Gdy zapada zmrok i kładę do snu gniew
Daniel Kruszyna (Portal Carppassion)
2013-03-11
Gdy zapada zmrok i kładę do snu gniew...........................
Kiedyś zdarzyło mi się napisać taki tekścik przyozdobiony banalną muzyką , wspaniale obrazujący problematykę zjawiska o którym chcę napisać w kontekście tego jak je postrzegam.
"Karpiarstwo" – niepisany odłam wędkarstwa który chyba zbytnio od samego wędkarstwa został odsunięty.
Przez kogo?
Czy przez nas samych którzy sobie to "Karpiowanie" tak ukochali podnosząc je do rangi wędkarstwa nadludzkiego? Czy też przez ludzi którzy czegoś się doszukują w tym co tak ukochaliśmy, jednocześnie będących cenzorami wszystkiego co może kogoś fascynować?. Bo komu jak komu ale "karpiarzom" tego nie można odmówić.
Gdy podczas poznańskiej "Rybomanii" padła propozycja współpracy pomiędzy portalem wedkuje.pl a portalem Carppassion zastanawiałem się jak można to wszystko połączyć by choć troszkę zmienić obraz "karpiarza", który ostatnimi czasy bardzo pozytywnie ewoluował , czego nie chcą widzieć przedstawiciele szeroko pojętego wędkarstwa.
Z drugiej strony nasunęło mi się pytanie – może tylko wydaje mi się, że coś się zmieniło? Może tocząc swoją batalię o poprawność, zacząłem ślepo wierzyć w te wszystkie przemiany?
Pokuszę się teraz o analizę zjawiska "karpiowaniem" zwanego.
Karpie , choć musze przyznać że nie tylko, łowię od wielu lat. Przeszedłem kilka buntowniczych zwrotów w swojej "karierze" - od biegania z „pałką” po łowisku i próbami uratowania żywota karpi które nieuchronnie zmierzały na patelnię, do ówczesnych czasów , gdzie największy nacisk kładę na to , by portale o tematyce karpiowej i ich najbardziej podatne na emocje forumowe działy nie przypominały w swojej zawziętości walki o suwerenność zwaśnionych krajów.
Skąd się wzięła ta zajadłość wśród naszej "karpiowej braci"?
Wydaje mi się , że największym czynnikiem który eskaluje problemy jest stan posiadania. Niestety, ale wśród karpiarzy widać najbardziej ten stan posiadania. Ten kto ma większe środki łowi na lepszy sprzęt, co by jeszcze może tak nie elektryzowało, jak wynikająca z ufinansowienia możliwość wyjazdu na lepsze łowiska. Łowiska w których pływają potężne ryby , które jak by nie było zawsze były i chyba na zawsze pozostaną obiektem westchnień tych mniej zamożnych.
Powie ktoś – co za problem. Są dzikie łowiska z wieloma tajemnicami które można odkryć. Potrzeba tylko determinacji. Ja dodam – raczej potrzeba 400lat życia, gdyż poza wyjątkami które są zarezerwowane dla ludzi mającymi szczęście mieć w pobliżu swoich miejsc zamieszkania wspaniałe łowiska wielu z nas ma dostęp do wód w których woda „świeci” od prądu w niej zawartego i jedynym wyjściem sytuacji staje się łowisko komercyjne.
Ktoś również powie – "po co zazdrościć" – jestem ponad tym. Jakoś później podczas rozmów wychodzą przysłowiowe "szydła z wora" , i fakty są niestety brutalnie inne.
Tutaj byśmy musieli zatoczyć błędne koło po naszych przywarach narodowych ,czego niestety nie zmienimy postanowieniami które jakoś szybko stają się ulotne.
Więc wracamy do punktu wyjścia i jesteśmy na swoim łowisku.
Czasami zwykłym "kwadracie", gdzie mamy najbliżej – gdzie każdy z nas idzie na wiele kompromisów , głównie ze samym sobą by pewne rzeczy zaakceptować , bo nikogo nie podejrzewam o to, by łowisko kwadratowe mu się podobało i było obiektem wędkarskich westchnień.
Gdy już jest nad swoją nie do końca ulubioną wodą otoczony rzeszą miłośników wspaniałych ekscytujących holi wśród plączących się zestawów sąsiada ze stanowiska obok oddalonego o 5 metrów, odechciewa się wszystkiego. Nie czas tutaj na morały – ale taki stan rzeczy tłumaczy wiele i to również trzeba w sobie zmienić.
Trzeba powoli zaczać stawać ponad tą manipulacją "karpiowego biznes świata" który na każdym kroku karmi nas teoriami , że prawdziwy „karpiarz” poluje na 40-stki i łowi na TOPOWYCH wodach.
Gdy zaakceptujemy to , że wędkarstwo karpiowe może cieszyć nawet gdy wyniki jakie osiągamy nie zrobią z nas karpiowych cele brytów, prędzej czy później znikniemy z łowisk które po prostu frustrują.
Myślę , że małymi krokami wypracowaliśmy sobie reakcję obronną na tego typu "sprzęciarskie" postrzeganie łowienia karpi i coraz śmielej , co cieszy młodzi ludzie potrafią z podniesioną głową używać sprzętu takiego na jaki ich stać finansowo , co nie powoduje powodu do frustracji i łowić w miejscach które są w zasięgu możliwości ich portfela.
Dlaczego "karpiarz" tak został przez środowisko wędkarskiej braci znienawidzony?
Chyba troszkę z zazdrości choć też co nie podlega dyskusji zbyt wyraźnie próbował zaakcentować swoje wędkarskie JA.
JA ŁOWIĘ REKODRY....................... WYPUSZCZAM RYBY , JESTEM NADWĘDKARZEM.
Szkoda tylko , że już z szacunkiem do drugiego człowieka bywało gorzej.
Generalnie łowienie karpi to bardzo prosta rzecz. Mówię tu o ogólnym sposobie połowu tego gatunku. Duży musi zjeść dużo – jest go więcej musi żerować częściej w walce o swoją wagę itp itd.
Gdy jest go mniej, staje się bardziej przebiegły , choć tak naprawdę to znacznie spadają szanse na jego złowienie z przyczyny prozaicznej jaką jest malejąca konkurencja pokarmowa.
Jak ktoś wierzy , że potrafi cuda robić by je efektywniej łowić bardzo się cieszę , że znalazł w sobie tyle wiary by siebie do tego przekonać bo ja mimo upływu lat jakoś tej wiary nie posiadłem a będąc uczestnikiem "zasiadek" w różnym towarzystwie nie zauważyłem by ktoś robił coś innego niż my wszyscy.
Podstawa to miejscówka i obserwacja wody. Gdy już to zrobimy, czego może dokonać każdy - pozostaje nam tylko jedno. CZAS CZAS i jeszcze raz CZAS. Im więcej go spędzimy nad wodą tym lepsze będziemy osiągali rezultaty.
Jednak jest w „karpiowaniu” coś czego nie zamieniłbym na nic innego.
Namiot , cisza , czas na przemyślenia, na zrobienie zdjęć i na napisanie czegoś co powoduje , że wierzę , że coś po mnie zostanie.
Dyskusję w tym blogu chciał bym pchnąć w kierunku stworzenia vademecum jak postępować by nie siać kontrowersji. Jak postępować by znaleźć porozumienie nad wodą – czego chyba brakuje nam wszystkim wędkarstwo uprawiającym.
Wiem , że jesteśmy trudnym środowiskiem, ale nie zgodzę się , że jesteśmy środowiskiem które zasługuje na tak wielką falę krytyki.
W kolejnej odsłonie moich przemyśleń zabiorę was na wycieczkę po kilku przedsięwzięciach stworzonych przez karpiarzy, które radują serce i mam nadzieję , że spowodują normalne postrzeganie gościa z "zabawkami" nad wodą ;)
Z wędkarskim pozdrowieniem Daniel Kruszyna