Drapieżnik na żywca - nieetyczna skuteczność?
Marcin Kapyś (Morciaty)
2012-11-05
Nie daje mi to spokoju od kiedy napisałem swój pierwszy artykuł o łowieniu szczupaków za pomocą żywej przynęty. Spotkało się to ze skrajnymi emocjami od pochwał po totalne negatywne wypowiedzi użytkowników portalu. Ale nie o to tu chodzi, przynajmniej mnie. Wielu z nas wędkarzy poświęca swój"wędkarski żywot" tropieniu i skutecznemu łowieniu drapieżników. Szukamy tysiąca rozwiązań, przynęt, metod, wszystko po to aby złowić naszego drapieżnika marzeń. Jednak - jak w przypadku znaczącej części osób - łowi drapieżniki metodą spinningową za pomocą sztucznych przynęt (woblerów, gum, błystek itd.) Osoby te uważają, że metoda spinningowa jest najlepszą z możliwych aby złowić drapieżnika i jest najlepszym sprawdzianem umiejętności wędkarza. Czy mają rację? Oczywiście, że tak! Metoda mimo tego, iż jest naprawdę w przypadku wielu gatunków wymagająca (np. sandacz, okoń) to cieszy się ogromnym powodzeniem i zainteresowaniem na całym świecie. Każdy wędkarz wie o co chodzi kiedy ktoś użyje zwrotu: "Biegałem ze spinem nad rzeka." To jest wręcz oczywiste że drapieżniki kojarzą się przeważnie z tą metodą. Jednak nie każdy z nas został obdarzony smykałką, drygiem i zaciętością w przypadku stosowania metody spinningowej w połowie drapieżników. Wtedy sięgają po metodę popularnie nazywaną "na żywca" gdzie przynęta, która wabi naszego drapieżnika jest żywa. Ja osobiście właśnie należę do tej grupy, choć stale doskonalę swoje umiejętności spinningowe. Metoda ta nie jest skomplikowana i w wielu przypadkach złowionych ryb nie wymaga dużego doświadczenia. Sięga po nią równie spora grupa osób jak w przypadku spinningistów. Prowadząc ostatnimi czasy swoje obserwacje nad wodą, zauważyłem że liczba wędkarzy łowiących na żywca jak i spinningujących się równoważy. Przynajmniej na akwenach, w których łowię. Niestety jednak wielokrotnie spotkałem się z dalece idącymi krytycznymi opiniami na temat metody jaką stosuję. Wielu z nas braci wędkarzy uważa łowienie na żywca za nieetyczne oraz za łatwe "pozyskiwanie mięsa". Dlaczego? Przecież nie od dawna wiadomo, że żywa przynęta jest w wielu przypadkach jedynym wyjściem złowienia drapieżnika w danym akwenie wodnym. Kiedy sztuczne przynęty nie zdają egzaminu a akwen jest gęsto porośnięty roślinnością wynurzoną i zanurzoną żywiec okazuje się strzałem w dziesiątkę. Możemy spokojnie realizować swój plan złowienia drapieżnika życia. Jednak nie każdemu się to podoba i wielu przystaje za tym aby zakazać używania tej metody. Tylko dlaczego? Skoro od dawien dawna się ją stosuje i łowi się na nią rekordowe ryby(np. sumy i szczupaki)? Dlaczego metoda żywcowa otrzymuje łatkę nieetycznej? Przecież dżdżownice, larwy itd, to też są żywe stworzenia, lecz nikt nie mówi o tym, że jest to nieetyczne. Myślę szczerze, że jeśli w Polsce nie jest zabronione jest stosowanie to chyba nie jest ona nieetyczna czy też niezgodna z RAPR (pomijając oczywiście stosy bzdurnie martwych przepisów RAPR). Wyrażając swoje zdanie, chciałbym jednocześnie poznać Wasze zdanie Panowie i Panie wędkarze. Jak Wy oceniacie tą metodę? Czy dla Was jest to niedopuszczalne, dziwny czy normalne? A może nieetyczne?... Chętnie poznam opinię wielu z Was, bo wiadomo ilu wędkarzy tyle zdań. Jednak pragnę również przypomnieć, że skoro mamy możliwość wyborów metod, to dlaczego z nich nie korzystać? Dlaczego nie sprawić radości samemu sobie łowiąc w końcu "ten" właśnie okaz na który czekaliśmy? Nie bronię tutaj tej metody, jedynie pokazuję jakie budzi ona wędkarskie kontrowersje. Nie zależy mi na pochlebnych czy negatywnych ocenach artykułu, ale na poznaniu Waszego zdania. Jeśli macie ochotę je wyrazić to zapraszam do komentowania.
Z pozdrowieniami dla wszystkich czytających.
Marcin Kapyś alias Morciaty.