Jak skutecznie łowić ryby w małych zbiornikach

/ 11 komentarzy / 4 zdjęć


Myśląc o małych zbiornikach chodziło mi tutaj o płytkie stawy, które mogą występować w różnych postaciach z bogatą fauną roślinną wynurzą i zanurzoną lub bez itp. Wielu z nas swoje przygody z wędką rozpoczyna od takich małych zbiorniczków. Zresztą jest to najlepsze miejsce na pierwsze treningi . Ale nie o tym chciałem pisać. W zależności czy są to stawy cyklicznie zarybiane, czy tz.” dzikie” to często w takich wodach pływają ładne okazy i możemy liczyć na spotkanie z niejednym z nich o czym nie zdajemy sobie sprawy. Zapewne na niejednym z takich mikro akwenów można usłyszeć historię i opowiastki o takiej czy innej rybie, która połamała lub zerwała zestaw. W małych stawach większe osobni to są już tak zwane „szczwane lisy” i nie raz już poczuły hak w pyszczku i teraz przemyślą kilka razy zanim posmakują jakiś kąsek.

Ja się dobrać do takich dużych cwaniaczków? Jeżeli ktoś myśli że podam tu złoty sposób to się myli bo takiego sposobu „sportowego” oczywiście nie ma. Lecz na pewno wam to postaram się ułatwić. Temat jest bardzo szeroki, w zasadzie to każda woda jest inna, ale zasady panują podobne. Zacznę tutaj od zwyczajnych stawków czasami cyklicznie zarybianych o niewielkiej głębokości. Na pewno groch wędkarzy wychowało się nad takimi i tak jak ja wspomina je z sentymentem.
Od wczesnych lat dzieciństwa miałem dostęp w mojej rodzinnej miejscowości do kilku takich stawków zwanych „niczyimi”. Zwłaszcza jeden położony w parku, który w dawnych czasach stanowił górny zbiornik retencyjno - nawadniający pobliskich pól, niegdyś folwarku należącego do niemieckiej rodziny. Historia długa i ciekawa tym bardziej, że był zarybiany i wiele opowiadań z ciekawymi okazami w tle krąży do dzisiaj w Górce Duchownej. Ponieważ jestem również miłośnikiem przyrody i od wczesnych lat uwielbiałem obserwować wiosenne zmiany - zwłaszcza w zbiornikach wodnych. Często po szkole patrolowałem stawki przysiadając nad brzegiem co jakiś czas. Przeważnie woda była czysta i na dnie zalegały jeszcze liście więc w toni nic nie było widać. Wiadomo jednak było, że ryby w nim są. Dominował karaś, lin, płoć, cierniki (2 gatunki), okonki i jakieś egzemplarze szczupaka oraz coś „dużego” - z opowiadań.

Najlepsze dla obserwacji były słoneczne dni. Siadałem kiedyś z leszczynowym batem, zakładałem czerwonego robaka i w ramach zabawy umieszczałem sobie zestaw tak, aby spławik (kolec jeżozwierza) leżał swobodnie na kępie przybrzeżnej młodej trawy, a haczyk z 15-30 cm przyponem zwisał pod wodą. Na otwartą wodę nie było sensu rzucać bo dno widziałem jak na dłoni. Wszystko do 1m od otulonego trawą brzegu. Grzejąc się w słońcu, generalnie przypatrywałem się wodzie, aż zobaczyłem jak ucieka w niej mój spławiczek. Zaskoczony wyciągnąłem pięknego karasia ok. 0,4-0,5 kg. Wierzcie mi była to na prawdę spora ryba jak na te stawy. Zdziwiony, że nie widziałem ryby delikatnie rozsunąłem suche zwisające trawy i jakie było moje zdziwienie jak zobaczyłem przepływające stadka ryb!! Widocznie kryły się tu przed drapieżnikiem i unikały czystej otwartej wody. To był jakiś przełom w moim wędkarstwie. Namówiłem kolegę jeszcze do eksperymentu i rozstawieni na różnych miejscach szukaliśmy sposobu na większe sztuki. Jak zabrakło nam gnojaczków to wyskubywaliśmy z suchych roślin larwy i okazywały się równie skuteczne. Kolega złapał tak pierwszego lina. Metoda sprawdzała się dobrze, jak już roślinność pokazywała się na dnie, a woda stawała się mętniejsza ryby opuszczały brzegi i można było już łowić je dalej. Ale najładniejsze z nich i tak często odwiedzały przybrzeżne stołówki. Sprawdzałem to jeszcze na innych oczkach polnych, dzikich stawach i efekt był podobny i to wszystko bez nęcenia.

Era stawów na trochę minęła jak posmakowałem jezior, ale miałem to szczęście, że jak znalazłem dziewczynę (dzisiaj już żonę) to mieszkała ona w okolicy której blisko bloku są 2 stawy zarybiane co jakiś czas małą ilością karpia, karasia, leszcza itp. Na ich obserwacji spędziłem ok. 5 lat. Jak tylko puszczały lody to uwielbiałem chodzić brzegami i obserwować co się dzieje mając nadzieje, że powtórzy się sytuacja z moich rodzinnych stron. Jeżeli była słoneczna pogoda to siadałem sobie gdzieś z boku za krzakiem i obserwowałem rejon brzegowy i okolice małego pasa uschniętych trzcin. Ku mojemu zaskoczeniu często ko kilku-kilkunastominutowym bezruchu obserwowałem wolno poruszające się „cienie” w wodzie szczególnie pod przybrzeżnymi kępami traw, nawisami starych pojedynczych krzaków, trzcin. Tymi cieniami okazywały się karpie, które stały dosłownie pod nogami i zażywały pierwszych kąpieli słonecznych. Co jakiś czas wzdłuż linii brzegowej małymi stadkami przemieszczały się karasie i płocie z okoniami. Woda jest wczesną wiosną przejrzysta więc ryby najwyraźniej omijają szeroką wodę. Im więcej słońca tym ruch w wodzie robił się coraz większy. Zauważyłem jak większe karasie i karpie zaczynały obskubywać obumarłe pędy roślin, traw, generalnie to jakby szukały bentosu o czym się przekonałem jak na moich oczach ginęły małe ślimaczki larwy i inne żyjątka. Łowić mogłem dopiero od kwietnia zgodnie z regulaminem tu panującym, ale cały marzec już typowałem najlepsze miejsca i obserwowałem zachowanie ryb. Swoje delikatne zestawy spławikowe umieszczałem zawsze przy pasie obumarłych trzcin i roślin. Czasem nawet ok. 1,5-2 m od brzegu. Ryby były zawsze bardzo wrażliwe na jakikolwiek ruch, lub odgłosy stąpania. Dlatego też zawsze siadałem w pewnej odległości od miejsca nęconego, tak że praktycznie żyłki zestawów były równolegle do brzegu. Starałem się też nie „wychylać” się za bardzo nad wodą i maskowałem się za dużymi kępami traw lub krzakami.

Ponieważ miałem kilkadziesiąt metrów do stawu to wcześniej 2-3 dni podkarmiałem sobie kukurydzą (mała garść) oraz kolorową pinką i kawałkami czerwonych robaków czasem z ziemią z kretowiny lub bardzo małą ilością zanęty (kulka wielkości mandarynki). To samo zakładałem na haczyki. Ponieważ często łowię na głębokościach od 50cm do 1,5m to zakładam delikatne spławiki o wyporności 1g-2g najlepiej z dociążeniem własnym noi w niejaskrawych barwach (na mocno czystą wodę używałem przejrzystych). Lubię używać delikatne żyłki. Moje przypony to 0,12 -0,14 lub do bata 0,10. Daję mi to niesamowitą przyjemność walki na takim zestawie. Praktycznie w takich miejscach zawsze złapałem coś godnego. Miejscowi na początku się śmiali ze mnie i mojej metodyki do czasu jak złowiłem amura 5kg. Ja na staw i porę roku to cieszyłem się strasznie. W zależności czy kładłem przynętę na dno czy w nad nim, łowiłem przyzwoite karasie, płocie karpie nawet leszcze oraz co mnie w kwietniu zdziwiło piękne liny!!

Innymi dobrymi miejscami okazały się dopływy małych cieków, rowów strużek spływających z pół. Jeżeli woda spływa do stawu to jest nieco cieplejsza i wypłukuje różnego rodzaju pożywienie. Niejednokrotnie widziałem „płoteczki” które wyłapywały spływające smakowite kąski. Czasami też obserwowałem regularne spore wiry, które raczej dziełem płotek nie były… W takich miejscach praktycznie rzadko nęciłem i to tylko garstką mikro peletu lub robakami z ziemią lub śladową ilością drobnej zanęty. Przy większych ilościach dosłownie widziałem jak ryby omijały te „dziwne dla nich kupki zanęt”

Tej taktyki trzymam się teraz cały rok. Wraz ze wzrostem roślin, strefa litoralu odsuwa się od brzegu, więc i ja zmieniam potencjalne miejsca. Rzadko posyłam zestawy na otwartą wodę bo jestem tego zdania, że można zawsze wytypować ciekawe miejsce. Każda kępka, wysepka, wynurzona gromada grążeli na pewno będzie atrakcyjnym miejscem. Czasami miejsce jest mniej lub bardziej owocne, ale zawsze pozwala szukać nowych ciekawych rozwiązań i obserwować zachowania i zwyczaje ryb. Rzadko zabieram ryby ze sobą, a już na pewno nie z dzikich płytkich zamulonych stawów. Mięso jest wręcz niejadalne. Noi nigdy nie wiadomo czy to nie właśnie ostatnia taka duża , wiec lepiej wracać ze świadomością że jeszcze tu pływa.

 


4.8
Oceń
(53 głosów)

 

Jak skutecznie łowić ryby w małych zbiornikach - opinie i komentarze

zloty206zloty206
0
Święta racja!!!!Małe jest piękne-taka jest stara prawda.Niedaleko mojego domu również jest mały dziki stawek(ok 10 na15 m)i też można ładnie na nim połowić.Piękne karaśie,płocie,liny a nawet szczupaki.Już teraz nie mogę się doczekać pierwszej "wyprawy"z wędką.A artykuł napisany z sercem i pasją-oczywiście piąteczka.Pozdrawiam i połamania kija:-) (2011-02-08 12:06)
LapiePlocieLapiePlocie
0
Witaj, w artykule zawarłeś całe uroki wędkarstwa. Fajnie opisałeś miejsca pojawiania się wczesnowiosennych ryb. Duża 5.

Pozdrawiam
Rafał
(2011-02-09 04:45)
Arkadiusz81Arkadiusz81
0
Popieram, ja również jestem zwolennikiem małych dzikich stawów, w mojej miejscowości tj w Łabiszynie, na tzw "Wyspie" jest taki stawek połączony niewielką  rzeczką z Notecią. Niestety z "Wyspy" uczyniono park dla spacerujacych i usunięto wszelkie zarośla i teraz jakoś inaczej, ale rybki jeszcze tam biorą(karaś, lin, leszcz, płoć, wzdręga i okoń- kiedyś kolega złapał nawet dzikiego karpia). 5 gwiazdek za artykuł, ;) (2011-02-10 13:16)
lechu80lechu80
0
Dobry artykuł. Małe stawy albo starorzecza zwłaszcza jak są zapomniane to wspaniała rzecz. Nie daleko mnie jest stare koryta Białej. Przez długie lata nie było zalewane przez rzekę i namnożyło się tam bardzo dużo karasia złotego i srebrnego, a także liny , okonie. Wystarczyło założyć czerwonego robaczka żeby była świetna zabawa z rybkami.
(2011-02-10 16:03)
Arkadiusz81Arkadiusz81
0
mała, poprawka napisałem że z Notecią-chodziło mi dokładnie o Kanał Górnonotecki;) (2011-02-11 10:44)
janek1985janek1985
0

Świetny artykuł!!!! i oczywiście 5*****

(2011-02-12 18:23)
danielsuwaladanielsuwala
0
Ja również wychowywałem się w śród stawów i tak samo bardzo wczesna wiosną chodziłem z kijem leszczyny nad staw. Przy samym brzegu bez gruntu łapałem karasie, bąki, liny, i oczywiście karpie. to niesamowite wspomnienia z dzieciństwa teraz niestety te stawy są już prywatne i zostałem zmuszony sezon wędkarski zaczynać nieco później.
(2011-02-15 11:24)
guciobalguciobal
0
Ja to karasie w wymiarach 5cm-30cm łapie na małego czerwonego robaka z gruntem 30-100cm.Duże 30-50 to na dwa ziarnka kukurydzy i rosówke.ZA ARTYKUŁ 6/5 ;]. (2011-02-15 18:55)
hanss914hanss914
0
Świetny komentarz na prawdę. !!
Sam chciałem zrobić o tym artykuł,ale już nie muszę,opisałeś wszystko co trzeba.
Osobiście jestem zwolennikiem małych,dzikich i zapomnianych  stawów,wyrobisk itp.
Tam jest wiecej frajdy niż komuś może się wydawać.;)
5/5 pzdr
(2011-02-16 12:37)
Jaguar7Jaguar7
0
artykuł piękny :d widać ze masz pasję ;p tym bardziej mi się podoba że sam uwielbiam nieduże stawy w któych zawsze się kryje coś ciekawego :D jest to mały ekosystem gdzie wszystko żyje swoimi prawami :d pozdrawiam..
(2011-02-19 12:14)
tukamiltukamil
0
Fantastyczny tekst. Mam podobne obserwacje choć o wiele uboższe i zamierzam je wykorzystać w nadchodzącym sezonie (2011-03-11 19:20)

skomentuj ten artykuł