Hiszpańskie sumy i szwedzkie łososie - relacja z wypraw
Andrzej Zdun (Andrzej)
2008-05-09
Opowiem dziś o moich dwóch niedawnych wyprawach zagranicznych. Podczas pierwszej z nich udałem się wraz z kolegami na sumy nad hiszpańską rzekę Ebro, przedostatni tydzień kwietnia spędziliśmy natomiast na duńskiej wyspie Bornholm, gdzie m.in. braliśmy udział w zawodach trollingowych.
Podczas pierwszej wyprawy nie mieliśmy szczęścia do pogody. Co prawda kwiecień jest w Hiszpanii bardzo dobrym miesiącem na łowienie sumów, ponieważ w Ebro odbywa się wówczas tarło karpia, za którym podąża ten wąsaty olbrzym, ale plany może pokrzyżować zła pogoda i tak było w tym przypadku. Niska temperatura sprawia bowiem, że tarło karpia się opóźnia i zarówno karpia, jak i suma trzeba szukać w głębszych warstwach wody, a to nie jest takie łatwe. Nawet dla wytrawnego wędkarza.
Pech chciał, że dosłownie na tydzień przed naszym przyjazdem znacznie się ochłodziło i to do tego stopnia, że nad rzeką łowiliśmy w kurtkach, podczas gdy zawsze o tej porze roku mieliśmy na sobie jedynie kąpielówki. Z powodu niskiej temperatury musieliśmy też zrezygnować z przyjemności jedzenia na dworze. Dodatkowym utrudnieniem był szybko zmieniający się poziom wody. Rzeka “rosła” przez co rzucony danego dnia pelet następnego ranka znajdował się gdzie indziej, więc musieliśmy przenosić się w coraz to nowe stanowiska. Efekt wyprawy: dwa sumy – jeden ważył 50 kg i mierzył 1,20 m, drugi 38 kg (1,70m). Połowiliśmy za to sporo karpi średnio o wadze 7-8 kg, jeden z kolegów miał na swoim koncie 60 sztuk, z których największa ważyła 16 kg.
Więcej szczęścia mieliśmy na Bornholmie, gdzie na zaproszenie szwedzkiej telewizji braliśmy udział w zawodach trollingowych. Byliśmy tam od 22 do 27 kwietnia. Pogoda sprzyjała, a to dlatego, że na Bornholmie nie było w tym roku zimy i woda miała idealną temperaturę.
Z ciekawostek powiem, że organizatorzy zawodów wprowadzili ograniczenie w ilości używanych wędek – 1 łódka – nie więcej niż 10 kijów. Nie spodobało się to Szwedom, którzy przyzwyczajeni są do łowienia na 12, a nawet 14 wędek. Chodziło jednak o wyrównanie szans wszystkich drużyn. Wymiar ochronny łososia wyniósł 73cm, a limit dzienny 6 sztuk.
Wyniki zawodów nie były jednak imponujące, ponieważ na 270 łodzi biorących udział w zawodach jedynie 119 złowiło jakąś rybę, pozostała część nie. My niestety również znaleźliśmy się w tej grupie, ale uważamy się za przegranych. Podczas 3 dni trollingowania przepłynęliśmy ponad 300 km, a to bardzo dużo. Poza tym panowały za to doskonałe warunki do łowienia z brzegu troci i łososi. Stało się tak dlatego, gdyż, jak wcześniej wspomniałem, na Bornholmie praktycznie nie było zimy, przez co woda się nie wychłodziła i miała idealną temperaturę 4 stopni. W efekcie ryby mogły wcześniej spłynąć do morza i dłużej żerować, przez co już kwietniowie okazy były świetnie podżerowane i ubarwione. Trzech wędkarzy z naszej ekipy złowiło z brzegu w 27 troci i łososi, z czego połowę stanowiły srebrne ryby.
Teraz ponownie wybieramy się do Szwecji. Do czerwca będziemy polować na szczupaki.