Dragon Metal Guide II FD
d. k. (luxxxis)
2016-08-08
Pewnego pięknego dnia w moje ręce trafił ciekawy kołowrotek,ot tak "na próbę" pod potokowca,mały,zgrabny,o interesującym i niebanalnym wyglądzie.
Pełen połyskujących akcentów w kolorze platyny,wstawek pomarańczowozłotych,jakichś widocznych śrubek
czy nietypowego mocowania korbki....
Całości obrazu dopełniał za cienki jak na moje "oko" kabłąk i dosyć szeroka rolka kabłąka---"gadżeciarski",pod takim oto kryptonimem został zaszufladkowany i w zasadzie skazany na długotrwałą tułaczkę po plecaku jako "zapasowy" bez możliwości rychłego popracowania na kiju.
Zaliczył kilkanaście suchych wypadów za potokowcem,parę przejażdżek pontonem -też suchych,raz powisiał pod nieużywaną okoniówką,raz porobił jako "pomocnik" w odwróceniu plecionki tył-na przód....
Został "skazany za niewinność",za wygląd który jakoś do mnie nie przemawiał,zaocznie za winy których się nie dopuścił...
Myliłem się....
Podczas entego kolejnego wypadu za cętkowanym zbójem-esoxem,podczas kolejnego podbierania szalejącego na krótkim dyszlu szczupaka niechcący podtopiłem swojego Specjalist-a,dwukrotnie zresztą....
Każdy kolejny rzut zaczął go "boleć",kręcił z coraz to większym oporem,czuć było coraz bardziej przekładnię
że o wyciu rolki kabłąka nie wspomnę-wypisz wymaluj objawy "wypłukania" smaru z jego newralgicznych części...
Co teraz? esoxy dosyć dobrze biją,godzina jeszcze młoda,czas żerowania "byków" niebawem a ja podciąłem nogi flagowemu zestawowi...
Spoglądam za siebie ,na drugi kij a tam pusto...spiesząc się rano z wypłynięciem nie dokręciłem mu fishmakera który leżał w schowku....
Zgroza,do przystani z kilometr pod falę,smaru nie mam ,śrubokręta też,spłynę z mojej miejscówki to zaraz "betonowe dziadki" ją przejmą i obstawią żywcówkami...
Nagle olśniło mnie--"gadżecik" przecież spoczywa w plecaku,nawet plećkę ma na szpuli,mały bo mały jest ale się nada,lubię nawet takie "średnie" spinningowanie w pogoni za okazami.
Po minucie wisiał już pod CFX-em i zaliczał pierwsze rzuty,holował pierwsze kępy zielska,sprowadzał swoje pierwsze szczupaki pod burtę mojego pontonu.
Z każdą kolejną godziną pomalutku zmieniałem zdanie o tym kręćku,bezbłędna praca, ,cudownie szeroka rolka kabłąka która natychmiast zgarnia plećkę,rączka korbki której nie muszę "szukać" i która pewnie leży w palcach bo pokryta jest jakąś pianką...
Świetnie doważał mi kij,pokochała go Magnumka i posłusznie zalegała równiutko na jego szpuli,szeroka rolka kabłąka jak żadna inna nie bała się nalotu od wszechobecnego zielska cały czas gładko i bezszelestnie pracując.
Dzień powoli zbliżał się ku końcowi a ja spływałem naładowany adrenaliną po pięknym żerowaniu esoxów...
Od tamtego czasu upłyneły cztery miesiące,tytułowy Metal Guide II FD 1020 i towarzyszy mi nieustannnie podczas każdej wędkarskiej wyprawy,czy to na potokowca,czy na klenia,czy esoxa,ba...nawet w zdradzie spina i pójściu w białoryb miał swój udział.
Ten mały,niepozorny siłacz zyskał w moich oczach wiele,daje radę w każdej z możliwych sytuacji ,odnajduje się w szeregu metod i zastosowań ,cieszy nienaganną pracą i sprawia że bez reszty mogę się oddać temu co kocham-wędkarstwu.
Nie skalał się w tym okresie żadną awarią,zatrzymaniem rolki kabłąka czy choćby splątaniem żle nawiniętej plecionki...nic,zupełnie nic...Cały czas chodzi tak jak w dzień jego próby-bezbłędnie,jak przy sklepowej ladzie a dodam iż niewiele konstrukcji jest w stanie dotrzymać mi kroku,ilość wyrabianych nad wodą roboczogodzin jest mordercza dla mojego sprzętu...
Piach,podtopienia,zamiłowanie do połowu dużych ryb na zbyt delikatne zestawy kij plus kręciek,upodobanie
do stosowania przynęt od 13cm wzwyż,brak małej chwili na regularną pielęgnację czy choćby obsuszenie po kąpieli--to codzienność dla moich kołowrotków,przetrwają tylko najlepsi.
Taki właśnie jest mój Metal Guide,pomimo swego rozmiaru-1020 na stałe zadomowił się we flagowym,uniwersalnym zestawie,inne-bardziej dedykowane katuszki zostały w tyle,wyparł je całkowicie pomimo "inwalidztwa" w ilości szpul--mam jedną tylko...tak go dostałem,często przewijam coś z czegoś nad wodą aby tylko On zagościł na mym kiju.
Czy zasłużył na to nowatorskim designem,czy wysokiej klasy przekładniami i szpulą typu V,może obudową i rotorem z superduralu obrabianego w CNC,może lekkością przy dużej mocy,może wielotarczowym hamulcem? może główną przekładnią klasy HEG? może jednokierunkowym łożyskiem walcowym czy dziewięcioma japońskimi kulkowymi? nie wiem....a może poprostu tym że bardzo dobrze mi się na niego łowi? :) Polecam go wszystkim,udany kołowrotek bez dwóch zdań,poniżej garść zdjęć z okresu czterech miesięcy ,gdzie był i co robił...
Pozdrawiam.
Daniel Luxxxis Kruzicki.