Jak ryba złowiła wędkarza :)
Krzysztof Stańczyk (skunio87)
2012-12-28
A było to tak... Pod koniec października zamówiłem przez internet woblera savagear french bone, którego wypatrzyłem w gazecie wędkarskiej. Stwierdziłem, że będzie świetny na bolenia. Po otrzymaniu przesyłki nie mogłem doczekać się aż wyruszę z nim nad wodę. Początkiem listopada nadszedł dzień testów. Na miejscówce zameldowałem się ok godz 10.00. Postanowiłem połowić przez jakieś pół godzinki bo o 11.15 musiałem jechać do pracy. Po kilku minutach łowienia i wykonaniu kilkunastu rzutów na woblerku wisi pierwszy boleń taki 40cm. Wychaczam i rzucam dalej. Chwila i znów czuję pobicie. Tym razem skusił się szczupak taki pod 50cm. Gdy doholowałem rybe do brzegu tak samo musiałem ją wychaczyć i tu się zaczeło. Popełniłem podstawowy błąd że nie wziąłem podbieraka. Gdy rybę miałem przy brzegu pochwyciłem ręką za żyłkę tuż nad przynętą by wyjąć ją z wody. W tym momencie szczupak podskoczył i wbił mi całą długość kotwicy w palec aż do kości a sam się spioł i wpadł do wody. Na początku nie wiedziałem jak głeboko tkwi hak a adrenalina po holu działała jak znieczulenie. Złapałem lewą ręką kotwice z zamiarem wyjęcia i już widze kłopot - ani drgnie. Na miejscówce wyżej widziałem wędkarza więc poszedłem po pomoc. On też nie dał rady wyjąć ostrza rękami więc poprosiłem żeby sprubował szczypcami do wychaczania. Jak poprzednio nic to nie dało, więc stwierdziliśmy że jedynie można odciąć żyłkę i na pogotowie. Zadzwoniłem po znajomego żeby po mnie podjechał bo mam mały problem. W między czasie zadzwoniłem też do pracy żeby wypisać urlop bo było pewne że nie zdąrze. Na pogotowiu w rejestracji śmiechu co niemiara ponieważ widok pacjenta z plastikową rybką w palcu nie należy do codziennych. Dostałem skierowanie do chirurga z zapiską ciało obce w palcu wskazującym ręki prawej. Tam oczywiście kolejka, dziwne uśmiechy i docinki że ryba złowiła wędkarza :). Po kilkunastu minutach w końcu zostałem wezwany. Lekarz obejrzał i mówi proszę na stół, rękę na specjalny podstawek i do dzieła. Obróciłem głowę w drugą stronę i tylko słuchałem poleceń do asystentów (znieczulenie, mały skalpel, szczypce). Zabieg trwał minute, lekkie nacięcie a potem rwanie, które ruszało mi całym ramieniem. Po wszystkim zapytałem lekarza czy będzie co z tego woblera jeszcze na to on niech pan spojrzy i trzyma w szczypcach całego zakrwawinego mówiąć jak nówka. Powiedział też że jak siostry mi założą opatrunek to mam przyjść do niego do gabinetu. Wszedłem a on daje mi kartkę, długopis i prosi bym napisał mu nazwę tego woblera bo on też wędkuje i chciałby sobie kupić taki bo widzi że łowny. Po wszystkim pojechałem do swojego lekarza i dostałem 10 dni L4.
No i to cała historyjka jak może się skończyć łowinie bez podbieraka. Pozdrawiam.