
Taka sobie zwykła jemmioła - zdjęcia, foto - 11 zdjęć
Dżdżysty, szary, przedwiosenny dzień
W piątek od południa śledzę prognozy pogody na następnym dzień, gdyż zamierzam razem z synem Mateuszem i siostrzenicą Anią zrobić mały wypad nad jezioro z zamiarem dotlenienia się i poszukania śladów wiosny. Po porannym śniadaniu w sobotni ranek dochodzimy do wniosku, że pomimo braku słońca warto będzie się wybrać na spacer tym bardziej, że temperatura jest dobrze na plusie, a młodzieży po całotygodniowym siedzeniu w szkole i pracy, odrobina ruchu zdecydowanie się przyda. Wiosna za pasem, ale porządne kurtki, trekkingowe buty, rękawiczki i ciepłe czapki będą niezbędne. Przyczynia się do tego pochmurny dzień i kąśliwy wiatr.
Po zaparkowaniu na polanie ruszamy w kierunku kładki od wschodniej strony jeziora. Pomimo faktu, że nie liczyliśmy na jakieś niespodzianki, to zaraz po minięciu bagienka, spotykamy przed plażą pierwsze ślady zwierzyny. Rozrzucona na powierzchni około metra sierść zająca, a o kawałek dalej pstrokate, postrzępione na końcach piórka jakiegoś ptaka. O ile sierść nie wzbudziła w nas większego zdziwienia, o tyle piórka wprawiły nas w zakłopotanie, gdyż nie mogliśmy ich wyglądu skojarzyć sobie z żadnym znanym nam gatunkiem. Czyżby to efekt polowania widzianego i zapewne grasującego w tym rejonie drapieżnego ptaka? Idąc dalej brzegiem jeziora, wśród młodzieży ogromne zaciekawienie zwróciła struktura i wygląd lodu. Oczywiście nie obyło się bez stukania patykiem z pomostu po tafli lodu i sprawdzania jego grubości. Może lodzik jeszcze i gruby, ale coraz mocniej odstępuje od brzegu, odparzony przy najmniejszej zawadzie i niestety kruchy.
Na olszynach oczywiście żerują zawzięcie czyżyki, które zaczęły się jakby bawić z nami w berka. Co podeszliśmy je na odległość kilkunastu metrów, natychmiast odlatywały na kolejne gałęzie olszyny lub w rejon pomostów, zbierając przy okazji wysypane z szyszeczek przez olszynę ziarnka. Po pewnym czasie zaczyna padać mżawka i dobrze, że przechodzimy pod południowy brzeg jeziora i ścianę lasu. Mamy przynajmniej osłonę przed dość porywistym wiatrem. Na osłodę podziwiamy owoce kaliny, które chociaż rzadkie potrafią przyciągnąć intensywnym kolorem wzrok nawet mało spostrzegawczego spacerowicza. Z daleka natomiast zauważamy odsłaniające biały puch, popękane kolby kwiatów pałki szerokolistnej. Przy odrobinie sprzyjającego wiatru rozpocznie się zapewne niedługo spektakl pylenia. Niedaleko przesieki, na tle brązowych liści, wyłaniają się korzenie powalonej sosny i sporej wielkości wykrot. Stanowi on niezłą atrakcję w tej okolicy dla typowych mieszczuchów. Po obejrzeniu leśnej jemioły i mchu na stoku, trochę obłoceni, pociągający nosami, ale w sumie zadowoleni ze wspólnego spaceru, schodzimy na zasłużoną kawę serwowaną w warunkach leśnych. Gorący napój smakuje nam podwójnie. Tak pięknie spędziliśmy niby zwykły, na dodatek dżdżysty i szary, przedwiosenny dzień.
Autor tekstu: Marek Dębicki
![]() | gienio |
---|---|
Dżdżysty, szary, ponury - tylko ten czyżyk ..... trochę mi to pachnie literaturą piękną. Pozdrawiam. (2012-03-13 15:10) | |
![]() | lysy77 |
Piórka to chyba należą do perliczki. (2012-03-19 19:37) | |
![]() | marek-debicki |
Najprawdopodobniej Kolego michale jesteś najbliżej prawdy. (2012-03-20 19:07) | |
![]() | u?ytkownik70140 |
5 (2013-05-10 14:25) | |