Zaloguj się do konta

Jak podejść szczupaka

Cofnijmy się troszkę do przeszłości…

Trzy lata temu rozpocząłem swoją przygodę ze spinningowaniem. O tej metodzie wędkowania miałem wiedzę wyłącznie teoretyczną czerpaną w większości z prasy wędkarskiej. W związku z tym początki były różne, aczkolwiek lepsze niż się spodziewałem. Już na pierwszym wypadzie, który przypadł na krakowskie Bagry miałem na wędce niewymiarowego szczupaczka (około 35 cm), który niestety spiął się w trakcie holu. Za drugim razem również na tym samym łowisku udało mi się skutecznie wyholować ślicznego szczupaka 44 cm. Byłem przeszczęśliwy. Zrobiłem mu zdjęcie i wypuściłem. I tak z wypadu na wypad, od czasu do czasu udawało mi się złowić jakiegoś kaczodziobego. Żaden z nich nie był wymiarowy, ale sprawiał mi radość. Wciąż jednak czekałem na przełamanie tej magicznej bariery 50 cm. Chciałem też poprawić skuteczność swojego wędkowania, ponieważ kontakt z rybą, poza początkowym okresem, miałem raz na kilka wędkarskich wypraw. Spadek skuteczności wynikał zapewne przede wszystkim z tego, że po dobrym okresie żerowania przypadającym na maj, nastąpił słabszy – wakacyjny. Doskonaliłem więc swą technikę i spędzałem miło czas nad wodą w otoczeniu natury.

Któregoś dnia, spinningując w przecince między trzcinami obrzucałem dokładnie łowisko. To było na Bagrach. Łowiłem na rippera imitującego okonia z leciutką cztero-gramową główką jigową (łowisko jest mocno zarośnięte i trudniej prowadzić cięższą przynętę). Jeden z moich rzutów zaadresowałem za linię trzcin po lewej stronie i starałem się prowadzić przynętę jak najbliżej roślinności wynurzonej. W pewnym momencie nastąpiło uderzenie! Zacinam! Jest! Całkiem ładny szczupak zakręcił młynek przy powierzchni i niestety tyle go widziałem. Spiął się. Było mi smutno, ale wiedziałem już, że w tym jeziorze czeka na mnie godny przeciwnik, któremu nie przepuszczę tak łatwo. Wspomniane miejsce obławiałem jeszcze kilkukrotnie w tamtym roku, ale bezskutecznie. Złowiłem tam tylko kilka około 20 cm wzdręg na spławik. Tak zleciał rok, nadeszła zima i trzeba było odłożyć wędki na bok.

W kolejnym sezonie nastąpił przełom w mojej metodzie prowadzenia przynęty. Miało to miejsce na Przylasku Rusieckim pod Krakowem. Byłem na tym łowisku po raz trzeci w życiu. Wędkowanie rozpocząłem o godzinie 9:00, systematycznie obławiając kolejne fragmenty zbiornika. Bezskutecznie. Do godziny 14:00 nie miałem kontaktu z rybą. Eksperymentowałem ze sposobem prowadzenia, ale w ograniczony sposób, ponieważ sprawiało mi to trudności. Albo wydawało mi się, że tracę kontakt z przynętą, albo grzęzła ona w podwodnej roślinności, co kompletnie uniemożliwiało wędkowanie. W końcu się udało! Opracowałem sposób prowadzenia przynęty, nazwijmy go „tajnym”, który znacznie zwiększył moją skuteczność. Złowiłem dwa ponad czterdziestocentymetrowe szczupaki! Zbliżała się jednak godzina 16:00 i musiałem śpieszyć się na autobus, bo do domu miałem kawał drogi. Na miejscu byłem około godziny 18:00, ale wciąż myślałem o moim „tajnym” odkryciu. Postanowiłem udać się jeszcze na pobliskie Bagry, choćby na dwie godzinki. Tego dnia na Bagrach złowiłem jeszcze pięć szczupaków! Przeróżnych rozmiarów, ale żaden nie przekroczył magicznej pięćdziesiątki. Byłem jednak bardzo zadowolony. W jeden dzień złowiłem więcej szczupaków niż w całym poprzednim sezonie!

Następny wypad również przypadł na Bagry. Był to początek czerwca. Piękny słoneczny dzień. Godzina 11:30. Na wędce ripper imitujący płoć (nawiasem mówiąc tego typu wzorów jest mnóstwo, ale jeden kładzie całą resztę na łopatki! Odkryłem go metodą prób i błędów i od tego czasu stanowi moją podstawową przynętę). Rozpocząłem wędkowanie od miejsca gdzie w poprzednim roku przez kilka sekund miałem na wędce sporego szczupaka. Rzuciłem pod pamiętne trzciny i przeciągam moją ulubioną przynętę w „tajny” sposób. Nic. Próbuje kilkukrotnie, ale bezskutecznie. Obławiam więc pozostałą część stanowiska od lewej do prawej. Po kilku rzutach, posyłam przynętę prosto przed siebie i rozpoczynam kręcenie korbką. Kiedy przynęta znajduję się już całkiem blisko brzegu, może około 5 metrów od moich stóp, czuję na wędce jakby delikatne puknięcie. Było to tak delikatne, że nie wiązałem tego w żaden sposób z rybą. Myślałem nawet, że po prostu mi się wydawało. Postanowiłem to jednak sprawdzić i ponowiłem rzut przed siebie. Zwijam żyłkę w największym skupieniu i znowu w tym samym miejscu czuje wyraźne puknięcie. Myślę sobie - albo ostrożna ryba, albo w tym miejscu jest po prostu jakiś zaczep. Skłaniałem się już do drugiej opcji, ponieważ nie wydawało mi się możliwe, żebym w dwóch kolejnych rzutach w tym samym miejscu i na tę samą przynętę miał kontakt z rybą. Ponowiłem jednak rzut i po raz trzeci zwijam żyłkę. Zbliżam się do newralgicznego miejsca, wytężam zmysły… ŁUP!!! Potężne walnięcie na wędce! Nie wytrzymał! Ciekawość i instynkt drapieżcy wzięły górę nad ostrożnością! Mam cię bratku! Jestem pewien, że to ten sam, z którym spotkałem się w poprzednim roku. Adrenalina uderzyła mi do głowy w oka mgnieniu. Przestałem rozsądnie myśleć. Miałem tylko jeden cel przed oczami. Cel, który spowodował, że z mojego kołowrotka zaczął wydobywać się ten piękny dźwięk hamulca uwalniającego kolejne metry żyłki. Wiem, że powinienem dać mu się wyszaleć, że to, co zrobiłem było nierozsądne, ponieważ powodowałem skręcanie się linki, ale musiałem to zrobić. Zacząłem zwijać żyłkę. Ja nawijam, a on wyciąga, on wyciąga, a ja nawijam. Status quo. Odległość między nami się nie zmienia. Trwa to może 3, może 5 minut. W końcu mój przeciwnik skapitulował! Wyciągam go na brzeg. To szczupak. Mój życiowy rekord! Jestem ogromnie uradowany. Śmieję się i mówię do niego. Pewnie wyglądałem komicznie, ale nic mnie to nie obchodziło. Dokonałem pomiaru. Szczupak mierzył 55 cm! Dla Was to zapewne niewiele, ale dla mnie to był prawdziwy okaz. Zrealizowałem swój cel na sezon. Złowiłem mojego starego znajomego. Podszedłem szczupłego :)

Opinie (16)

Hunt eR

Piękna opowieść. Życzę pobicia rekordu w nadchodzącym sezonie. [2013-01-22 10:12]

egzekutor

Kamil ja swojego pierwszego szczupaka jak złapałem miał może z 40 cm tez się cieszyłem jak nagi w pokrzywach.zyczę połamania i może zacznij stosowac np. lunatiki są bardzo skuteczne [2013-01-22 15:28]

użytkownik

Cześć gratuluje rekordu i życzę następnych. Bardzo lubię czytać takie opowiadanka, te emocje coś wspaniałego. Ode mnie piona i powodzonka w 2013. Jak to mówią ruszaj wędą ryby będą. [2013-01-22 15:43]

tomaleg

Witam fajnie opisane ***** życzę kolejnych rekordów Pozdrawiam [2013-01-22 17:04]

FISHER997

gratulacje mój pierwszy miał 20 cm na robaka,a największy miał 96 cm to dopiero sztuka ;) [2013-01-22 18:34]

kacpak221

Gratuluje ryby. I mogę tylko zazdrościć (nawet tych 20-tek) ponieważ ja jeszcze nie miałem okazji spotkania się ze szczupakiem :( [2013-01-22 20:30]

Kowal73

:)***** [2013-01-22 23:25]

Chodak79

Fajna historia..piąteczka z nią...szczególnie za niedopowiedziane tajne prowadzenie i płociowego rippera killera....pozdr.... [2013-01-23 08:56]

henryk58

Życzę następnego rekordu***** [2013-01-23 18:50]

rzeznik123

fajna historia ;] oby wieksze sztuki atakowaly twoja przynete ;] [2013-01-24 15:18]

Tomis1975

dzieki za ''czasowy odkurzacz''.jak 40tka na karku to takie przygody czyta sie na wdechu,a oczami wyobrazni widzi sie siebie...pozd. [2013-01-25 23:49]

psiokmok

życzę jeszcze większych [2013-01-28 10:10]

majap

Zawsze ten pierwszy sprawia największą radość , piątka za wpis i okaz . Pozdrawiam . [2013-02-01 15:35]

szczupak410

Też łowie na spinning ale mi to troche nie wychodzi.Chciałbym sie spytać jaki to jest ten (TAJNY)sposób. [2013-02-01 18:44]

slawekkiel17

Znam to wspaniale uczucie, kiedy sie "wychodzi" szczuplego. U mnie tez trwalo to ponad rok, zanim zlapalem pierwszego 70-taka. Ale sa i tacy szczesciarz, ktorzy podczas pierwszego wedkowania lowia 90-tki. Glowa do gory i dalej patrz przed siedie. Powodzenia [2013-02-03 22:14]

bogdan007

super opis - kolejnych rekordów życze [2013-02-19 13:08]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…

Ostatni okoń

Stanął na krawędzi pagórka i rozejrzał się dookoła. Śniegu już nie…