Zaloguj się do konta

Imieninowy pstrąg na cokolwiek

Dzień 21 stycznia to nie tylko Dzień Babci, to również imieniny Jarosława, postanowiłem więc w dniu swoich imienin wybrać się na pstrąga na jedną z górskich rzek pomorza. Górna Wierzyca to kraina pstrąga i lipienia, dolny zaś odcinek ujściowy w okolicach Gniewa to miejsce prawdziwego oblężenia amatorów troci i łososi wchodzących tam na tarło z Wisły. Jako że w Gniewie w poszukiwaniu troci już byłem w tym roku, postanowiłem wybrać się tym razem na nieznany mi do tej pory górny odcinek tej malowniczej rzeki aby zmierzyć się z pstrągiem potokowym. Wieczór poprzedzający naszą wyprawę spędziliśmy miło z moim bratem i jego synem przy kufelku piwa słuchając listy przebojów Trójki i dyskutując między innymi nad strategią wyprawy i przynętami. Mój brat Tomek jest zdeklarowanym myśliwym i raczej jest zwolennikiem zasiadek na dzika, natomiast jego syn Patryk i ja jesteśmy poszukiwaczami przygód z wędką w dłoni.
W związku z tym, że kufli było więcej niż dwa na łowisku byliśmy dopiero około 10, ale wychodząc z założenia że zimą ryby, jeśli żerują to robią to przez cały dzień byliśmy przekonani, że spotkamy się tego dnia z grubym lorbasem. No może z tą otyłością trochę przesadziłem bo jak wiadomo w styczniu pstrąg po odbytym tarle są smukłe jak uklejki, tak czy inaczej nadzieja na złowienie pstrąga była duża.
Jak już wspomniałem Tomek jest wędkarzem okolicznościowym więc sprzęt dla niego przygotował Patryk, i tak stojąc przy samochodzie na pytanie Patryka jaką chce przynętę na początek odpowiedź Tomka była prosta – cokolwiek.
Postanowiliśmy obłowić odcinek pomiędzy dwoma mostami, Wierzyca jest tu bardzo obiecująca, szeroka jak na rzekę górską i niezliczoną ilością zakrętów z głębokimi rynnami, i atrakcyjnych wlewów pomiędzy zatopionymi drzewami. Teoretycznie idealne warunki dla kropków.
Łowiąc pstrąga najczęściej kieruję się w górę rzeki jednak tym razem postanowiliśmy iść w dół, Tomek i Patryk poszli lewym brzegiem, a ja wybrałem prawobrzeżną Wierzycę aby nie robić tłoku a poza tym abyśmy obłowili wszystkie atrakcyjne miejsca gdzie może się ukrywać ryba.
Było bezwietrznie z temperaturą w oscylującą w okolicach zera, dookoła świeży mokry śnieg, to wszystko tworzyło niepowtarzalną scenerię. Do pełni szczęścia brakowało jedynie ryb.
Na pierwszej prostej usłyszałem głośny śmiech Tomka i ujrzałem wygięty kij – brzmiał jak John Wilson podczas holu ryby. Obserwowałem to stojąc nieco w tyle i sam się zaśmiałem. Po chwili pstrąg był na brzegu i po wyczepieniu odzyskał wolność. Ryba miała 36 cm. Przynęta na jaką się skusił pstrąg to oczywiście „cokolwiek”, które założył przy samochodzie Patryk. W tym momencie rzuciłem okiem na moje cztery pudełka z woblerami, obrotówkami, jigami, kogutami i wahadłami i zastanowiłem się po co ja to dźwigam skoro Tomek łowi ryby mając „cokolwiek” w postaci jednej obrotówki.
Zachęceni złowioną rybą ruszyliśmy dalej. Woda w tym miejscu aż pachniała pstrągiem, pogoda była idealna, a brak presji wędkarskiej zachęcał jeszcze bardziej. Po około 10 minutach zauważyłem, że Tomek wraca twierdząc, że już złowił rybę i idzie do samochodu. My z Patrykiem ruszyliśmy dalej w dół rzeki. Próbowaliśmy wszystkich przynęt i nie było kontaktu z rybą, nie próbowaliśmy jedynie łowić na „cokolwiek” – bo nie mieliśmy.
Kolejny zakręt, kolejne zwalisko, kolejna rynna i nic, u Patryka też brak kontaktu z rybą. Po przejściu połowy dystansu pomiędzy mostami miałem jedno uderzenie w wahadłówkę. Trochę zły, że nie udało mi się zaciąć ryby skupiłem się na wahadłach i obrotówkach. W końcu jest – mały kropek na wahadełko w kolorze starego srebra z domieszką mosiądzu. Mały, chudy ale cieszy, nawet nie zrobiłem zdjęcia bo bałem się, że zaraz się przekręci i nie chciałem go męczyć. Uderzył w przynętę pod zwaliskiem drzew, tam wachlarzem wprowadziłem błystkę i bawiłem się szczytówką prowokując pstrąga do brania.
Kolejny kilometr nie przyniósł żadnych efektów, dzwonię do Tomka, żeby podjechał samochodem do następnego mostu i szedł w naszą stronę. Spotykam miejscowych wędkarzy i chwilę rozmawiamy, dopytuję się bo nie znam tej wody i dowiaduję się że pstrągi owszem były, lipienie też były ale obecnie nie jest łatwo złowić okazałego kropka. Oglądam kilka zdjęć w telefonie komórkowym napotkanego wędkarza – piękne lipienie, ładne pstrągi, jednak zdjęcia są sprzed 3 lat. Opowiadam o pstrągu mojego brata i o przynęcie zwanej „cokolwiek” i po chwili śmiechu rozstajemy się życząc sobie „połamania”. Trochę zrezygnowany omijam kilka miejscówek i spotykam Tomka idącego od mostu. Staję jeszcze na chwilę na moście aby posłuchać szumu wartkiego w tym miejscu nurtu Wierzycy. Rozglądając się dookoła zauważam jeszcze jedno miejsce poniżej mostu gdzie się udaję oddać pożegnalny rzut wahadłówką. Rzucając pod drugi brzeg wolno sprowadzam przynętę pod zatopiony konar na małym wypłyceniu – Branie! Jest kolejny mały pstrążek na pożegnanie. Sytuacja podobna do tej z pierwszym dzisiejszym pstrągiem. Wyczepiam ostrożnie, robię zdjęcie i wypuszczam prosząc aby zawołał dziadka. Dziadek jednak nie przypłynął a na nas już czas. Piękna okolica zachęca do odwiedzin, jednak ilość ryb jaka tam występuje powoduje, że trzeba poszukać nowych miejsc na Wierzycy i tam zabrać Tomka z jego najskuteczniejszą przynętą na pstrąga.



Opinie (16)

baloonstyle

Był kontakt :)) ***** [2012-01-23 07:46]

gtsphinx

***** Gratulacje ;) [2012-01-23 11:04]

użytkownik

Bardzo miło się czytało, i rybki były i trochę humoru. Najbardziej mi się spodobało cokolwiek, ode mnie oczywiście piąteczka pozdrawiam Karol. [2012-01-23 11:39]

Tomekoo

Nie zawsze trzeba wielkie ryby łowić żeby wyprawa była udana:)***** [2012-01-23 12:41]

Harry Potter

No nareszcie coś się dzieje. Gratki za rybki. W marcu wybierzemy się razem na "kropki" [2012-01-23 16:50]

sobeklolII

Trzeba się cieszyć ze wszystkiego:) ***** [2012-01-23 17:35]

camelot

*****  Przyjemne opowiadanko !   Hmmm !  Może i ja spróbuję złowić cokolwiek na cokolwiek ?    Pozdrawiam serdecznie ! [2012-01-23 18:23]

Korzon95

Przyjemnie się czytało, a i takie ryby cieszą, czasami cieszą bardziej niż rekordowe okazy :)Połamania [2012-01-23 20:03]

kadab

bardzo fajne opowiadanie ja na cokolwiek wybiore sie niestety dopiero za dwa miechy.pozdro dla autora [2012-01-23 21:47]

kyniu191

najważniejsze to udany wypad na ryby zostawiam 5 [2012-01-24 08:51]

Amitaf

Często przynęta nie ma większego znaczenia, liczy się efekt! Ale najważniejsze, że rybki wracają do wody by następnym razem cieszyć oko wędkarza. 5***** za artykuł i zwracanie wolności kropką.

Pozdrawiam

 

[2012-01-24 09:12]

kaban

"Cokolwiek" + szczęście = zliczona ryba. Żeby akurat trafić i na aktywną rybę i rodzaj przynęty to równanie w tym okresie roku często się sprawdza. Piątalek i pozdrowionka. [2012-01-24 18:07]

użytkownik

fajnie że coś pukneło artykuł świetny pisz więcej fajnie sie czyta umnie sezon dopiero od 1-lutego może tesz coś napisze pozdrowionka i pionteczka [2012-01-24 18:34]

SiwyDym

Nieźle,i niezła wyprawa.Pozdrawiam,daje5. [2012-01-28 17:13]

minus

dziękuję wszystkim za komentarze i głosy [2012-02-02 23:27]

Amitaf

Czasem "cokolwiek" zostaje na całe życie:) Gratuluje i Kropka (super, ze odzyskał wolność, bo będzie po co wracać) i wyprawy. 5*****. [2012-03-05 13:49]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…