Zaloguj się do konta

Drgająca szczytówka Robinson

Feederowa artyleria.

Jakim sprzętem będę się posługiwał w 2013 roku? W zasadzie odpowiedź nie jest zbyt skomplikowana. Jestem zdecydowanym miłośnikiem metody drgającej szczytówki i zakupiłem już kolejną wędkę do tej metody. Jest nią Robinson Tritium Feeder 390/180.
Radość z posiadania tej wędki mąci mi tylko jedna rzecz. Otóż nie wiem jak wnieść ją do domu w taki sposób, żeby żona nie zauważyła, że kupiłem kolejnego Feedera . Od około miesiąca trzymam ją w pracy ponieważ jeszcze nie ucichł poprzedni spór po zakupie spinningu Robinsona z tej samej serii. Ponieważ nie jestem kozakiem obawiam się, że po zbyt szybkim ujawnieniu swojego zakupu mógłbym mieć szlaban prze kilka tygodni na bara - bara albo co chyba jeszcze gorsze szlaban na pyszne domowe obiadki (ostatnio żona kazała mi zjeść na niedzielny obiad wędki). Ponieważ do końca nie wiem co jest gorsze na razie nie wiem jak mam rozwiązać swój problem. ( tekst mogą czytać dzieci wyjaśniam, że bara – bara to taka gra dla dorosłych).
Nie będę opisywał metody drgającej szczytówki ponieważ robiłem to już w innych swoich wpisach. Powiem jedynie dlaczego zdecydowałem się na zakup wyżej wymienionego kijaszka.
W zeszłym roku na ryby jeździłem z kolegą, który w swojej stajni ma wiele rodzajów feederów. Podczas jednej z jego przechwalanek miałem okazje przetestować wędkę Robinson Tritium Feeder 390/180.
Wędeczka posiada dwie szcytówki, które do rzecznego łowienia „na grubo” całkowicie wystarczają. Jedną szczytówką możemy obławiać stosując zestawy do 120g maksymalnie do 150g, a drugą twardszą do 180g. Wędka nada się także do stosowania na wodzie stojącej, ale tylko na sygnalizatorach brań (dla mnie to kaleczenie metody).
Osobiście feederami łowię za dnia natomiast nocą przestawiam się na mocniejsze teleskopy albo karpiówki. Po namowie kolegi na nocne łowienie uzbroiłem tego feedera w żyłkę 0,24 mm i wybrałem zestaw z koszyczkiem 80 gram plus zanęta. Łowiłem na Wiśle więc zestaw był ciężki. Założyłem spory leszczowy hak kilka czerwonych robali i wszystko cyk do wody. Najpierw jednak zważyłem zestaw na wędce. Dało się odczuć, że jest dosyć ciężki. Pierwsze rzuty oddawałem z obawą o kijek, jednak po kolejnych oddanych rzutach machałem tym kijem jak karpiówką, zza siebie, z całej siły bez obawy, że uszkodzę jego delikatną konstrukcję. Tak, tak „ jej delikatną konstrukcję”. Kij przy całej swojej mocy jest lekki, a jednocześnie daje poczucie mocy. Myślę że jest dedykowany osobom nastawionym na średnie i nieco większe ryby spokojnego żeru. Na haku zameldowały się 2 całkiem spore leszcze i około 4 kilowy karpik, który dał mi tej nocy sporo zabawy i który skończył w końcu na grillu (takie życie). Po takim teście zdecydowałem się,że zimą zakupię taki sam feederek co niniejszym uczyniłem ku niezadowoleniu mojej żony.
Kij zamówiłem na Allegro podając adres miejsca pracy. Kurier doręczył mi go w poniedziałek o 9.00. Odpakowałem go i tym sposobem cały dzień myślałem tylko o nim.
Kijek jest bardzo estetycznie wykonany, bez żadnych niedoróbek i fuszerki. Korkowy dolnik wykonany z dobrego jakościowo materiału dodaje wędce szlachetności. Robinson nie podaje wagi wędek i trochę obawiałem, ale jego kije są naprawdę leciutkie. Teraz czekam tylko na cieplejsze dni możliwość pomachania tym kijaszkiem nad wodą. Jestem pewien że da mi dużo radości i przy zastosowaniu odpowiedniej zanęty zarówno tej kupionej w sklepie jak i zrobionej we własnym zakresie złowię jakąś fajną rybkę. PZW przecież zapewnia nas, że woda którą gospodaruje zawiera........ ryby. Dartego jest dobrej myśli.
Co do zanęty robionej we własnym zakresie, to zbieram odpadki po swojej córce: nie dojedzone bułki, ciastka,paluszki, orzeszki, chrupki i takie tam. Robię z tego zanętę według ściśle określonej receptury. Oto ona: zmiel wszystko co masz (lub ugnieć w rękach) i wrzuć do kubła. Dodaj zapaszek lub przyprawę (np. do piernika) dosyp gotowej zanęty i wywal to wszytko na łowisku. Obowiązkowo do tego bałaganu dodaje makaron. Małe gwiazdki, albo małe muszelki. Nigdy nie eksperymentowałem z proporcjami. Trzymałem się tylko zasady że jak nęcę słodko to używam słodkich dodatków, jak owocowo to owocowych dodatków, jak nęcę mięskiem to dodatki są mięsne. U mnie to zawsze skutkuje i jakieś tam rybki meldowały się na haczyku, raz mniejsze, a raz całkiem spore. Efekty były takie, że po przyjeździe na łowisko dowiadywałem się, że od dwóch dni nikt niczego nie złowił, a ja po 2-3 godzinach zaczynałem wyciągać fajne leszcze.
Tak więc moja rada dla wędkarzy nie przesadzajmy z doborem proporcji i nie główkujmy za bardzo po prostu łówmy i relaksujmy się. POŁAMANIA KIJA. :-)

Opinie (14)

użytkownik

Fajny tekst :) 5***** [2013-04-07 10:15]

jacenty

O ukrywaniu zakupionego sprzętu przed żonami można napisać całą książkę. Niestety często część z nas musi działać w konspiracji. Ale przecież też żony przed nami ukrywają ciuchy, buty torebki i inne rzeczy. Takie jest życie. Przy czym kobiety w swojej konspiracji są bardziej wyrafinowane. Ja swój sprzęt trzymam w garażu i jak żona mówi na co ci tyle sprzętu to zawsze jest ta sama odpowiedź, że wszystko jest stare i od dawna nic nowego nie kupiłem. Nie wiem czy w to wierzy czy się z tym pogodziła. Myślę że jak od czasu do czasu kupisz coś żonie to zmieni podejście do Twojego hobby. [2013-04-07 11:56]

roman55

Przemek gratuluję świetnego pióra i trafnych stwierdzeń w nim zawartych jeśli chodzi o kozaczenie przed swoją połowicą. Życzę dużej rybki i przyjemnego wędkowania nowym feeder-kiem. Pozdrawiam ***** [2013-04-07 12:04]

użytkownik

Kijek wydaje się dobry i dokładnie do takich ryb jakie poławiam. Zastanowię się i być może zakupie :) 5 za wpis :) [2013-04-07 12:23]

w-marcin-59

Czytając tekst nie jeden raz pojawił się uśmiech na mej twarzy. A czytając komentarz kolegi JACENTY nie całkiem z kolegą bym się zgodził. Prawdą jest, że te nasze "ładniejsze połowy" zauważą nawet super zakonspirowany zakup. Nieważne jaki by to nie był. Nawet wyśledzą nowy haczyk w naszej ręce. Jednak jeśli one coś sobie kupią to się z tym nie kryją, bo my tego nie zauważymy i znowu jest powód do zgrzytów, że się niczym nie interesujemy i nie komentujemy "oj jakie to ładne, a jakie tanie" choć nieraz coś nas chce trafić, że za takie coś tyle wydała a nam na głupi kołowrotek z 250 zł żałuje. I gdzie tu sprawiedliwość. No i 5. [2013-04-07 12:34]

kamil11269

***** za wpis [2013-04-07 13:23]

ekciak

:D 5***** [2013-04-07 14:11]

model65

stara wypróbowana metoda działa w obydwie strony Ta wędka a...to nie widziałaś jej...już ją mam ze 2 lata Żona robi tak z bluzkami i innymi pierdołami , a ja ze sprzętem i nikt nie jest pewny do końca i nie przyzna się do sklerozy haha [2013-04-07 14:22]

model65

...jeszcze dodam że ja ze swoim robinsonem tritum feederem ekspertem 390/180 do domu skradałem się rok temu ;-) [2013-04-07 14:35]

Arcymisiek

Miło się czytało z mojej strony 5*. Życzę udanego sezonu i wielu pięknych sztuk na nowego kijaszka.:) [2013-04-07 15:26]

lipa43

5 [2013-04-07 15:35]

Lin1992

Kolego to pod nieobecność żony pakujesz wędkę do domu,stawiasz razem z innymi i po sprawie a w razie niepowodzenia akcji idź w zaparte że ta wędka tu była od zawsze a gdy i to nie wypali to mów że nie to nie Twoja wędka :) Musisz sobie jakoś poradzić. :)))) Za fajny wpis pięć zostawiam i pozdrawiam. [2013-04-08 19:42]

vielebny75

szanowny kolego ja mojej małżonce co do kupowania sprzętu wyjaśniłem tak obrazowo, a mianowicie uzasadnienie jest proste:- nie palę to co najmniej 300 zł co miesiąc już mam dla siebie- pod budką z piwem nie stoję a więc minimum kolejna 100 - na te panie jagodzianki nawet nie spojrzę następne 300i tu zadajesz pytanie: kochanie co jest lepsze moje hobby czy wersja nr 1 ?:) na moją małżonkę podziałało w 125% [2013-04-14 08:32]

HARAKIRI

Niestety życie to { nie je walka to je bitwa } i do tego nikt nas nie rozumie - połamania kija życzę a za wpis oczywiście 5!!!. [2013-04-18 14:14]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej