Drapieżniki z głębin
Jakub W (Jakub Woś)
2018-11-29
Nie powinno być dla żadnego wędkarza tajemnicą, że drapieżniki są zazwyczaj tam gdzie jest ich pokarm a więc drobne ryby. Od wiosny przez lato do połowy, a czasem nawet końca jesieni, drobnica rozproszona po całym zbiorniku szuka pokarmu raczej w płytszych częściach. Tam bowiem rozwijają się rośliny a na nich cały wachlarz organizmów wodnych.
Wszystko to zmienia się z nastaniem mrozów. Nie chodzi mi tu o jeden przymrozek wrześniowy ale o kilka nocy pod rząd z ujemną temperaturą. Praktycznie w jednej chwili na wodzie przestaje być widać życie. Dotychczas woda dawała „oznaki życia” w postaci oczkującej czy chlapiącej się drobnicy, wyskokom atakujących drapieżników. W ciągu kilku nocy woda staje się bardziej klarowna a jej powierzchnia nie zmącona żadnym organizmem żywym.
To dla mnie znak, że czas zejść z przynętami głębiej. Znak, że drobnica szykuje się do snu a za nią ruszył drapieżnik. Szukam wtedy na moich ulubionych rzekach jak Wisła czy Bug miejsc z głębszą wodą. Najlepsze są poprzerywane klatki z głębokością powyżej 3m. A znam i takie co maja po 8m. Dobre są też zatoki za główkami.
W tym okresie drapieżniki żerują aktywnie ale nie są już takie ruchliwe jak w lecie. Oszczędzają energię. Dlatego zmieniam też sposób prowadzenia przynęt. Łowię głównie na obrotówki i wahadłówki choć nie rzadko zakładam gumy. O ile z gumami wędkarze raczej nie mają problemu i wiedzą jak ostukiwać dno o tyle nie wiedzą co można zdziałać obrotówką czy wahadłem.
Rzucam żelazem w dołek i czekam aż opadnie. Wiadomo, że jeśli dołek jest głęboki, my stoimy wysoko w porównaniu do przynęty to zwijając równomiernie będziemy ją ciągnąć do góry i nici z naszego obławiania dna. Ja łowię żelazem praktycznie tak jak gumami. Obrotówka, która opadła na dno jest przeze mnie szarpnięta aby zacząć pracę. Jeden dwa wolne obroty korbą i znów jej pozwalam opaść na dno. I tak aż do brania albo wyciągnięcia przynęty. Z wahadłami robię dokładnie tak samo. Opad i szarpnięcie, opad i szarpnięcie. Warto zaznaczyć, że dobre przynęty pracują nawet w opadzie. Dlatego cały czas trzeba mieć linkę napiętą i kontakt z wabikiem aby nie przegapić brania.
Zapewne wielu wędkarzy skojarzy denne łowienie na rzece z sandaczowaniem. Na dnie są nie tylko sandacze są okonie i szczupaki. Dlatego nie ograniczam się sprzętem tylko do jednego gatunku. Na takiej klatce czy zatoce za główką woda ledwo płynie lub nawet stoi. Przeciętne wahadło o nr 1-3 czy w tym samym rozmiarze obrotówki rzadko przekraczają wagę 15g. Tej jesieni postanowiłem dać szanse mojej najstarszej wędce spinningowej Robinson Dynamic HS Ultra Light Jig 270cm c/w 7-15. Mam ją już 7 może więcej lat nawet nie pamiętam. Prezent który dostałem od rodziny ma wartość sentymentalną i czasem trzeba dać mu szanse. Podczepiłem kołowrotek Dual MG 257 na który nawinięta jest plecionka Carpex PST X4 o grubości 0,15. Tak plecionka z karpiem w nazwie do spinningu, może brzmi głupio ale jak coś działa to głupie nie jest. O przynętach wspomniałem wcześniej. Wahadła Polsping Mors, Robinson Basic. Obrotówki Polsping Troć, Ważka. DAM FZ Standard. Robinson Panther, Tiger, Scale oraz Formex. Ta ostatnia została już mi się tylko jedna sztuka. Chyba pójdzie w ramkę na ścianę bo swoje już złowiła a już takiej nie znajdę w sklepach gdyż była w produkcji 6 lat temu.
Jak widać nie łowie wielkimi przynętami a to dlatego, że liczę na przyłowy w postaci okoni czy kleni, które często się zdarzają a 15cm gumy by mnie pozbawiły tej możliwości.