Godzina z Mistrzem
Grzegorz Wysopal (GrzesQ)
2012-02-18
Odwiedziłem między innymi skuty lodem zbiornik Pniowiec.
Spacerując wzdłuż brzegu spotkałem przedstawicieli koła Rybnik, którzy na tarlisku robili z lodu ser Szwajcarki, który korzystnie wpłynie na dotlenienie rybostanu. CHWAŁA ZA TO !!
W zatoce przy plaży na Pniowcu ujrzałem z daleka wędkarza, który stoi na lodzie i macha ręką (później się dowiedziałem że tak skutecznie poławia się piękne OKONIE). Gdy podszedłem bliżej poznałem znajomego Pana Henryka, zapalonego podlodowca i znawcę wszystkiego co pływa w wodzie i ma uzębienie.
Po krótkiej rozmowie i gdy poinformowałem Pana Henryka że jeszcze nigdy nie łowiłem z lodu i nie wiem o co w tym chodzi już była przygotowywana dla mnie wędka !!! I tak zaczął się mój sezon wędkarki 2012!!
Po wypełnieniu formalności, otrzymałem do ręki SPRZĘT!!! Popatrzyłem na niego i pomyślałem tylko – CO JA MAM Z TYM ZROBIĆ. No ale Pan Henryk przeprowadził skrócony lecz rzeczowy instruktaż no i zacząłem szaleć. Gdy dokonałem kilkadziesiąt ruchów wędką ( połów na błyskę ) Pan Henryk powiedział że mam założoną skuteczną przynętę tylko muszę popracować nad techniką – jak to wypowiadał ja już coś ciągnę z dna i nie był to pień drzewa czy inna puszka piwa tylko NAJPRAWDZIWSZA RYBA ! No i oszalałem, walka z rybą – zacięcie, sprawdzenie hamulca i inne analizy, jeszcze sekunda i szukałbym podbieraka – normalnie poczułem się jakbym holował Żarłacza Tępogłowego ( po tybetańsku zwany: Carcharhinus leucas ) tzn. pełna mobilizacja. A Pan Henryk patrząc jak się produkuję nad tą dziurką, rzekł : Grzegorz po prostu wyjmij tą rybkę z przerębla :). Jak tu panika a obok słyszę radę Pana Henryka z odrobiną ironii. Szok.
W ten sposób łowiąc pierwszy raz w życiu z lodu złowiłem pierwszego okonia, który mierzył aż 19cm ale byłem „zadowolniony”. NO I PIERWSZY MÓJ DRAPIEŻNIK W TYM ROKU ( dobrze się zapowiada, bo potrzebowałem na to 15 minut! Pomyśleć co się będzie działo po pierwszym Maja :) ). Otrzymałem skromne gratulacje i zachętę do kolejnego spróbowania.
Kątem oka ( w reklamie słyszałem że go nie mam ) zerkałem na technikę połowu Pana Henryka i starałem się choć trochę robić coś podobnego tzn. podnosić, szarpać to w prawo to w lewo. No i znów to poczułem ale tym razem już wiedziałem że to coś jakby pień drzewa Lapacho ( gdyby ktoś nie wiedział drzewo to rośnie w południowej Ameryce ;) po peruwiańsku zwane Tabebuia impetiginosa ), lecz tuż pod lodem wyłonił się piękny trzydziestocentymetrowy Okoń.
Cóż, piękny początek roku z drapieżnikiem i to tym który w Naszych wodach jest tak niedoceniany i niejednokrotnie jest traktowany jak szkodnik dla mnie to ryba którą trudno złowić i do tego wyjątkowo długo rośnie. Szanujmy tą rybę gdyż ciężko już o sztuki 30-35cm a co dopiero większe.
Perca fluviatilis – drapieżnik doskonały.
Dzięki Panie Henryku za godzinę przygody.
Pozdro….