Zaloguj się do konta

Jak łowić spinningiem w dużej rzece

Łowienie w dużej rzece zaliczam do najciekawszych aspektów wędkarstwa. Różnorodność gatunków ryb, które możemy napotkać w płynącej wodzie i zróżnicowanie łowisk wielkiej rzeki sprawia, że właściwie każdy znajdzie tu coś ciekawego dla siebie. Chociaż początki łowienia mogą być trudne dla wędkarza stawiającego pierwsze kroki na zróżnicowanym rzecznym brzegu, to nauczenie się czytania wody, oraz poznanie zwyczajów ryb, zaowocują pięknymi zdobyczami i przyjemnie spędzonym czasem.

Jak łowić spinningiem w dużej rzece - rozpoznanie

Metodą dzięki której najszybciej rozszyfrujemy dużą rzekę jest spinning. Łowiąc aktywnie, mamy szansę najszybciej zrozumieć procesy zachodzące w wielkim cieku. Niosąca osady denne woda w kółko zmienia ukształtowanie dna. Poziom wody co jakiś czas podnosi się lub opada. To wszystko wpływa na miejsca przebywania drapieżników oraz ich żerowanie. Spinningując możemy te zmiany obserwować i uczyć się na bieżąco zachowań ryb. Aby wędkowanie było jak najbardziej wydajne i satysfakcjonujące, powinniśmy na wstępie zastanowić się co i gdzie chcemy łowić. Wybór może nie być prosty ale próby łowienia wszystkiego na raz w tym samym czasie może skutecznie zniechęcić najbardziej zapalonego wędkarza. Jeśli rzeka nad którą przyszło nam łowić jest dla nas całkiem nieznana, warto jak najwięcej jej zobaczyć i dosłownie sprawdzić co kryje za zakrętem. Nie zapominajmy porozmawiać z miejscowymi wędkarzami. Może zaoszczędzić nam to sporo czasu w poszukiwaniu odpowiednich łowisk. Postaram się wam przybliżyć warte poświęcenia uwagi najbardziej charakterystyczne dla dużej rzeki atrakcyjne wędkarsko miejsca.

Ostrogi

Betonowe lub usypane z kamieni budowle hydrotechniczne potocznie zwane ostrogami lub główkami, są najbardziej charakterystycznymi i ciekawymi łowiskami w dużych rzekach. Warunki które tworzą poprzeczne umocnienia sprawiają, że możemy się tu spodziewać właściwie wszystkich obecnych w rzece gatunków ryb. Obmywające główkę prądy wsteczne w połączeniu z głównym nurtem, tworzą warkocz, który wymywa dół o często znacznej głębokości. Podstawie ostrogi zazwyczaj towarzyszą zastoiska obfite we wszelkiego rodzaju drobnicę. Właściwie mamy tu doczynienia z wielką stołówką, na której będą się pożywiać różnej maści drapieżniki. Obławiać nasze łowisko będziemy od podstawy umocnienia. Często obserwuję wędkarzy którzy bezceremonialnie pakują się dumnym krokiem na sam szczyt i od razu zaczynają rzucać przynętą na atrakcyjnie wyglądający warkocz. Jest to kardynalny błąd. Ryby mogą żerować na całej długości ostrogi właściwie pod naszymi nogami. Warto to wziąć pod uwagę, spokojnie przyjrzeć się łowisku i zaplanować jakąś taktykę. Najrozsądniejszym wyjściem zanim w ogóle wejdziemy na główkę, jest ustawienie się wzdłuż brzegu i rozpoczęcie obławiania jej napływu. Rzuty wykonujemy lokując przynętę pod samym umocnieniem. Dzięki temu zabiegowi możemy zdjąć ryby które prawdopodobnie spłoszylibyśmy nagłym wtargnięciem na główkę. Ten sam zabieg wykonujemy obławiając drugą stronę ostrogi. Wchodząc na umocnienie oddajemy rzuty wzdłuż oraz na wodę przesuwając się co kilkanaście rzutów w stronę szczytu. Na szczycie obławiamy napływ, rejon silnego nurtu oraz rynnę w warkoczu wraz z towarzyszącym mu wypłyceniem. W zastoiskach u nasady główki w spowolnieniach oraz na skraju warkocza mamy szansę złowić dorodnego szczupaka. Na całej długości napływu mogą mieć swoje stanowiska klenie, tym bardziej jeśli główka jest zdewastowana i przelewa się przez nią woda. U szczytu na napływie możemy trafić jazia. Jeśli towarzysząca warkoczowi rynna jest wystarczająco głęboka, możemy spodziewać się w niej brań sandacza lub suma. Rozmyty szczyt kamiennego umocnienia może tworzyć dogodne miejsce do przebywania żerujących brzan. Cały obszar ostrogi jest najczęściej królestwem boleni, które łatwo zlokalizujemy dzięki ich widowiskowemu, powierzchniowemu żerowaniu. Gdzieniegdzie możemy trafić na stadko okoni. Główka główce nie równa więc opisane prze zemnie warunki mogą się różnić w zależności od tego jak z czasem umocnienie i otaczające je dno uformowała rzeka. Będąc już na ostrodze przyjrzyjmy się bliżej drapieżnikowi którego mamy tu dużą szansę upolować. Mowa mianowicie o sandaczu. Poluje o każdej porze doby w niewielkich stadach. Mając duże zapotrzebowanie na tlen trzyma się twardego, gliniastego, żwirowego lub kamiennego dna z wyraźnym nurtem. Najlepszych brań możemy spodziewać się przed świtem, po świcie, o zmroku i pierwszych godzinach nocnych. Nie jest to jednak ścisłą regułą. Do łowienia sandaczy potrzebujemy odpowiednio mocnego a zarazem czułego wędziska, które umożliwi nam łowienie z opadu przynętami gumowymi. Delikatna szczytówka będzie nas informować o tym, co napotyka na swojej drodze podrywana rytmicznie przynęta. Na początek powinien wystarczyć nam wklejanka o długości 270cm i wyrzucie 5-25 grama. Całość uzupełni nam dobrej klasy, mocny kołowrotek na który nawiniemy plecionkę o przekroju 0.14 - 0.20mm. W dobry kręciął warto zainwestować. Przeciążenia podczas prowadzenia ciężkich przynęt, siłowe hole oraz wyrywanie wabików z zaczepów wyśle na śmietnik nie przystosowany do tego egzemplarz. Pamiętajmy, że grubość plecionki ma zawsze wpływ na szybkość opadu przynęty. 


Zbyt cienka plecionka w zasobnym w sandacze miejscu w którym najczęściej jeży się od zaczepów może wywołać spore spustoszenie w naszych przynętach. Warto to również wziąć pod uwagę. Brania bywają delikatne, często objawiające się ledwo wyczuwalnymi pstryknięciami lub bardzo gwałtowne, przypominające sumowe uderzenia. W obu przypadkach reagujemy silnym zacięciem które powinno wbić hak w twardy pysk sandacza. Mętnookie drapieżniki żerują bardzo chimerycznie dlatego sposób prowadzenia przynęty jej wielkość i ciężar główki musimy dostosować już sami testując na łowisku co w danej chwili będzie akurat zachęcać sandacza do brania. Raz skuteczny będzie szybki opad raz wolny innym razem skusi je dopiero przynęta wolno wleczona, wręcz szurająca po dnie. W naszym podstawowym przynętowym arsenale powinny znajdować się twistery oraz kopyta w wielkościach od 2.5 cala do 4 cali. Do tego warto wyposażyć się w główki jiggowe od 5 do nawet 35gram. Będziemy je stosować w zależności od głębokości łowiska, uciągu wody oraz sposobu w jaki będziemy chcieli poprowadzić przynętę. Tak odpowiednio skompletowanym sprzętem możemy śmiało obławiać napływ, główny nurt oraz duł w warkoczu. Jeśli jesteśmy pewni, że sandacze przebywają w łowisku warto na nie zaczekać spokojnie obławiając interesujące nas miejsce. Nerwowe szukanie ich po kolejnych ostrogach może spowodować, że się z nimi po prostu rozminiemy. W miejscach gdzie możemy spodziewać się ataku szczupaka warto założyć wolframowy przypon. Dodatkową atrakcją podczas sandaczowych łowów może być przyłów suma. Jego wyholowanie będzie zależeć jedynie od jego rozmiarów i wytrzymałości naszego sprzętu. Tak jak wspomniałem wcześniej sandacz żeruje również w nocy. Pamiętajmy o zaopatrzeniu się w latarkę czołową jeśli ewentualnie będziemy chcieli łowić po zmroku. Umożliwi nam to zmianę przynęt i bezpieczny powrót z łowiska. Gdy zapadają ciemności sandacze opuszczają głębokie rynny i zapuszczają się na płycizny. Brań możemy się spodziewać również w toni i pod samą powierzchnią. O tej porze możemy również całkiem skutecznie kusić sandacze za pomocą płytko schodzących uklejo kształtnych woblerów.

Opaski

Rozmyte, faszynowo kamienne opaski są często nie docenianym przez spinningistów wędkarskim rajem. Jeśli umocnieniu towarzyszy dodatkowo główny nurt, możemy liczyć na naprawdę obfite połowy. Obfite mogą być również straty w naszych przynętach, lecz jak to mówią "coś za coś" Drapieżniki trzymają się takich miejsc ze względu bliskość rynny z której mogą wyprowadzać ataki, oraz na obfitość pożywienie. Tak samo jak w przypadku ostrogi, ryby mogą zajmować stanowiska właściwie pod samymi nogami. Po opasce powinniśmy poruszać się w pozycji pochylonej, wręcz skradać. Nieostrożne łażenie po kamieniach a tym bardziej zrzucanie ich do wody wypłoszy wszystko co żyje w odległości kilkudziesięciu metrów. Płytsze opaski na których właściwie nic się nie dzieje podczas niskiego stanu wody, zaroją się od ryb pod czas przyboru rzeki. Warto o tym pamiętać i zaglądać na nie podczas wyżówki. Porozrzucanych przy brzegu głazów chętnie trzymają się klenie, jazie i okonie. Warto obławiać napływ na każdą większą przeszkodę, oraz tworzące się za nią spowolnienie. W rynnie na stałe przebywają sandacze, które regularnie żerują pod samymi kamieniami. Świetnie się tu sprawdzą prowadzone wzdłuż brzegu kopyta, twistery i płytko schodzące woblery. Pamiętajmy spędzić tu trochę czasu po zmroku. Efekty w postaci mętnookoch drapieżników mogą być zaskakujące. Niewielki pukający w dno woblerek może skutecznie zachęcić do brania piękną brzanę, a wśród kamieni kręcą ładne okonie. Na polowania w pobliże opasek zapuszczają się duże sumy. Ich ataki łatwo zaobserwować. 


Objawiają się najczęściej wyskakującymi w popłochu na przestrzeni kilku metrów sporymi rybami . Na zmierzenie się z królem rzeki może nie wystarczyć opisany wcześniej sandaczowy zestaw. Na potyczkę z królem rzeki należy się zaopatrzyć w dużo mocniejszy sprzęt. W miejscach gdzie nurt zwalnia lub tworzą się niewielkie wsteczne prądy zawsze będzie gromadzić się drobnica. Sposobność do łatwej wyżerki wykorzysta wszędobylski boleń. Tu zatrzymam się na chwilę i poświęcę parę słów tej pięknej i walecznej rybie. Opaska jest świetnym poligonem doświadczalnym dla wędkarzy chcących nauczyć się jak przechytrzyć cwaną rapę. Podanie przynęty na dalszą odległość ułatwi nam wędzisko o długości 300cm i wużucie 10-30gram. Kołowrotek o dużym przełożeniu z nawiniętą żyłką o przekroju 0.20-0.22mm, lub cienką plecionką dopełni całości. Teraz wystarczy wydać parę złotych na komplet boleniowych woblerków i możemy zacząć łowienie. Nie martwcie się. Przynęty prowadzi się najczęściej szybko i blisko powierzchni co sprawia, że spustoszenie w naszym pudle z przynętami jest o wiele mniejsze niż w przypadku łowienia sandaczy. Woblery dedykowane łowieniu boleni charakteryzują się drobną migotliwą pracą. Osobiście wolę łowić na egzemplarze wyraźnie lusterkujące, które można nawet postawić na chwilę w nurcie niż drgające prawie niezauważalnie pracujące "ołówki". Co prawda dobrze sprawdzają się w bardzo dużym uciągu, jednak są mniej uniwersalne od przynęt pracujących w prawie stojącej wodzie. Dobrym wabikiem jest również biały twister, szczególnie jeśli woda jest akurat bardzo mętna. Prostota opaskowego polowania na bolenie, polega łatwości namierzenia miejsca skąd ryba wyprowadza ataki. Najczęściej chowa się w zagłębieniu dna, bezpośrednio towarzyszącemu strefie w której gromadzi się drobnica. Najrozsądniej jest podejść upatrzonego wcześniej żerującego drapieżnika na długość rzutu. Nie należy podchodzić bliżej. Podstawą sukcesu jest pozostać jak najdłużej niezauważonym. Przynętę podajemy powyżej domniemanego stanowiska rapy, rzucając wzdłuż opaski lub pod skosem na wodę. Jeśli nie popełniliśmy żadnego błędu a przynęta jest odpowiednio dobrana, branie powinno nastąpić w pierwszych trzech lub pięciu rzutach. Jeśli tak się nie dzieje, należy zmienić przynętę na inną lub kąt jej podania. Jeśli to również nie skutkuje prawdopodobnie ryba nas spostrzegła. Należy dać sobie spokój i wypatrzeć innego żerującego na opasce bolenia. Do tego prawdopodobnie spłoszonego osobnika, możemy wrócić za kilkanaście minut. Gdy łowienie zacznie przynosić już pierwsze wyniki a namierzanie miejsc skąd rapa atakuje i gdzie się potem chowa nie będzie dla was zagadką, możecie śmiało zacząć je łowić w innych na pozór tylko trudniejszych miejscach.

Na kamiennych rafach

Kryjące się w rzecznych toniach często rozległe usypiska kamieni, oznaczają swoją obecność rozległymi zwarami. Przez większą część sezonu możemy tylko marzyć o wędkarskich skarbach kryjących się między ogromnymi głazami, usianymi na kamienisto żwirowym dnie. Przychodzi jednak moment gdy woda raptownie opada, odkrywając swoje tajemnice. Teraz jest nasza szansa, aby sięgnąć wszystkich niedostępnych przez pozostały okres roku dóbr. Czas przywdziać spodobniobuty i rozpocząć brodzenie. Nieodzownym atrybutem podczas takiej eskapady będzie krótki podbierak oraz dostępny w większości sklepów wędkarskich, teleskopowy kijek do brodzenia. Podczas kluczenia między kamieniami należy zachować ostrożność i cały czas badać kijkiem dno znajdujące się przed nami. Mętna woda może skrywać niewidoczną na pierwszy rzut oka głęboką rynnę lub piaszczystą kurzawkę. W najlepszym wypadku grozi nam kąpiel i utopienie sprzętu, ale może się to skończyć o wiele gorzej. Nie chcę Was straszyć ani zniechęcać. Brodzenie jest świetną wędkarską rozrywką, ale trzeba zawsze pamiętać, że z wodą nie ma żartów. Wędkowanie zawsze należy zaczynać od strony napływów na duże, zalegające w wodzie kamienie. Czają się przed nimi zazwyczaj grube klenie i jazie. Nie należy lekceważyć miejsc płytkich. O świcie i zmroku okazałe osobniki mogą żerować nawet w kilku centymetrowej wodzie. Zlokalizować je pomogą nam oznaki ich żerowania. Są to widoczne zbiórki owadów lub wyskakujące w popłochu uklejki. Częstymi gośćmi na rafie są również okonie i wszędobylskie bolenie. Jeśli będziemy mieli odrobinę szczęścia, możemy trafić na stado brzan. Co jakiś czas na rafę zapuści się patrol sandaczy lub wpłynie coś przekąsić okazały sum. Jednak nie każda śródrzeczna rafa będzie kapitalnym łowiskiem. Kamieniste usypiska powinny mieć połączenie z dużym spadkiem dna lub głęboką rynną które umożliwi dotarcie między kamienie dużych ryb. Jeśli ten warunek będzie spełniony, możemy liczyć na sukces, a na rafie warto zostawać nawet do późna w nocy. Oczywiście rybami które dominują w kamienistych przelewach są klenie i jazie. Wędzisko które pozwoli nam skutecznie łowić te gatunki ryb, musi zachować pewne specyficzne parametry. Odpowiednia długość, pozwoli nam wyrzucać nawet na znaczne odległości niewielkich rozmiarów, lekkie przynęty. Wędka powinna być mięsista, wręcz lejąca o wyrzucie między 3 a 10gram. Żyłka między 0.16 a 0.18mm powinna w zupełności wystarczyć. Taki zestaw pomorze uniknąć nam trudnych do zacięcia, pustych brań. Jeśli wędzisko jest prawidłowo dobrane, ryby często wpinają się same na kotwiczki i zacięcie nie jest już konieczne. Podstawowymi przynętami na klenio jazie są niewielkie 2.5 - 3 centymetrowe imitacje małych rybek, baryłkowate smużaki, oraz maleńkie obrotówki o wąsko wirującej paletce w rozmiarach 0 i 1. Dobrze sprawdzą się woblerki nie tylko w kolorach naturalnych. Łowne są przynęty opalizujące, niebieskie, zielone oraz złote. Obrotówki w odcieniach miedzi lub nawet czarne szczególnie lubiane są przez jazie. Z kolorystyką i wielkością przynęt warto jest eksperymentowć. Zdarza się, że kleń zamiast niewielkiego żuczka chętniej skusi się kilku centymetrową imitację uklei.

Przykosy

Najciekawsze przykosy są najczęściej nie dostępne z brzegu. Samo zlokalizowanie miejsca gdzie urywa się naniesiony rzecznym prądem piach, jest zwykle nie lada wyzwaniem. Gdy nam się to już jednak uda, a dno jest wystarczająco twarde aby dotrzeć na skraj uskoku w spodniobutach, możemy liczyć na całkiem porządne łowienie. Nie rzucajmy się w oczy. Jeśli głębokość pozwala, dobrze jest kucnąć ponieważ stojąc możemy być widoczni dla ryb. Przykosę najłatwiej obłowić metodą opadu poczynając od spenetrowania boków stoku, aż po toń na spokojniejszej wodzie. Pod samym rantem możemy liczyć na sandacze, sumy a nawet szczupaki. Zapuścić się tu może duży boleń lub imponujących rozmiarów kleń. Oprócz przynęt gumowych sprawdzić się tu mogą prowadzone w różnych partiach wody uklejopodobne woblery. Pamiętajmy aby nie podchodzić za blisko uskoku. Osunięcie się w często bardzo głęboki duł, skończy się dla nas katastrofą.

Porty, starorzecza i piaskarnie.

Dla wędkarzy którzy czasem potrzebują odpocząć od rwącego rzecznego nurtu, dobrą opcją jest wybranie się nad sztuczne lub naturalne odnogi ze stojącą wodą. Pełne białorybu, połączone na stałe lub okresowo z rzeką zbiorniki, są świetnymi łowiskami szczupaków i okoni. Trzymające się zagłębień szczupaki, możemy kusić dużymi obrotówkami, wahadłówkami oraz przynętami gumowymi. Nie podam tu gotowej recepty, każdy port czy starorzecze jest inne i należy rozszyfrować je samemu. Tak samo ma się sprawa z okoniami. Są wszędobylskie i jedyną oznaka ułatwiającą nam ich lokalizacje jest widoczna pogoń pasiastych drapieżników za drobnicą. Jeśli nawet port czy starorzecze na pierwszy rzut oka wydadzą się nieciekawe, sytuacja może się diametralnie zmienić, podczas nadejścia dużej wody. Za szukającym schronienia przed rwącą i brudną wodą białorybem napłyną drapieżniki. Wstrzelenie się w ten okres może zaowocować pięknym sandaczem lub pozwoli nam się zmierzyć z sumem. Godnymi uwagi i ciekawymi łowiskami są również czynne lub opuszczone piaskarnie. Maszyny pobierające piach tworzą doły, których głębokość morze wynosić nawet dziesięć i więcej metrów. Zanim rzeczny nurt z powrotem zasypie je piachem, doły są schronieniem dla dużych szczupaków, sumów i sandaczy. Stosując metodę opadu warto zabezpieczyć zestaw wolframowym przyponem. Jeśli powolny opad nie przynosi efektów nie bójmy się łowić ciężko. Często mocno uderzająca o dno i podnosząca obłoczek dennego osadu przynęta, może dopiero zainteresować sandacza. Dobrym rozwiązaniem mogą być również agresywnie prowadzone koguty. Jeśli ryby nie interesują się przynętami w standardowych rozmiarach warto posłać do wody większy kąsek. Zdarza się, że dopiero nawet sześcio calowe kopyto zachęci sandacza do brania. Szczupak lub sum również nie pogardzi tak dużą przynętą.

 

Pamiętajmy aby nie łowić na łapu capu. Tak jak wspomniałem na początku, warto zastanowić się co chcemy dokładnie łowić. Okresowa nawet specjalizacja przyniesie lepsze wyniki niż miotanie się między wszystkimi gatunkami ryb na raz. Poznawaniu kolejnego drapieżnika warto poświęcić nawet kilka tygodni, przygotowując się do tego najpierw teoretycznie i kompletując odpowiedni sprzęt. Łowienie w opisanych prze ze mnie miejscach to dopiero trening i wstęp do poznania tajemnic dużej rzeki. Wyprawa ze spinningiem i skuteczne łowienie w miejscach dzikich i nieuregulowanych jest o wiele trudniejsze. Woda nie jest już tak czytelna. Tam ryb będziemy szukać na ciągle zmieniających swoje położenie piaszczystych przykosach, pod wymytymi burtami lub między tkwiącymi w dnie ledwo znaczącymi swoją obecność głazami. Obiecujące są rozlewiska i zalane okresowo łąki, zwolone w rzeczną toń drzewa, oraz inne przeszkody. Z czasem wraz z nabytym doświadczeniem rzeka staje się coraz przejrzystsza dla zmysłów wędkarza, a nabyta wiedza o przyzwyczajeniach pokarmowych ryb i miejscach ich przebywania w zależności od poziomu wody i pór roku, będzie owocować godnymi pozazdroszczenia wędkarskimi trofeami.



Tekst ukazał się w miesięczniku Wiadomości Wędkarskie

Opinie (18)

feroza

Pomijam znakomitą treść i jakość "felietonu", bo to przecież, u Sebastiana, norma, ale końcowa sentencja:"Pamiętajmy aby nie łowić na łapu capu. Tak jak wspomniałem na początku, warto zastanowić się co chcemy dokładnie łowić. Okresowa nawet specjalizacja przyniesie lepsze wyniki niż miotanie się między wszystkimi gatunkami ryb na raz.", wymaga podkreślenia. Proste, ale czy zawsze oczywiste?*****! [2014-01-27 15:27]

Sebastian Kowalczyk

Przyznam szczerze, że ani proste ani oczywiste. Nad każdą nową wodą jestem zakręcony jak naleśnik i najchętniej łowiłbym wszystko na raz. Muszę bardzo się stopować aby wędkarskie ADHD nie brało góry nad rozsądkiem. :) [2014-01-27 15:33]

ryukon1975

Dokładnie nie łowimy "na łapu capu". Cykl roczny w ekosystemie rzeki dyktuje twarde warunki. Można znając te warunki wykorzystać je i połowić w danych okresach podyktowane przez rzekę gatunki. Można oczywiście też żyć własnym widzi mi się i samemu wybierać co i kiedy łowię, a raczej nie łowię bo wtedy z złowieniem będą problemy. [2014-01-27 15:39]

feroza

Oczywiście!!!! :) [2014-01-27 15:39]

rafal-idler

Bardzo dobry artykuł. Rady niby dobrze znane, opisywane już w wielu publikacjach przez wielu znanych wędkarzy spinningowych, ale nieocenione dla początkujących, a i doświadczeni znajdą wiele wartościowych wskazówek. Obserwować i uczyć się czytać wodę! [2014-01-27 19:07]

marciin 2424

Nic dodać nic ująć, bo jesteś Sebastianie chyba stworzony do wędkowania i przekazywania swoich doświadczeń z nad wody. Jak zwykle *****i pozdrawiam. [2014-01-27 20:22]

pawel75

Po prostu bardzo miło się czytało, jak każdy Twój artykuł Sebastianie. Cenne rady. Pozdrawiam i oczywiście ***** zostawiam ! [2014-01-28 07:05]

grisza-78

Taka mała encyklopedia, z której warto jak najwięcej zapamiętać. ***** i pozdro! [2014-01-28 08:56]

kaban

Spinninguję w małych rzekach więc i ryby mniejsze... . [2014-01-28 09:03]

użytkownik

Bardzo dobry artykuł, dobrze się czytało, jak i informacji masa. Zdjęcia także fajne :). Pozdro. [2014-01-28 11:21]

weekendowy moczykij

Bardzo fajny artykuł. W tym roku planuję kilka wypadów nad Wisłę, więc każda wskazówka od bardziej doświadczonych kolegów jest dla mnie cenna. Zasłużone *****. Pozdrawiam i życzę udanego sezonu w 2014. [2014-01-28 11:27]

graf74

Dla mnie "bomba" czyli 5*. Jak zwykle świetny artykuł Sebastiana. Dobrze i szybko się czyta, no i ten ogrom informacji. Myślę, że każdy znajdzie tu coś interesującego. Pozdrawiam i połamania na Wiśle w sezonie 2014. [2014-01-29 13:10]

zawodowwiec

zarąbisty wpis zostawiam piątke i zapraszam do odwiedzania mojego fanpeaga https://www.facebook.com/pages/W%C4%99dkarstwo-W-Polsce/228325647350387 [2014-01-29 20:06]

stefan51

nareszcie ktoś konkretnie opisał jak łowić w rzekach żeby coś większego złowić,super wpis.***5**i pozdrawiam. [2014-01-30 22:38]

felo2000

Najświętsza prawda,taki zbiór rzetelnej rzemieślniczej wiedzy, jest bardzo przydatny dla każdego z nas.Wśród zalewającego bełkotu w cyberprzestrzeni,to prawdziwa perełka.Kiedy książka Panie Sebastianie??Daję 5 [2014-02-05 04:48]

użytkownik

Bardzo ciekawy i pomocny artykuł. Zresztą jak każdy który pojawia się na Twoim blogu Sebastianie. Doskonale potrafisz przelać swoje doświadczenie na papier. Gratuluję***** [2014-02-06 12:06]

marecki27-1979

Wiedzy nigdy za wiele,bardzo lubie czytać o wodach płynacych.Dls Ciebie 5*****.marek [2014-02-08 21:52]

Tomekoo

Bardzo fajny instruktarz połowu ryb w dużej rzece ;-) ***** [2014-03-21 09:36]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej