Imieninowy pstrąg na cokolwiek
Jarosław Urban (minus)
2012-01-22
W związku z tym, że kufli było więcej niż dwa na łowisku byliśmy dopiero około 10, ale wychodząc z założenia że zimą ryby, jeśli żerują to robią to przez cały dzień byliśmy przekonani, że spotkamy się tego dnia z grubym lorbasem. No może z tą otyłością trochę przesadziłem bo jak wiadomo w styczniu pstrąg po odbytym tarle są smukłe jak uklejki, tak czy inaczej nadzieja na złowienie pstrąga była duża.
Jak już wspomniałem Tomek jest wędkarzem okolicznościowym więc sprzęt dla niego przygotował Patryk, i tak stojąc przy samochodzie na pytanie Patryka jaką chce przynętę na początek odpowiedź Tomka była prosta – cokolwiek.
Postanowiliśmy obłowić odcinek pomiędzy dwoma mostami, Wierzyca jest tu bardzo obiecująca, szeroka jak na rzekę górską i niezliczoną ilością zakrętów z głębokimi rynnami, i atrakcyjnych wlewów pomiędzy zatopionymi drzewami. Teoretycznie idealne warunki dla kropków.
Łowiąc pstrąga najczęściej kieruję się w górę rzeki jednak tym razem postanowiliśmy iść w dół, Tomek i Patryk poszli lewym brzegiem, a ja wybrałem prawobrzeżną Wierzycę aby nie robić tłoku a poza tym abyśmy obłowili wszystkie atrakcyjne miejsca gdzie może się ukrywać ryba.
Było bezwietrznie z temperaturą w oscylującą w okolicach zera, dookoła świeży mokry śnieg, to wszystko tworzyło niepowtarzalną scenerię. Do pełni szczęścia brakowało jedynie ryb.
Na pierwszej prostej usłyszałem głośny śmiech Tomka i ujrzałem wygięty kij – brzmiał jak John Wilson podczas holu ryby. Obserwowałem to stojąc nieco w tyle i sam się zaśmiałem. Po chwili pstrąg był na brzegu i po wyczepieniu odzyskał wolność. Ryba miała 36 cm. Przynęta na jaką się skusił pstrąg to oczywiście „cokolwiek”, które założył przy samochodzie Patryk. W tym momencie rzuciłem okiem na moje cztery pudełka z woblerami, obrotówkami, jigami, kogutami i wahadłami i zastanowiłem się po co ja to dźwigam skoro Tomek łowi ryby mając „cokolwiek” w postaci jednej obrotówki.
Zachęceni złowioną rybą ruszyliśmy dalej. Woda w tym miejscu aż pachniała pstrągiem, pogoda była idealna, a brak presji wędkarskiej zachęcał jeszcze bardziej. Po około 10 minutach zauważyłem, że Tomek wraca twierdząc, że już złowił rybę i idzie do samochodu. My z Patrykiem ruszyliśmy dalej w dół rzeki. Próbowaliśmy wszystkich przynęt i nie było kontaktu z rybą, nie próbowaliśmy jedynie łowić na „cokolwiek” – bo nie mieliśmy.
Kolejny zakręt, kolejne zwalisko, kolejna rynna i nic, u Patryka też brak kontaktu z rybą. Po przejściu połowy dystansu pomiędzy mostami miałem jedno uderzenie w wahadłówkę. Trochę zły, że nie udało mi się zaciąć ryby skupiłem się na wahadłach i obrotówkach. W końcu jest – mały kropek na wahadełko w kolorze starego srebra z domieszką mosiądzu. Mały, chudy ale cieszy, nawet nie zrobiłem zdjęcia bo bałem się, że zaraz się przekręci i nie chciałem go męczyć. Uderzył w przynętę pod zwaliskiem drzew, tam wachlarzem wprowadziłem błystkę i bawiłem się szczytówką prowokując pstrąga do brania.
Kolejny kilometr nie przyniósł żadnych efektów, dzwonię do Tomka, żeby podjechał samochodem do następnego mostu i szedł w naszą stronę. Spotykam miejscowych wędkarzy i chwilę rozmawiamy, dopytuję się bo nie znam tej wody i dowiaduję się że pstrągi owszem były, lipienie też były ale obecnie nie jest łatwo złowić okazałego kropka. Oglądam kilka zdjęć w telefonie komórkowym napotkanego wędkarza – piękne lipienie, ładne pstrągi, jednak zdjęcia są sprzed 3 lat. Opowiadam o pstrągu mojego brata i o przynęcie zwanej „cokolwiek” i po chwili śmiechu rozstajemy się życząc sobie „połamania”. Trochę zrezygnowany omijam kilka miejscówek i spotykam Tomka idącego od mostu. Staję jeszcze na chwilę na moście aby posłuchać szumu wartkiego w tym miejscu nurtu Wierzycy. Rozglądając się dookoła zauważam jeszcze jedno miejsce poniżej mostu gdzie się udaję oddać pożegnalny rzut wahadłówką. Rzucając pod drugi brzeg wolno sprowadzam przynętę pod zatopiony konar na małym wypłyceniu – Branie! Jest kolejny mały pstrążek na pożegnanie. Sytuacja podobna do tej z pierwszym dzisiejszym pstrągiem. Wyczepiam ostrożnie, robię zdjęcie i wypuszczam prosząc aby zawołał dziadka. Dziadek jednak nie przypłynął a na nas już czas. Piękna okolica zachęca do odwiedzin, jednak ilość ryb jaka tam występuje powoduje, że trzeba poszukać nowych miejsc na Wierzycy i tam zabrać Tomka z jego najskuteczniejszą przynętą na pstrąga.