Fluorocarbon Robinson
Jakub W (Jakub Woś)
2018-07-31
Już kilka lat temu do wędkarskiego asortymentu przebojem wdarł się fluorocarbon. Nowa linka o niesamowitych właściwościach. Linka fluorocarbonowa stworzona z polimeryzowanego związku węgla z fluorem jest nieco mniej wytrzymała na rozciąganie od żyłki, co więc sprawia, że u wielu wędkarzy stała się niezastąpiona?
Musiałem to sprawdzić osobiście. Od dwóch sezonów staram się stosować przypony fluorocarbonowe praktycznie we wszystkich stosowanych przeze mnie metodach. Na początek klasycznie zastosowałem fluorocarbon do łowienia okoni. Jak się okazało rozwiązanie to jest strzałem w dziesiątkę. Dlaczego?
Współczynnik załamania światła jest zbliżony do współczynnika załamania światła wody, co czyni go prawie niewidocznym dla ryb. Ma to ogromne znaczenie zwłaszcza w połowie ryb, które są typowymi wzrokowcami a więc okoni, boleni, kleni czy jazi. Dodatkowo świetnie sprawdza się w miejscach i o porach roku kiedy woda jest najczystsza. Zapewne każdy z nas miał sytuacje kiedy klenie stukały przynętę pyskiem ale nie chciały jej wziąć do pyska. Zazwyczaj powodem tego była ostrożność spowodowana tym, że widziały linkę. Przy fluorocarbonie takie sytuacje praktycznie się nie zdarzają. Ryby są mniej uważne i ostrożne.
Ale czy tylko drapieżniki mogą zauważyć linkę? Oczywiście, że nie. Ryby spokojnego żeru też mają oczy a są jeszcze bardziej ostrożne.
Oprócz tego, że fluorocarbon jest praktycznie niewidoczny w wodzie jest dużo odporniejszy na przetarcia niż żyłka czy nawet plecionka. Świetnie sprawdza się w miejscach z kamieniami, małżami, szczeżujami i innymi stworzeniami, które swoją muszlą mogą przecierać linkę. Kolejny raz sprawdza się świetnie w połowach kleni czy jazi na przelewach i kamienistych rafach. Często aby zwiększyć zasięg rzutu przy połowie tych ryb stosuje się cienkie plecionki, które są bardzo narażone na przecieranie. Plecionka 0,06 nawet w niewielkim stopniu uszkodzona bardzo traci na wytrzymałości. Dlatego stosowanie odpornych przyponów jest bardzo istotne. W tym roku fluorocarbon niezastąpiony okazał się przy połowie leszczy. Ogólnie przy metodzie gruntowej linka ma ciągły styk z dnem a na nim wiele przedmiotów, o które może się uszkodzić. Nowa miejscówka leszczowa niestety jest pełna muszli pozostałych po szczeżujach. Żyłki i plecionki po kilku rzutach ewidentnie były uszkodzone spróbowałem z fluorocarbonem i to był strzał w dziesiątkę.
Niektórzy w fluorocarbonie jako wadę przedstawiają jego sztywność. Rzeczywiście przy tym samym uciągu jest dużo sztywniejszy od żyłki czy plecionki więc przynęta może zachowywać się mniej naturalnie. Dla mnie ta sztywność przy spinningu nie miała znaczenia. Natomiast przy gruntowym łowieniu leszczy stała się zaletą. Na kilka nocek leszczowych ani razu nie splątał mi się zestaw z koszyczkiem gdzie miałem przypon z fluorocarbonu.
Nie stosowałem fluorocarbonu przy połowach spławikowych bo tu rzeczywiście obawiałem się jego sztywności.
Nie stosowałem go również przy połowach szczupaka. Z mojego doświadczenia szczupakom nie przeszkadza przypon stalowy. Wiem natomiast, że duża liczba wędkarzy stosuje fluorocarbon przy połowach szczupaka z tym, że wszyscy są zgodni co do tego, że aby zęby szczupaka sobie z nim nie poradziły jego średnica musi wynosić co najmniej 0,8mm.
Ja stosuje Fluorocarbon Robinson rekomendowany przez MVDE a produkowany w Japonii. Jeśli ktoś nie używał do tej pory fluorocarbonu to zachęcam, na pewno znajdzie zastosowanie w wielu przypadkach.