Genialne posunięcie nowych władz okręgu płocko-włocławskiego
Piotr Sławiński (soplica)
2009-08-19
Wytłumaczenie jest jedno. Wisła, na której do tej pory rybacy łowili ryby , jest ich już pozbawiona. Wiedzą o tym również wędkarze, którzy przecież płacą składki min. na zarybianie wód. Dotychczasowa polityka zarybieniowa i działania zarządu naszego okręgu doprowadziły do sytuacji, w której największy zbiornik śródlądowy w Polsce, to bezrybie . Dlatego rybacy niechętnie wykupują licencje na połów. Zarząd jednak wychodzi z założenia , że jeśli chcemy nadal mieć możliwość czerpania zysków z rybaków , to trzeba zrobić wszystko, żeby ich zatrzymać, bez względu na koszty takich działań. Szkoda tylko że te koszty przekładają się bezpośrednio na wysokość naszych składek.
To ewidentny przykład krótkowzroczności naszych działaczy. W efekcie doprowadzą do tego ,że nie tylko rybacy, ale i wędkarze przestaną wykupywać licencję i źródełko wyschnie. Nie bardzo rozumiem takie decyzje, ponieważ jesteśmy związkiem wędkarzy , a nie rybaków i powołany przez nas zarząd powinien w pierwszej kolejności zadbać o nasze interesy, a rybaków dopuszczać jedynie w sytuacjach koniecznych. Zarząd zasłania się tym, iż PZW działa na podstawie ustawy o rybactwie , a nie o wędkarstwie , bo takiego aktu prawnego po prostu nie ma . To z kolei jest już winą słabego lobbingu na rzecz wędkarstwa , który leży w gestii zarządu głównego. I tu koło się zamyka.
Ponieważ nasz zarząd i dyrekcja okręgu sympatyzuje od dawna z rybakami , bardziej jak z wędkarzami , nie powinny nas dziwić takie decyzje. Ale zapomina o statutowych obowiązkach. Podczas rozmowy z prezesem naszego okręgu, odniosłem wrażenie, że ta rozmowa jest mu nie na rękę i jedyny argument jaki słyszałem, to właśnie zasłanianie się ustawą mówiąca o konieczności odłowów rybackich. Owszem zgadzam się, że przepisów trzeba przestrzegać , ale zamiast kontrolnych odłowów wystarczy zebrać dane z naszych rejestrów połowów. Po co wprowadzono te kontrowersyjne rejestry? Ano właśnie po to, by otrzymać wiedzę na temat stanu zarybieniowego naszych wód.
Wydano nasze pieniądze na druk książeczek , z których teraz nikt nie chce skorzystać. Paranoja. Ponieważ środki uzyskiwane z rybactwa w większości zostają właśnie w kasie okręgu, od dawna nasze władze działają tak , jakby bardziej reprezentowały interesy rybaków niż wędkarzy. Pewnym jest , że ten brak nadzoru nad tymi pieniędzmi przez zarząd główny PZW, daje większą wolność w dysponowaniu tymi środkami. Dlatego rozmawiając z Prezesem , czy z dyrektorem okręgu odnosi się wrażenie , że dodzwoniło się do spółki rybackiej , a nie do PZW. Często słyszy się o nieprawidłowościach , kumoterstwie i kolesiostwie w naszym okręgu. Informacje te jednak nie są nagłaśniane, ponieważ brak jest osoby, która publicznie by je potwierdziła. Ale w każdej plotce jest trochę prawdy.
Mam wrażenie że nowy zarząd , to znowu klika osób myślących jedynie o własnych interesach i robiących je za nasze pieniądze. Bo z rachunku ekonomicznego jednoznacznie wynika, że lepiej jest mieć rybne wody i większą rzeszę opłacających składki wędkarzy niż bezrybie i na nim jeszcze rybaków . Załóżmy ,że licencję rybacka wykupuje 17 rybaków (tak wynika z naszych źródeł) i płacą oni łącznie ok. 300tys. zł rocznie za licencję. Jasne jest, że nie robią tego charytatywnie i muszą te pieniądze w postaci ryb odzyskać i jeszcze zarobić. To oznacza, że my musimy zarybić tę wodę znacznie większą ilością narybku, bo przecież jego przeżywalność jest niewielka. Robimy to głównie z naszych składek , bo losu wszystkich pieniędzy pozyskanych z licencji rybackich nikt tak do końca nie zna.
Taka sytuacja , gdzie pozwolenia na rybactwo wydawana jest przez okręg i potem występuje brak kontroli nad dalszymi ich losami, rodzi możliwości korupcyjne. Powinno się przed wydaniem takiego zezwolenia w stu procentach zabezpieczyć możliwość nadzoru nad realizacją zezwoleń. A co my mamy? Praktycznie całkowity brak kontroli wód. Mało tego , rybak złapany na kłusowaniu może liczyć na wstawiennictwo naszego związku i próby załagodzenia sprawy. Ostatnie zdanie odnosi się do konkretnej sytuacji , w której to przedstawiciel naszego okręgu , przekonał policję do odstąpienia od oskarżenia rybaka, w zamian obiecując wymierzenie kary przez związek.
Sprawa jest o tyle dziwna , że rybak złapany już po raz któryś z kolei, nie chciał przyjąć mandatu od PSR w wysokości pewnie ok. 200-300zł. i poprosił o skierowanie sprawy do sądu. Po jakimś czasie na policji zjawili się przedstawiciel okręgu i PSR , oraz żona rybaka tłumacząc, iż rybak zostanie ukarany przez PZW, jako dysponenta wody. Dziwi mnie fakt , że rybak niechcący zapłacić 200-300 zł mandatu, godzi się na karę 1000 zł, zaproponowana przez PZW. Sprawa miała miejsce już jakiś czas temu , ale z naszych informacji wynika, że rybak nadal kary nie uiścił. Czyżby godząc się na takie rozwiązanie wiedział z góry, że nie będzie musiał nic płacić? Co by było gdyby w to miejsce złapano wędkarza, który nie opłacił karty wędkarskiej i tym samym wyrządził znacznie mniejszą szkodę ( choć takiej postawy też nie pochwalam).
Moim zdaniem każdy rybak złapany na wykroczeniu powinien mieć natychmiastowo zabraną licencję i brak możliwości jej ponownego otrzymania. Tylko takie posunięcia pozwoliły by , zastanowić się dwa razy przed zrobieniem czegoś niezgodnego z umową licencyjną, czy ustawą o rybactwie. A kto za to wszystko płaci , ano my wędkarze którzy nie mamy innego wyboru jak słuchać grzecznie zarząd okręgu , jeśli chcemy nadal oddawać się naszemu hobby. Z tym tylko, że kiedyś siedziało się nad wodą i łowiło ryby , a teraz pozostało nam tylko siedzenie. Myślę jednak ,że Panowie z naszego zarządu powinni to przemyśleć , żeby siedzenie przypadkiem nie stało się ich udziałem.----------------- MAM PRZY OKAZJI PROŚBĘ DO WSZYSTKICH WĘDKARZY NASZEGO OKRĘGU I NIE TYLKO, O INFORMOWANIE NAS NA NASZYM FORUM (http://rybawpaski.mixxt.pl/) O TEGO TYPU INNYCH DZIAŁANIACH NASZEGO ZARZĄDU OKRĘGU. TE INFORMACJE POTRZEBNE SĄ NAM DO PODJĘCIA DZIAŁAŃ MAJĄCYCH NA CELU ZAINTERESOWANIE ODPOWIEDNICH SŁUŻB TYMI NIEPRAWIDŁOWOŚCIAMI.