Dwa lata kleniowania na Wkrze
Cezary Perzanowski (czaro93)
2015-07-12
Chciałbym się z Wami podzielić moimi doświadczeniami oraz przemyśleniami dotyczącymi połowu kleni. Tekst ten jest w głównej mierze skierowany do spinningistów, bo tą metodę ukochałem sobie najbardziej. Jak sam tytuł mówi moje doświadczenia głównie (ale nie tylko) opierają się na wielu godzinach, dniach, a nawet kilku latach spędzonych na wędkowaniu nad piękną i urokliwą rzeką jaką jest Wkra. Znajdzie się pewna grupa osób, która kojarzy tą rzekę ale z pewnością znajdzie się jeszcze więcej, którzy jej nie kojarzą. Więc słów kilka o samej rzece, bym mógł zobrazować tej drugiej grupie osób jaki jest model łowiska.
Wkra jest rzeką średniej wielkości, meandrującą przez niziny Mazowsza oraz na znacznie krótszym odcinku w woj. warmińsko-mazurskim, gdzie zaczyna swój bieg pod nazwą Nida. Jeśli chodzi o głębokość to na odcinku, na którym głównie łowię waha się w granicach 1,5 m ale jest b. dużo rynien i dołków o głębokości do 3 m. To co głównie charakteryzuje w/w rzekę jest jej czysta woda, co potwierdza występowanie takich gatunków ryb jak brzana, świnka czy coraz częściej spotykana certa.
Moją przygodę z kleniami zacząłem dokładnie 3 lata temu. Przez pierwszy rok łowiłem je metodą przystawki. Wyniki jak na początek były całkiem dobre, kilka ryb w okolicach 40 cm dla żółtodzioba były sukcesem . Jednak pozostawał pewien niesmak, a może raczej potrzeba wyzwania. Wyzwaniem było to, by spróbować swych sił w łowieniu kleni na spinning. Spinning, czyli mojej ukochanej metody, której poświęcam 90% czasu swojego wędkowania. Teraz już wiecie dlaczego takie poczucie wyzwania. Spławik jest dla mnie raczej odskocznią od niemalże ciągłego spinnigowania.
Chociaż spędzałem dużo czasu ze spinningiem łowiąc szczupaki i okonie, to porywając się na klenie ze spinem czułem, że wkraczam na całkiem inny „teren” i tak też się okazało ale zacznijmy od początku. Pierwsze wyprawy spinningowe zacząłem 2 lata temu wraz z początkiem wiosny. Nie ukrywam, że ten pierwszy rok spinningowania był najtrudniejszy, bo faktycznie był i to bardzo. Niemalże każda wyprawa kończyła się fiaskiem, irytacja i zwątpienie rosło wraz z kolejnymi wyprawami. Dużo miałem przyłowów w postaci szczupaczków i okoni ale przecież nie o te ryby mi chodziło!!! Dało mi to dużo do myślenia i zacząłem przywiązywać uwagę do szczegółów i ostrożności.
Podstawą było obserwowanie zachowania ryb. Wiele razy czas nad wodą spędzałem na obserwacji ich zachowania, do czego zachęcam tych, którzy zaczynają przygodę z kleniami i jaziami. Powiem szczerze, że przeczytanie tego co ludzie piszą albo wysłuchanie ich na dany temat nie dadzą tyle co obserwacja ryb. Obserwacja, a mianowicie podpatrzenie zachowania ryb na własne oczy i zinterpretowanie to na swój sposób. To co mówią ludzie warto traktować jedynie jako wskazówki, a nie gotowe rozwiązania.
Pierwszą zaobserwowaną rzeczą była ostrożność, o której poniekąd wiedziałem. Mój błąd tkwił w tym, że nie zwracałem uwagi na takie detale jak mój własny cień i kolor mojego ubioru. Ryby natychmiastowo płoszyły się, gdy tylko zauważyły poruszający się cień oraz jaskrawe, nienaturalne kolory czyt. mój ubiór.
Kolejną rzeczą był dobór sprzętu. Może zacznijmy od końca zestawu, a dokładniej od przedostatniego elementu, czyli łącznika pomiędzy przynętą, a żyłką. Mowa tu o agrafce, bądź krętlika z agrafką. Niektórym wydaje się to trochę niedorzeczne ale uwierzcie mi ma to duże znaczenie. Nie wystarczy, że założymy byle jaki krętlik z agrafką i będzie wszystko ładnie, pięknie. Element łączenia, żyłki i przynęty ma b. duży wpływ na pracę przynęty. Należy tu używać małych i jednocześnie wytrzymałych agrafek, bądź agrafek z krętlikami. Nawet taki szczegół jak rozmiar za duża agrafka i praca przynęty będzie zakłócona, a w rezultacie spada atrakcyjność przynęty. Polecam tu używać agrafek sprawdzonych firm specjalizujących się w tworzeniu małych łączników np. Jan-Tex, lub Spinwal.
Teraz czas na element jakim jest żyłka. Wielu pewnie domyśli się, że chodzi tu głównie o średnicę i wytrzymałość, i z pewnością ma rację ale nie do końca. Poza tymi parametrami warto zwrócić uwagę na to jaki kolor ma żyłka, jakimi przynętami będziemy łowić (żyłka też ma znaczenie jak pracuje przynęta). Kleń jest cholernie spostrzegawczą rybą i wystarczy, że zbyt duży fragment żyłki jest w wodzie bądź na jej powierzchni i mamy to jak w banku, że kleń nie zainteresuje się przynętą, co najwyżej zwęszy naszą przynętę i albo się spłoszy albo wróci na s tanowisko i kompletnie będzie ignorował wszystko co mu się wydaje za podstęp. Podczas zakupu żyłek polecam średnice w przedziale 0.14-0.18 mm, kolor najlepiej przeźroczysty bądź delikatnie błękitny no i przede wszystkim żyłka dobrych firm gwarantujące wysoką jakość, niestety bazarów ki i inne no name odpadają. Kleń jest silną rybą przy, której cieńsze żyłki odpadają przez swoją małą wytrzymałość, a grubsze są zbyt widoczne. W tym sezonie łowię na żyłkę firmy Trabucco i jestem z niej bardzo zadowolony. Nie poruszam tu tematu plecionek ponieważ jak wcześniej wspomniałem opieram się na łowisku jakim jest Wkra, gdzie woda jest bardzo przejrzysta i plecionka w mojej teorii nie zdała by egzaminu ze względu na jej mniejsze właściwości kamuflujące oraz to, że mokra plećka ma skłonność do tonięcia co przy łowieniu na smużki ma duże znaczenie. Chciałbym także zwrócić uwagę na to, że im grubsza żyłka tym jest także cięższa i przy łowieniu na smużaki, a przede wszystkim na te mniejszych rozmiarów lubi opadać na lustro wody co stawia nas na przegranej pozycji w przechytrzeniu klenia.
Idąc dalej w końcu dochodzimy do tego co obok przynęt tygrysy lubią najbardziej, czyli wędzisko. Wędzisko musi spełniać trzy podstawowe warunki. Musi być możliwie jak najdłuższa, by dać duży zasięg rzutu i kontrole podczas prowadzenia przynęty ale, i niezbyt długa by zapewnić komfortowe łowienie często wśród drzew, krzaków i innych przeszkód. Najlepiej sprawdzają się wędziska w długości 2,70 – 3,00 m, a nawet do długości 3,20 m lecz na rynku królują zdecydowanie wędziska o długościach 2,70 i 2,75 m. Drugim warunkiem jest nie tyle co c.w. wędziska, a raczej jego zdolność ładowania się pod małymi przynętami, co daje nam odległość rzutów co jest bardzo istotne przy łowieniu ostrożnych kleni. Jest wiele wędzisk i mogą mieć podobny c.w., tą samą długość ale rzuty tymi kijami będą zupełnie inne. Trzeci warunek to odpowiednia akcja kija, do którego każdy powinien podejść indywidualnie. Preferuję kije sztywne i początkowo na taki łowiłem klenie ale po kilku miesiącach użytkowania wymieniłem kij na trochę bardziej miękki, po prostu do łowienia kleni i jazi nie pasował mi. Skoro lubię sztywne kije to łatwo więc można domyśleć się, że nie lubię wędzisk o zdecydowanie miękkiej akcji. Dlatego wybrałem kij o akcji, którą oceniam na med.-fast i na chwilę obecną nie chcę wymienić tej wędki za żadne skarby.
Kołowrotek według uznania. Dla mnie musi spełniać dwa podstawowe warunki: dobry hamulec i być dopełnieniem wędki. Co kryje się za słowami dobry hamulec? Kryje się to, że musi oddawać płynnie żyłkę podczas holu ryby co jest ważne w szczególności przy gwałtownych zrywach ryby oraz musi być precyzyjny tzn. powinien mieć dosyć dużo opcji ustawienia wypuszczania nawiniętej linki przy zamkniętym kabłąku. Właśnie dlatego wolę kołowrotki z przednim hamulcem ponieważ, takowe mają większy wachlarz ustawień hamulca. Teraz wyjaśniam co miałem na myśli pisząc o tym, że kołowrotek powinien być dopełnieniem wędki. Kołowrotek ma być dopełnieniem wędki to nic innego jak ma dobrze wyważyć kij. Lubię dobrze spasowane zestawy, jest to trochę pedantyczne podejście ale już taki jestem. Rozmiary najczęściej dające dobre wyważenie wędek w/w przeze mnie to najczęściej 2000-3000. Fajnie jak kołowrotek ma dużą średnicę szpuli tzw. szpule match’ ową, która wypuszcza duże zwoje żyłki co przekłada się na naszą odległość rzutów na plus, co jak wcześniej wielokrotnie wspomniałem jest ważną rzeczą przy „kleniownaniu”.
Na sam koniec zostawiłem przynęty, nie napiszę tu nic nowego, ponieważ na ten temat zostało napisane wszystko. Przynęty możemy podzielić na dwa rodzaje, a mianowicie powierzchniowe oraz pracujące pod powierzchnią.
- Powierzchniowe to nic innego jak słynne smużki, które swoją pracą marszczą lustro wody imitując bezbronnego owada na powierzchni wody. Smużaki polecam głownie wraz z nadchodzącym majem, a dokładniej, gdy nad powierzchnią wody latają różnego rodzaju owady. W okresie letnim na smużaki mam zdecydowanie więcej brań, niż na inne przynęty. Mógłbym śmiało stwierdzić, że smużaki są najskuteczniejszymi przynętami ale mają jeden mankament, a mianowicie duża liczba brań kleni jest nietrafiona. Takie woblery prowadzimy wachlarzem z wysoko uniesioną wędką, tak by żyłka nie miała kontaktu z wodą. Bardzo często spotykam się z tym, że klenie nie reagują na smużaki prowadzone pod prąd płynącej wody dlatego bardzo często prowadzę woblera wraz z nurtem co często przynosi mi zamierzony efekt jakim jest przechytrzenie klenia. Na mojej rzece prowadzę je po całej szerokości, gdyż kleń może stać dosłownie wszędzie ale mimo to należy w szczególności obławiać takie miejsca jak: brzegi graniczące z trawami, krzakami oraz drzewami, miejsca z przyśpieszonym nurtem o głębokości 0,5 – 1,5 m, granice nurtu i wolniejszej wody. Nie wolno omijać także zatopionych drzew kamieni itp. Te obławianie tyczy się smużaków w porze letniej. Nie będę ukrywał, że najlepsze wyniki miałem na woblery A. Lipińskiego, a dokładniej na Bromby i są one dla mnie nr. 1. Dosyć ciekawymi smużakami są także modele: Insect oraz Lil Bug ze stajni Salmo, dający największy zasięg ze wszystkich znanych mi smużaków.
- Przynętą pracującą pod powierzchnią wody będzie każda przynęta od klasycznych woblerów przez obrotówki aż po gumy. Na Wkrze te przynęty stosuję głównie w zimniejszych porach roku oraz nieco rzadziej latem w wietrznych i deszczowych warunkach atmosferycznych. Woblery i obrotówki prowadzę bardzo wolnym wachlarzem z częstymi przystankami w nurcie. Z moich obserwacji wynika, że kleń lubi bardzo wolne prowadzenie co w przypadku zimnych pór roku jest regułą. W lecie też zdecydowanie woli wolne prowadzenie ale czasami lubi jak damy trzy szybkie prowokujące obroty korbką kołowrotka i 3-5 s przerwy. Co polecam? Na pewno Salmo Tiny, Hornety 3,5 cm Bonito w rozmiarze 2,5 cm oraz 3,5 cm. Ważne by taki wobler nie przestawał pracować w nurcie podczas trzymania go. Gumy są ewidentnie zimowymi przynętami i chodzi tu o klasyczne twistery z pojedynczym ogonem jak i podwójnym ogonkiem w rozmiarach max 5 cm. Są dwa rodzaje prowadzenia gum w zimę. Pierwszy to prowadzenie wachlarzem lekko dociążonej gumy tak, by nurt sam był w stanie poprowadzić naszą przynętę co przypomina kleniom niesionego przez prąd robaka lub drobne rybki. Drugi sposób wymaga nieco cięższej główki jigowej, takiej by nasza guma mogła dotrzeć na dno. Kiedy przynęta dotrze na dno prowadzimy ją bardzo wolnym tempem, a nawet szuramy po dnie. Tak prowadzona przynęta ma imitować pijawki pełzające po dnie. Przy tym sposobie najbardziej sprawdzają się twistery w ciemnych kolorach, a najbardziej kolor czarny. Zimą zawsze staram się szukać kleni w spokojnych głębokich miejscach oraz na granicach nurtu i spokojniejszej wody. Ostrzegam, że łowienie kleni zimą jest sportem dla prawdziwych twardzieli pod względem psychicznym jak i fizycznym. Brania są niezwykle rzadkie i chimeryczne, a temperatura i często wiatr tylko utrudniają nam czerpanie przyjemności z naszego wypadu.
Tak na koniec podsumowanie moich doświadczeń i wniosków. Kleń jest rybą bardzo ostrożną i na początku bardzo ciężką do złapania na spinning. Chcąc przechytrzyć ten gatunek ryby należy przywiązywać uwagę od szczegółów związanych zarówno ze sprzętem jak i ze sposobem naszego zachowania nad wodą. Ten gatunek nauczył mnie innego sposobu patrzenia na wodę oraz większego przywiązywania uwagi do szczegółów i szczególików. Mimo poświęcenia tych dwóch lat niemal wyłącznie na spinning za kleniami wiem, że jeszcze wiele tajemnic kryje przede mną ta ryba i jeszcze dużo muszę się nauczyć, więc wędka w dłoń i czas na kolejną wyprawę w poszukiwaniu kleni, tych rekordowych kleni.