Dzień kiełbia - zdjęcia, foto - 5 zdjęć
Wczesny poranek znów powitał mnie nad brzegiem Wielkiej Rzeki.Orzeźwiający chłód osiadających na twarzy mikroskopijnych kropelek rosy dawał do zrozumienia, że lato nieuchronnie zbliża się ku końcowi.Za chwilę krwisto-czerwony rąbek słonecznej tarczy wyłoni się zza horyzontu.Już za moment budzący się dzień da sygnał do rozpoczęcia kolejnych zmagań.Niby rutyna, niby kolejny wypad na ten sam odcinek rzeki a za każdym razem emocje jak wtedy gdy stanąłem tu z wędką po raz pierwszy!Serce w piersi żywiej zabiło na samą myśl jak może być pięknie!
Wyjątkowo niski stan wody sprawił, że Wisła odsłoniła przede mną wiele ze swych zazdrośnie strzeżonych tajemnic.Z łatwością mogłem dostrzec układ prądów, głębokich rynien i wypłyceń.Nurt wyraźnie zwalniał po to by nagle z impetem zaatakować brutalnie wysoką burtę porośniętą wyjątkowo zieloną jak na końcówkę lata trawą.Uwielbiam łowienie w bocznych korytach!To zupełnie inne polowanie niż w głównym nurcie.Jest bardziej dziko, kameralnie - tak jak lubię.Z nieznanych mi przyczyn ryby latem preferują takie siedliska.Być może wabi je tu natleniona woda lub obfitość pokarmu w postaci milionów sztuk narybku.Często są to prawdziwe "żłobki" dla rybiej młodzieży.
Resztki dawnych umocnień brzegowych stanowią doskonałe schronienie.Ich porozrywane bystrym nurtem fragmenty są tu jedynym świadectwem działalności człowieka.Porośnięte kępami wikliny i traw, ledwo widoczne i zdemolowane przez silny prąd są przykładem jak skutecznie natura potrafi przywrócić swoje prawa w miejscu gdzie człowiek próbował brutalnie wydrzeć jej panowanie.Po dawnej opasce pozostało już tylko wspomnienie; kilka wystających patyków, rozrzucone w nieładzie pojedyncze kamienie i duże głazy.Tylko radosny szum przelewającej się nad tym "rumowiskiem" wody wprowadzał pierwiastek życia do tej nieco "apokaliptycznej" scenerii.To jednak tylko pozory...
Bystry obserwator z łatwością dostrzeże setki "oczkującej" poniżej progu wodnego drobnicy.Wystarczy na dłuższą chwilę spokojnie usiąść, posłuchać.Nie wykonując zbędnych ruchów skupić uwagę na tym fragmencie wody.Zapewniam,że warto!To nigdy nie jest czas zmarnowany.Wcześniej czy później jakiś drapieżnik zaznaczy tam swoją obecność.W sposób mniej lub bardziej spektakularny da nam do zrozumienia, że tu jest i rzuca nam wyzwanie!
Uzbrojony w lekki trzymetrowy kij z niewielkim kołowrotkiem, żyłkę "osiemnastkę" i zestaw woblerków miałem nadzieję na spotkanie z ładnym kleniem. Duże osobniki tego gatunku lubiły odwiedzać to miejsce zwłaszcza rano i wieczorem kiedy podpływały z głębokich rynien pod drugim brzegiem w celu zaspokojenia swego apetytu.Jeśli już dochodziło do kontaktu to kończył się najczęściej rozgiętym hakiem mikro kotwiczki lub potwornym kopnięciem, którego nie byłem nawet w stanie zaciąć.Zawsze na pocieszenie zostawały mniejsze klonki, które jako mniej wymagające z radością łowiłem nawet brodząc.Świetna zabawa!
Zacząłem delikatnie z ukrycia wykonując "miękki" rzut małym smużakiem.Prowadziłem przynętę tuż przy brzegu licząc na brutalny atak.Niestety tak się nie stało...Po paru bezowocnych próbach zmieniam przynętę na jaskrawozieloną, płytko nurkującą "baryłkę".Może zainteresuje je coś co buszuje w pół wody? Pół godziny później zaczynam tracić cierpliwość...Zmieniam miejsce i ...kolejny wobler.Bez efektu.Woda jak zaczarowana nie daje mi dziś szans.Gdzie te klenie?!
Pogoda stabilna, ciśnienie w normie a brań jak nie było tak nie ma!Przetestowałem już chyba wszystko co znalazłem w swoim pudełku.Został mi jeszcze jeden niepozorny choć bardzo ładny, ciemny woblerek malowany na kiełbika.Umiejscowienie steru wskazywało że może to być "przynęta podwyższonego ryzyka" bo z pewnością będzie schodzić głębiej.Próba na wodzie wypada interesująco.Woblerek ma ciekawą, niezbyt szeroką pracę.Ładnie lusterkuje a amplituda bocznych drgań jest genialnie wyczuwalna na kiju.
Wracam w okolice przelewu rozmytej, starej główki.Pierwsze rzuty wykonuję ostrożnie, prowadząc przynętę na wysoko uniesionym kiju tuż przy krawędzi przelewu.Stopniowo wydłużam odległość i wreszcie sprowadzam woblerek do dna.Wyraźnie czuję jak wąski ster puka o kamienie...
Nagle uderzenie omal nie wyrwało mi kija z ręki!Nieco zaskoczony docinam delikatnie.Szczytówka mojego Diaflexa grzecznie kłania się wodzie - to lubię!Ryba walczy dziwnie trzymając się dna.Nie jest jednak gigantem bo po kilku próbach pompowania wychodzi do powierzchni i bez trudu daje się podebrać.Na końcu mojego zestawu zagościł mały sum.Przyznaję, że osobliwy to gość w miejscu które bez wahania już dawno temu określiłem jako "typowo kleniowe".Kijanka jest jeszcze dzieckiem i z pewnością nie ma wymiaru więc czym prędzej zwracam wodzie wąsatego brzdąca.
Tu już nie ma sensu szukać ostrożnego klenia.Postanawiam przejść kilkaset metrów w górę rzeki.Znalezienie kolejnej obiecującej miejscówki to nie problem - jest w czym wybierać.Za każdym razem te dzikie miejsca fascynują mnie swą urodą!
Zatrzymuję się przy niewielkiej rafce sąsiadującej z rwącą rynną.Tu aż pachnie grubym "kleniorem"!Zaczynam od głębokiego prowadzenia bo ryb przy powierzchni nie widać.Kiełbik żwawo "przecina" wartki nurt i spływając po łuku wpływa na pogranicze rafki.Zaczep!Cholera!Szkoda, bo już polubiłem ten wobler...
W kilka sekund później huk mojej opadającej ze zdziwienia szczęki rozległ się gromkim echem po nadwiślańskiej "dżungli"!"Zaczep" niewiele sobie robiąc z praw fizyki ruszył bezpardonowo pod prąd!Tego już za wiele..."Rutynowe" zacięcie i już wiem z kim mam przyjemność!Musiałem trafić w bolesne miejsce bo ryba wykonała w metrowej wodzie nagły zwrot niemal stając na głowie.Szaro- marmurkowy ogon z maleńką płetewką ogonową wystający nad wodę dosłownie pomachał mi szyderczo...Nie ma żartów!Natychmiast kieruję kij na wodę niemal równolegle do linki bo sum prze jak "dziki osioł" i nic nie jest w stanie go zatrzymać.Hamulec miarowo oddaje cienką żyłkę a ja podziwiam piękne ugięcie kija.Trudno mi ocenić wielkość ryby ale kaliber zastosowanego sprzętu pozwala niemal bez trudu wskazać niekwestionowanego faworyta tego pojedynku.Nie ma mowy o pompowaniu.Jedyne co mogę zrobić to kontrola napięcia linki i zmuszanie ryby do ciągłego ruchu.Obawiam się o kotwiczkę - oby dała radę!Walka ma charakter "pozycyjny".Obie strony pozostają przy swoim bez nadmiernego forsowania.Na moje szczęście ryba zeszła na spokojną i głębszą wodę nie zdradzając chęci do dalekich odjazdów.Po dobrych dwudziestu lub trzydziestu minutach mój przeciwnik powoli zaczął się denerwować a mnie mdlały ręce.Wszedłem do wody i stojąc w niej po kolana postanowiłem zakończyć sprawę.W drugiej próbie chwytam oszołomioną rybę za żuchwę i wyciągam na piasek.Obaj ciężko dyszymy zmęczeni emocjonującym pojedynkiem.Dał mi popalić!Wąsacz nie należał do okazów sumowego rodu ale jak na swoje "metr z małym hakiem" był niebywale waleczny.Zwróciłem draniowi wolność wciąż nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje...Przecież przyjechałem tu na klenie!
Wracam na miejsce gdzie złowiłem pierwszego sumka.Już nie kombinuję z przynętami.Posyłam woblerek w poprzek nurtu i ściągam go klasycznie po łuku.Nagle czuję tępy ciężar który usiłuje zabrać mi przynętę!Ryba rusza z siłą parowozu w dół rzeki , kij wygina się w pałąk.Kompletnie nic nie mogę zrobić.Na chwilę zwalnia więc próbuję ją podciągnąć ale ani drgnie.Po chwili uderza ze zdwojoną siłą odjeżdżając kolejne kilkanaście metrów. Nagle czuję luz...Kiełbik wraca do mnie ze smętnie rozgiętą kotwiczką.Drżąc z emocji podginam szczypcami odgięty grot haka.Co za dzień!
Kiełb jest już ze mną do końca.Niestety nie mogłem zmienić kotwic na łowisku wściekły na siebie że nie zrobiłem tego w domu.Może gdybym uzbroił go w coś naprawdę mocnego miałbym jakieś szanse...
Kontynuuję łowienie na spokojniejszym odcinku ale bez efektu.Upragnione klenie nie pokazały nawet ogona a mimo to wcale nie czułem się rozczarowany:-) Pod koniec dnia mam jeszcze jedno branie (oczywiście na kiełbika).Sprawcą okazuje się całkiem przyzwoity, na oko siedemdziesięcioparocentymetrowy szczupak, który po efektownej "świecy" wypina się z winy słabej, nadszarpniętej poprzednimi holami kotwiczki...
Mam już dość! Czas na "przegrupowanie" sił - przyda się obu stronom!Gdybym wiedział na co mogę dziś liczyć przyjechałbym tu z "konkretnym" sprzętem ale ...nie wiedziałem!To jest właśnie urok wiślanych łowów.Nie mam prawa narzekać choć "przeciwnik" kompletnie mnie dziś zaskoczył.Najważniejsze, że emocji nie brakowało.To kolejny dowód na to,że tej rzeki nie można się "nauczyć".Nie jest możliwe pełne jej poznanie i odkrycie wszystkich tajemnic które to jednak samo w sobie jako proces jest niebywale dla wędkarza fascynujące!Z wielką pokorą przyjmuję każdą lekcję, której udzieli mi Rzeka bo takiej wiedzy nie da się posiąść z telewizji, mediów, prasy.Trzeba tu być i chłonąć każdy drobny fragment tej układanki, której prawdopodobnie nigdy nikt z nas i tak nie złoży w jedną całość...Mimo to ta "gra" urzeka a gdy woda obdarzy rybą to znak, że dobrze odrobiliśmy lekcję.
Następnego dnia popołudniu znów byłem nad rzeką.Kiełbik znów wylądował na dnie pudełka a ja nałowiłem się "do syta" na smużaki niewielkich kleni, które nagle odzyskały apetyt.Ponownie objęły we władanie swój odcinek rzeki a wszystko wróciło do normy.Jednak na jak długo?Nie wiem.Jestem pewien, że Królowa jeszcze nie raz mnie zaskoczy.Przyznam szczerze, że za każdym razem po cichu na to liczę!:-)
łowienie na kiełbia
Autor tekstu: Piotr Zygmunt
ryukon1975 | |
---|---|
Takie teksty lubię czytać. 5 ***** (2015-02-02 04:59) | |
kaban | |
Z jednej strony zazdroszczę tym którzy łowią w Wiśle możliwości przeżycia takich przygód, a z drugiej Kocham swój nieduży Wisłok... .Opowiadanie super. Pozdrawiam. (2015-02-02 07:40) | |
SVT | |
No to kiełbie w ruch. Posiadam kiełbika z 1980 r. Połamania i pozdrawiam. (2015-02-02 10:47) | |
gosku | |
Chociaż wisłę mam pod nosem to rzadko na niej łowię. Jeziorowe wędkowanie wciągnęło mnie na maksa. Zaczynam nabierać ochoty na rzeczne łowienie. ****** (2015-02-02 15:32) | |
marciin 2424 | |
Nigdy jeszcze nie złowiłem suma na spining,troszkę zazdroszczę Koledze :),ale to może dlatego,że łowisz Piotrek na królowej naszych rzek ,a Ja mam do dyspozycji tylko mój kochany San i Lubaczówkę . To oczywiście nie oznacza ,że w przyszłości nie przytrafi mi się taka przygoda :)Pozdrawiam i Trzymam kciuki ,aby redakcja przyznała Ci tytuł blogera roku *****!!! (2015-02-02 18:50) | |
Pawelski13 | |
@barrakuda81 - po raz kolejny zapodałeś konkretny tekst. Fajnie się czytało. Keep going!:) (2015-02-02 19:00) | |
Jakub Woś | |
Dzień kiełbia, dzień suma, dzień diaflexa... Twój dzień (2015-02-02 20:11) | |
KkLuki | |
Bloger roku ! :)) Pozdrawiam (2015-02-02 21:28) | |
aldente | |
Akcja przeplatana opisami przyrody z odrobiną wielkiej niewiadomej....jak w opowiadaniach Karola Maya:-). Któż z nas nie chciałby uczestniczyć w takim wędkarskim spektaklu?...Pozdrawiam! (2015-02-02 22:28) | |
nizgor | |
Dla mnie zbyt naciągane. To tak jakby złowić 20cm szczupaka. Może i forma tekstu ciekawa ale to nie dla mnie. Nic z tego nie wyniosłem. (2015-02-02 23:15) | |
Diablo | |
nizgor to tak jakby ocenic i skomentować tylko na podstawie zdjęcia. Bardzo podobnym wpisem ( sum złowiony na diaflexa) byłeś zachwycony. (2015-02-03 07:38) | |
u?ytkownik146431 | |
Sum na takim kiju i takiej żyłce to na pewno przednia zabawa. Życzę większego,ale już na odpowiednim sprzęcie. (2015-02-03 08:49) | |
aldente | |
Diablo, to było dobre! ;-)...ale wiesz, są różne dewiacje ;-) Pozdrówka! (2015-02-03 08:55) | |
nizgor | |
No proszę odezwał się portalowy mędrzec. Nadal nie zmieniłem słowa o diaflexie. Tamten sum był znacznie większy. Do piotra nic nie mam i życzę mu jeszcze większego suma. A ty diablo srablo nie wpindalaj sie miedzy wodke a zakąske. (2015-02-03 09:49) | |
Diablo | |
Diablo srablo :) na nic więcej Cie nie stać? Sum 1,1m to nie taki maluszek jak na zestaw kleniowy... no i tamten nie był wcale dużo większy. PS. nie wpindalam się miedzy wódkę a zakąskę raczej między popitkę a zakąskę. Wódka siedzi cicho i nie komentuje :) i wyluzuj bo nic do Ciebie nie mam uważam że oceniłeś wpis na podstawie zdjęcia głównego a nie widziałeś innych. (2015-02-03 11:25) | |
rysiek38 | |
Ach te rzeki ,rzeczki,potoczki .Nieodgadnione i nieprzewidywalne -szkoda że mam tak mało możliwości na kontakt z nimi ale jak już to jest to zabawa przednia a ten "sumik na taki zestaw "to podwójna frajda *****c P.S . Diablo dzięki że mnie wyręczyłeś bo chyba bym użył bardziej niecenzurowanego słownictwa co do tego komentu pewnego SZPECA :-) (2015-02-05 22:31) | |