Jak powstał Kill&Grill
ARTUR KLEPACKI (KLEPA683)
2013-03-22
O ile dobrze pamiętam to zaczęło się od postu na forum wedkuje.pl w sprawie pomocy dla chłopaka o imieniu Paweł który jeździ na wózku. Ktoś dał pomysł zebrania pieniędzy na zakup odpowiedniego sprzętu wędkarskiego dla Pawła ażeby miał możliwość swobodnego wędkowania nie koniecznie z miejsc przystosowanych dla niepełnosprawnego. I tak więc wpłaciliśmy parę groszy. Po pewnym czasie nowy temat, sprzęt kupiony jak go przekazać wysłać pocztą?-”Nie lepiej zawieźć osobiście na pewno będzie Pawłowi milej”. Zaczęła się dyskusja: czym, kto, jak, kiedy itd.
Więc postanowiłem pogadać z szefem,a że to wyrozumiały człowiek pozwolił wziąść busa nawet na paliwo dołożył, więc transport już jest kierowca również. Teraz pozostało ustalić kto pojedzie no i kiedy. Warto wspomnieć że była zima. Na wspólną podróż zgłosili się: Jacek(spines21)Norbiko,Roster,Kowson77,Klepa683 i nasz driver.
Podróż była długa i okrężna bo z Pszowa przez Częstochowę Oraz Warszawę aż do Leszna. Najważniejsze ,że przesyłka ze sprzętem nowiuśkim dotarła do adresata. Wtedy to obiecałem Pawłowi,że wiosną się spotkamy na wspólnym wędkowaniu. I tak też się stało dotrzymałem, słowa na przełomie maja i czerwca spotkaliśmy się nad Jeziorem Lgiń, tam też poznałem Pitra oraz Ghosta. Był też Jacek i Grzegorz Spokojny oraz Paweł z dziewczyną. No i oczywiście moja żona Róża i najmłodszy Karolek. Nie będę się rozpisywał bo nie o tym ma być ta historia.
Po powrocie do domu dręczyła mnie wciąż jedna myśl jak by tu zorganizować takie spotkanie prawdziwy zlot na śląsku,gdzieś niedaleko moich okolic.
Aż w końcu wymyśliłem.
Napisałem na forum wedkuje.pl,że zapraszam na zlot zakańczający sezon 2010.
Odzew był duży troszkę ludzi się zgłosiło więc zacząłem przygotowania. Pierwotnie impreza miała się odbyć w Nieboczowach,załatwiłem wszystko z właścicielem ośrodka „Raj”dogadałem opłaty termin.3,4,5 wrzesień 2010r (ale nie jestem pewien)
Kolega Jacek którego już znałem dość dobrze postarał się o koszulki z logo zlot na śląsku.
Jacek wymyślił piękny napis trochę po złości ludziom kłucącym się na wedkuje.pl hasło brzmiało KILL&GRILL NO MOHER
Wszystkim zainteresowanym się spodobało.
Dzień zlotu zbliżał się nie ubłagalnie,a ja wciąż myślałem czy wszystko jest gotowe. Na trzy dni przed zjazdem gości wybrałem się na miejsce dogadać ostatnie szczegóły zajeżdżam i przeżyłem szok wszystko zalane,bez możliwości przejazdu. W sumie można było się tego spodziewać przecież przez ostatnie kilka dni lało jak cholera. No to pięknie pomyślałem,co teraz trzeba odwołać imprezę taki wstyd przecież przyjadą ludzie z całej polski. Co teraz?? Wziąłem się w garść wsiadłem w auto służbowe z kierowcą i zacząłem objazd łowisk których tu nie brakuje, ale gdzie nie zajadę tam wszystko zalane. Co jest grane czy cały świat się sprzysiągł przeciwko mnie abym nie zrobił tego zlotu?
Jadąc na ostatnią miejscówkę byłem pełen obaw. Były ośrodek kopalni Anna całkowicie zniszczony po powodzi w 1997roku. Moja ostatnia deska ratunku. Jest dojazd twardy auta przejadą są miejscówki dla gości, na namioty też miejsce zostanie. Kamień z serca.
Na forum podaję nowe namiary i chłopaki się meldują.
Jako pierwsi na miejsce pojechałem ja i Ghost aby zająć miejsca i pilnować miejscówek dla gości.
I tak zaczął się pierwszy zlot Kill&grill na śląsku.
Goście dopisali licznie przybyli i z Polski a nawet z Niemiec.
Klepa, Tomasz, Piter,Rubin, Ghost, Bartek, Dan i kolega którego imienia nie pamiętam,Miru z wnukiem, Spines, Sniper,Paweł, Spiderling Bromar i dwoje Jego gości kolega Bromar z kierowcą.
Nie wiedziałem jeszcze w tedy,że poznałem prawdziwych przyjaciół, nie wszyscy ale kilkoro z nich kontynuje tradycję Kill&grill.
Zabawa była przednia i wspaniała każdy wyłożył na stół to co miał najlepszego. Rybki tylko nas olały, padało i pewnie nie chciały zmoknąć.
Zlot zakończył się sukcesem i zapewnieniem,że następny odbędzie się już w przyszłym 2011 roku w Koninie u Pitra.
Tak powstał zalążek Kill&grill który zaczął się rozwijać zaczęli przybywać nowi przyjaciele oraz ich rodziny zaczęła się przyjaźń na całe życie. Chociaż i nas los nie oszczędził kilku z nas odeszło z drogi kill&grill, ale przybyli nowi wspaniali przyjaciele gotowi dalej iść obraną przez nas drogą nawet z toytoyem na plecach. Zaczęło się od zwykłej pomocy dla drugiego wędkarza i chociaż Jego z nami już nie ma dalej pomagamy potrzebującym.
Z portalu wedkuje.pl gdzie wszystko się zaczęło przenieśliśmy się na nasz portal Kill&Grill.
Nikt i nic nie jest wstanie nas odwieźć od kontynuacji naszych zlotów. To przecież już tradycja.
Organizowane są w całej Polsce każdy pomaga jak może aby każdy zaplanowany zlot był nie do zapomnienia .
Dziękuję Bogu,że postawił Was na mojej i mojej rodziny drodze. Przyjaciele aby te zloty trwały do końca świata i o trzy zloty dłużej.
Niech wielki Kill&grill będzie z Wami przyjaciele
To rzekłem Ja Klepa683
Tak to się zaczęło a jak się skończy to wszystko zależy do Nas.
[/p]