I zawody podlodowe- jezioro Łańskie 2012
Tomasz Adamski (Atomo)
2012-03-06
Celem naszej wyprawy było jezioro Łańskie, położone w pięknych lasach podolsztyńskich. Ośrodek Caritas którego byliśmy mieszkańcami znajduje się we wsi Rybaki nieopodal jeziora. To miejsce, a w zasadzie ten cały akwen do połowy lat 90-tych był niedostępny zwykłym śmiertelnikom. Nad jego brzegami pojawiali się najważniejsi politycy, tacy jak: Gomułka, Gierek, Jaroszewicz, Wałęsa, Suchocka i inni. Mogli oni korzystać z jeszcze zasobnych w ryby wód jak i dóbr które skrywały się w lasach. Więcej o tym magicznym miejscu i jego historii można przeczytać w książce Wiesława Białkowskiego ”Łańsk bez kurtyny, Tajne, Łamane przez poufne”- szczerze polecam.
Wróćmy jednak to do naszej wyprawy. Na starcie w sobotni dość wietrzny poranek stawiło się łącznie 29 osób. Jak zwykle na szczególną uwagę zasługuje obecność i poczynania koleżanki Justyny, która również prawie jak zwykle, dokopała prezesowi. Ile to jeszcze potrwa…??? Ja się bardzo cieszę i serdecznie gratuluje złowienia największej ryby wyjazdu(okoń 25 cm). Po krótkiej odprawie i wyjaśnieniu wszystkim gdzie i w jakich godzinach łowimy udaliśmy się na łowisko. Lodu było „od metra” a w zasadzie użycie jednostki „łokieć” i nowe powiedzenie „od łokcia” było by bardziej adekwatne. Ryby również dopisały. Nie powalały wielkością. Jedyną dopuszczoną techniką była „mormyszka”. Liczba wędek była dowolna. Niektórzy upatrywali sukces w ilości wędek, jak pokazały wyniki, nie zawsze mieli racje. Po 2 sygnale danym przez sędziego głównego wszyscy rozpoczęli wiercenie. Do przerębli jako zanęta trafiał głownie jokers, którego nie było łatwo kupić przed wyjazdem, a jego cena była wręcz astronomiczna. Niektórzy sypali również zanęty spożywcze, głownie wersje Winter. Trudno ocenić co było lepsze. Z pewnością ryb trzeba było szukać. Głownie trafiały się płotki i małe okonki. Każdy posiadał ze sobą miarkę lub przymiar i tylko ryby spełniające nasze wymogi(15 cm) mogły trafić do pojemników z wodą, a potem do ważenia. Na uwagę zasługuje fakt, iż prawie wszystkie ryby w dobrej kondycji wróciły do wody. Zawodnicy rozstawili się głownie przy trzcinach. Tam głębokość oscylowała w okolicach 3m.Czym dalej na wodę, tym głębiej. Kolega Wojtek Górski w rejonie gdzie ja łowiłem wysunięty był chyba najbardziej. Głębokość oscylowała w okolicach 7-8 m i jak podpatrywałem to i tam można było liczyć na rybki. Niestety dość upierdliwe było opuszczanie mormychy do dna, ale zawsze można było liczyć na coś większego. Niektórzy ze startujących udali się w lewo i tam mogli liczyć na agresywne brania krąpi, których wielkość bardzo często odbiegała od magicznych 15 cm. Nad prawidłowym przebiegiem zawodów czuwał niestrudzony kolega-sędzia Jarosz, który wyposażony w sanki i wagę chodził po sektorze ważąc rybki. Wyniki po pierwszej turze pokazały że aby być w czołówce trzeba było mieć ok. 0,8-1 kg rybek. Sektor A, a zarazem I ture wygrał nasz nowy kolega Piotr Latoszek z wynikiem 1325 pkt, drugi był kolega Adamski 990 pkt, na trzecim miejscu uplasował się Kulka Michał ex aequo z Andrzejem Stenclem z wynikiem 850 pkt.
Pomiędzy turami zawodnicy mieli godzinkę przerwy.W trakcie jej trwania niektórzy ustalali taktykę na kolejny czas łowienia. Inni „reanimowali” swoje bałałajki, zmieniali kiwoki oraz mormyszki. Fotoreporter miał też możliwość sfotografowania uczestników wyjazdu podczas tzw. „popasu”. Gorąca herbatka w takiej scenerii smakowała wybornie. Czas płynął szybko i nawet się nie obejrzeliśmy jak sędzia dał znać do rozpoczęcia kolejnej tury zawodów. Kolega Tomek Kosiński wyruszył z wielkim animuszem. Kto pierwszy wywierci i zwabi do siebie rybę będzie miał większe szanse. Ryby są jednak nieprzewidywalne i to jest w nich piękne. Wracając jednak do naszego rybałkowania. Większość zawodników udała aż na sam koniec strefy, w okolice trzcinowiska. Tam jednak dominowała mała płotka, którą i tak bardzo ciężko było skusić do brania. Znowu trzeba było ryby szukać. Niektórzy z uczestników nie szli daleko , trudno powiedzieć czy mieli nosa czy też ogarnęło ich lenistwo. Jak się potem okazało, był to strzał w dziesiątkę. Kolega Marek Sobiewski niespodziewanie wygrywa turę 1590 pkt. Jak się potem okazuje spina mu się również kilka ładnych płotek. Mógłby być to wynik w okolicach 2 kg- brawo!!! Marcin Konszkow również pięknie połowił i z wynikiem tylko o 10 gr mniej od Marka plasuje się na 2 miejscu. Trzecie miejsce w II turze zajmuje Piotr Latoszek(1470 pkt) i to właśnie On wygrywa całe zawody(2795 pkt). 2 miejsce przypada w udziale Adamskiemu Tomaszowi(2120 pkt), 3 miejsce zajmuje Michał Kulka z wynikiem(1645 pkt). Największą rybę zawodów- okonia 25 cm, złowiła nasza jedyna startująca kobieta -Justyna Stefanek. Wieczorem pod zawodach w ośrodkowej stołówce odbył się suty poczęstunek. Stoły uginały się od mięsiwa i innych specjałów. Po zaspokojeniu pierwszego głodu sędzia ogłosił wyniki i wręczył puchary oraz czapeczki.
Dnia następnego organizator przewidział czas wolny. Każdy robił co chciał. Jezioro Łańskie ma prawie 1000 hektarów. Było więc wiele powierzchni to eksploracji. Na uwagę zasługuje fakt iż kolega Eugeniusz Świątkowski złowił niewielką sieję. Niestety czasy kiedy tej przepięknej ryby z rodziny głąbielowatych w naszych wodach było sporo minęły. Niestety chyba bezpowrotnie.
Nasze pierwsze tegoroczne zawody podlodowe oceniam bardzo dobrze. Rybki dopisały, atmosfera była bardzo miła. Nie obyło się jednak bez błędów. W I turze, sędzia omyłkowo wpisał zbyt mała wagę ryb złowionych przez kolegę Tomka Kosińskiego. Mam nadzieje, że osoby odpowiedzialne wyciągną z błędów wnioski i nie będą ich więcej popełniać. Kończąc tą relacje, chciałbym podziękować wszystkim organizatorom oraz osobom które czynnie włączyły się w przygotowanie tych zawodów. Do zobaczenia na kolejnych zawodach, być może jeszcze na lodzie.
Tomasz”Atomo”Adamski