię zdjęcia i idę do spożywczego go zważyć. I tu dopada mnie wielkie zdziwienie. Taki wielki, piękny okoń, a głupia waga pokazuje „tylko” 96 deko. Nie ma medalu, dlaczego tak mało żeś jadł zbóju? Trzeba poznawać nowe łowiska, bo gdzieś czai się dużo większy zbój. Na pewno!!

 


4.2
Oceń
(11 głosów)

 

Do Taty - odcinek 1. Wspomnienia wędkarskie. - opinie i komentarze

amur tvamur tv
+3
Ach nie ma to jak czar wspomnień (2020-09-05 09:32)
patagoniapatagonia
0
Czasem się wraca do zapomnianych łowisk i to z niezłym skutkiem. (2020-09-05 10:27)
erykomerykom
0
I do medalu nie dorósł bo skończył na patelnii...Koszmar taka rybę zabić (2020-09-05 19:39)
patagoniapatagonia
0
Erykom co racja to racja ale to było 35 lat temu. Kto wtedy okazy wypuszczał? Co do odłowów ryb polecam Bogdana Bartonahttps://www.youtube.com/watch?v=fJo6sotjF24&feature=youtu.be&fbclid=IwAR1laafLdalTNKZmokukC-rF6UzMEDPONaZsv-vh5d9QGMmN0fzInKnAsP4 (2020-09-05 20:09)

skomentuj ten artykuł