Jak spotkać Mistrza wędkowania

/ 44 komentarzy

Ja szczęście miałem. I to podwójne. Mistrz był pierwszy i to zdecydowanie ta „najgórniejsza półka” jeśli chodzi o wiedzę i doświadczenie. Druga porcja szczęścia - Kumpel. Połowa lat doświadczenia Mistrza, ale to nadal profesorski poziom.

Z Mistrzem wędkuję sporadycznie, od święta. On jest jak kot, tylko że wodę lubi. Prawie nikt nie wie, gdzie łowi, co łapie, jak i na co. „Nasz” odcinek Wisły to jakieś 10 km linii brzegowej. Dzikiej, trudno dostępnej, niesamowitej. Jeszcze kilka lat temu nie spodziewałem się, że w cywilizowanej Polsce mamy tak odludne miejsca. On jak nikt potrafi w tej głuszy namierzyć zdobycz. Tym bardziej, że ma łódź, więc dwa razy więcej dostępnego brzegu. W czym tkwi jego sekret? Nie wiem, ale chyba te ponad 50 lat spędzone na tym właśnie brzegu, z tymi właśnie rybami. Czasem mam wrażenie, że widzi przez wodę. Zobacz - mówi wskazując jakieś miejsce na rzece – tam jest piach pod wodą, jakieś pół metra głębokości. A tam, obok dziura, będzie z 6 metrów. A tu plażę usypało, nurt idzie tam, na lewo.
I takie tam. A ja patrzę, patrzę, myślę i nic. Woda jak woda, tu się marszczy, tam się cofa, obok coś wystaje. To wszystko. Tak przynajmniej było. Teraz jest już lepiej. Ale cierpliwości rzeczywiście, Mistrz musiał mieć sporo zanim zatrybiłem. Inna sprawa, że też musiało chwilę potrwać, zanim zaczęliśmy się nawzajem rozumieć. Natomiast jak już obaj zauważyliśmy, że pomimo blisko 30 lat różnicy wieku, nadajemy na tych samych falach, opory puściły. I to mógł być kluczowy moment. On potrzebował słuchacza, a może nawet ucznia. Ma syna, mniej więcej w moim wieku, ten natomiast zupełnie nie podziela ojcowskiego hobby. A Mistrzowi chyba żal dusić w sobie to, co przez pół wieku wykoncypował. Chciał się tym podzielić, a ja chciałem słuchać. Chciał się pochwalić swoimi zdobyczami, a ja coraz szerzej otwierałem paszczę ze zdziwienia. Chciał pokazać, że Wisła nie ma dla niego tajemnic, dla mnie Wisła była totalną zagadką. I tak właśnie zdobyłem pierwszego nauczyciela.
Drugi łut wędkarskiego szczęścia to Kumpel. Wpadliśmy na siebie przypadkiem, jakoś chyba w trzecim sezonie mojej fascynacji wędkarstwem. Niewiele starszy ode mnie, ale wędkarskim doświadczeniem wręcz onieśmielał. To jednak 30 lat wędkowania, wie chłop o czym mówi.
Kilka wspólnych wypadów pokazało, że niezła z nas wędkarska para, bez głupich, tęczowych skojarzeń. Obaj gustujemy w piwie, bez przesady, ale jest nieodłączną częścią ekwipunku wędkarskiego. Obaj mamy córki w tym samym wieku, obaj łowimy z gruntu, polując na sumy i węgorze. Kumpel poza tym jest zatwardziałym spławikowcem, a w zasadzie „batownikiem”. Ale o tym innym razem, przy okazji polowań na leszcze. W każdym razie jakoś dobrze się nam dzieli łowisko. Kiedy trzeba pogadamy, kiedy trzeba wspólnie pomilczymy, jeden przykima, drugi przypilnuje gdy nocka długa. I się kręci. No i ma jeszcze jedną, niezwykle cenną w tym przypadku zaletę – nie skąpi wiedzy. Mówi mi o wszystkim co wie, co widzi, co przypuszcza. Razem analizujemy wyniki i okoliczności w jakich je osiągnęliśmy. Gdy nie łowimy razem i tak jesteśmy cały czas na łączach, dedukcja trwa bez przerwy. To on powiedział mi o rosówkach w nocy na świeżo przyciętym trawniku, najlepiej podlanym odpowiednio wcześniej wodą. To on sprzedał patent na robienie odważników z akumulatorów. To on zapoznał mnie z miętusami i przedłużył mi sezon wędkowania o dobre kilka miesięcy w roku. Tak, zawdzięczam mu sporą porcję informacji.


Ale jak na takiego trafić? Skąd go wykopać, gdzie go namierzyć?
Hmm, wielu z Was trafia na takich gości nad wodą. Jest tylko jeden problem, jeden, ale spory. I widoczny nie tylko na brzegu zbiornika. Mianowicie: WĘDKARZE ZAZDROŚNIE STRZEGĄ SWOICH TAJEMNIC. Doświadczam tego często. Jestem dość otwarty, jak spotykam wędkarza nad wodą zagaduję, zapytam co bierze, na co łowi, jak wyniki. Zagadam zawsze miło, grzecznie, po cichutku, na główkę nie wchodzę, żeby hałasu nie robić. Niewielu jednak zdarza się pociągnąć rozmowę dłużej niż 60 sekund. Jacyś tacy skryci, naburmuszeni, niedostępni, bez kija nie podchodź. Zupełnie tego nie rozumiem. Z takim podejściem faktycznie, trudno znaleźć swojego Mistrza. Bo może i go już widzieliśmy, może nawet w tych samych miejscach siedzimy, ale tak bez słowa, w milczeniu, w nieprzyjaznej atmosferze.

Miałem taką sytuację. Jadę na miejscówkę Kumpla, nie zastałem go jeszcze, ale godzina wczesna, umówieni jesteśmy za 2-3 godziny. Widzę z daleka, że stoi obce auto. Ładne, terenowe L200. Nie zniechęcam się, bo godzina 14:00, więc gość pewnie na białą rybę przyjechał, a mnie interesuje wieczorny atak. Podjechałem pod główkę, wchodzę, rozglądam się – jeden facet, 4 wędki, dzień dobry nie odpowiedział. A to mruk, myślę sobie, a do tego kłusownik jakiś, bo wędek jakoś gęsto. Sam pan jest, nie będę przeszkadzał? – zagaduję. Sam jestem, ale koledzy zaraz przyjadą – odburknął i zamilkł. Ok. buc i tyle, pomyślałem. Widzę, że dwie wędki ma wrzucone powyżej główki, jedna poniżej, ale w samym czubie, daleko od brzegu, czwartą łapie na spławik 1 metr od główki, również powyżej. Nic to, wyciągam gruntówkę, oddalam się od główki jakieś 50 metrów w dół, od gościa stoję ze 100m, moja przynęta wpada do wody poniżej główki, tam gdzie nie ma nic wrzucone. Gamoń, pomyślałem, bo najlepsze miejsce zostawił wolne. Słyszę przeklinanie i jakiś komentarz o kamieniach do wody wrzucanych. To był chyba przytyk do mojego 200g ciężarka. Nie odzywam się. Otwieram piwo, kontempluję. Nie przejmuję się gościem, na główce jest miejsca na 2-3 wędkarzy, on jest sam, a ja jestem 50 metrów od niej, nawet się nie widzimy, bo krzaków masa na brzegu. Nie ma mowy o wejściu komuś w łowisko. Z resztą, gdyby tylko coś powiedział, zaraz głośno policzyłbym mu wędki i zapytał, które łowisko zajmuje.
Mija ileś tam czasu, ze dwa kwadranse, wyciągam wędkę, robak objedzony, wredne jazgarze. Zakładam nowego, rzucam w to samo miejsce. Buc po chwili wyciąga jedną z wędek zarzuconych powyżej główki i …. wali poniżej, wzdłuż brzegu, na samą płyciznę, na krzyż przez moją! E, co jest?! – wołam. I co teraz? Spie….j – usłyszałem.
Nie będę przytaczał dialogu jaki popełniliśmy, nie było miło. Zwinąłem wędkę zrywając mu przy okazji zestaw i przeniosłem się główkę poniżej. Jednocześnie dostał godzinę na zakończenie łowienia w tym miejscu. Po godzinie już go nie było, rzekomi koledzy jakoś też nie przyjechali.
Nie byłem intruzem, ja rozumiem, że ktoś może nie mieć ochoty na towarzystwo, ja też często nie mam. Niestety, łowiska nie są naszą prywatnością i musimy je czasem z kimś dzielić. Wedle zasad, znanych chyba wszystkim. Ja je szanuję. Często też idę na kompromis, a tutaj gość nie musiał iść na żaden, samemu łamiąc przepisy.

I tutaj czas na jakiś morał, a może na odpowiedź na pytanie postawione w temacie. Jak spotkać Mistrza? Ja wiem jak.
Bądźmy otwarci, bądźmy przyjaźni, bądźmy ciekawi cudzych doświadczeń. Wszyscy mamy tę sama pasję, takie samo hobby. Naprawdę, rozmawiając ze sobą, dzieląc się doświadczeniami, wymieniając informacją – możemy dużo zyskać, a stracić właściwie nic. Mówię to, bo sam jestem przykładem tego, ile w dość krótkim czasie można zdobyć wiedzy od ludzi, którzy są komunikatywni i przyjaźnie do świata nastawieni. Sam też będę się nią dzielił. Nie ma tajemnic. Ja otrzymałem to za darmo i za darmo oddam.

 


5
Oceń
(82 głosów)

 

Jak spotkać Mistrza wędkowania - opinie i komentarze

n-glassn-glass
0
Świetnie opisane, ja daję ***** Pozdrawiam. (2013-03-20 14:37)
Adam01Adam01
0
świetny tekst miło się czytało. oprócz mistrza warto też mieć wiernego kompana swoich wypraw, kogoś z kim czas płynie szybciej. a co do zachowania tego gbura, to aż ręce opadają bo pełno takich. no cóż, "niektórzy to debile i czeka ich zagłada". za wspaniałe przemyślenia ***** i pozdrawiam. Adam. (2013-03-20 14:42)
marek-debickimarek-debicki
0
Oby takich zajwisk na naszych moejscówkach było jak najmniej. Pozdrawiam i *****pozostawiam. (2013-03-20 14:58)
MijaMija
0
Najbardziej podoba mi się to: Mistrz - nikt nie wie, gdzie łowi, co łapie, jak i na co. (2013-03-20 15:05)
ryukon1975ryukon1975
0
WĘDKARZE ZAZDROŚNIE STRZEGĄ SWOICH TAJEMNIC. Prawda i nie dziwi mnie to. Jednak trzeba to robić z głową czyli tak by nie miało to negatywnego wpływu na innych wędkarzy. 5 ***** (2013-03-20 15:31)
korczenskiskorczenskis
0
elegancko napisane ***** (2013-03-20 15:34)
janglazik1947janglazik1947
0
Nigdy nie ukrywam na co i czym łowię, chętnie podzielę się swą wiedzą z kolegami po kiju, uważam ,,tak być powinno". A gburów też nie lubię!! Za przemyślany artykuł duża V. (2013-03-20 15:42)
roman55roman55
0
Z przyjemnością przeczytałem ***** i Pozdrawiam (2013-03-20 15:48)
Lin1992Lin1992
0
Bardzo fajnie się czytało. (2013-03-20 16:33)
arturarturarturartur
0
Dobrze opisane . Pozdrawiam . (2013-03-20 16:45)
elektryk18elektryk18
0
Świetnie opisane chyba każdy by chciał żeby wędkarz pomagał 2 :) (2013-03-20 16:57)
ekciakekciak
0
super wpis 5***** (2013-03-20 17:16)
alberttalbertt
0
fajnie napisane (2013-03-20 17:46)
lipa43lipa43
0
5***** (2013-03-20 17:56)
kamol55kamol55
0
Bardzo fajnie opisane i ciekawe 5!!!! (2013-03-20 18:05)
spin7spin7
0
Piekny wpis, a sytacja dobrze znana sam wedkuje na Wisle ***** (2013-03-20 18:07)
pawlo698pawlo698
0
Super ! Daję ***** :) (2013-03-20 18:13)
camelotcamelot
0
Czy tak rzeczywiście za darmo ? - Są wartości, których ni jak nie da się przeliczyć ............... Potrafiłeś kupić sobie zaufanie drugiego człowieka..... A to dość rzadki dar w dzisiejszych czasach ! Pozdrawiam serdecznie ! (2013-03-20 19:38)
Jakub WośJakub Woś
0
To prawda że wedkarze często strzegą swoich tajemnic i sekretów jednak tylko kłusownicy zachowują sie jak ten w powyższym opisie. Kiedyś w drodze na łowisko przechodziłem obok wędkarza i widziałem jak zakłada białe robaki na haczyk. Kiedy wracałem spotkałem go ponownie i widziałem jak przekłada z siatki do wiadra dwa piękne liny. Zaczęliśmy rozmowę i w końcu zapytałem na co łowił. Odpowiedział że łowił na kukurydzę. Wiedziałem że kłamie bo widziałem jak zakłada robaki. Mimo tego rozmowa była miła i przyjemna. (2013-03-20 22:26)
maverick314maverick314
0
Świetny wpis ode mnie zasłużone 5 :-). Pozdrawiam (2013-03-20 22:50)
majapmajap
0
Bardzo ciekawie napisane , za wpis ***** . Mistrz to doświadczenie . Trzeba by było z nim na łódce popływać , drugą prawdą jest brak życzliwości u bardzo dużej ilości wędkarzy , po prostu najzwyklejsza zazdrość . Serdecznie pozdrawiam . (2013-03-21 08:10)
mESIEKmESIEK
0
pięć a nawet sześc.pozdrawiam (2013-03-21 08:13)
u?ytkownik221u?ytkownik221
0
Czasem trudno się dziwić wędkarzom, którzy przez kilkadziesiąt lat zbierali cierpliwie doświadczenie by każdemu spotkanemu wędkarzowi przekazywali swoje sekrety. Takich Gburów opisanych w tekście spotkamy wszędzie, niestety. Pozdro. (2013-03-21 08:20)
krisalkrisal
0
Zasłyszane nad wodą: -Dzień dobry. Cisza. -I jak ,biorą? -Eee tam -Na pewno nie jest tak źle... Cisza -Ok. To życzę połamania... -Ja ci k...a połamię... Za wpis oczywiście ***** (2013-03-21 08:32)
u?ytkownik96474u?ytkownik96474
0
Miło się czytało. 5* (2013-03-21 08:54)
naruto1919naruto1919
0
Wszystko fajnie ale jedna rzecz to nie był wędkarz tylko kłusol 4 wędki w wodzie nie zastanawiając się każdy kto to widzi nie tylko że może ale ma zakichany obowiązek zgłosić ten fakt odpowiednim służbom. No i do tego jemu się stanowczo należało. (2013-03-21 09:01)
kuxkux
0
w samo sedno! gdy spiningując wzdłuż brzegu mijam wędkarzy "stacjonarnych" (oczywiście nie rzucam w pobliżu łowiących) to tylko połowa odpowiada "dzień dobry" a kilku minutowa rozmowa zdarza się wybitnie rzadko (2013-03-21 10:22)
u?ytkownik105460u?ytkownik105460
0
Nie mogę się "odczepić" od Twoich artykułów. Czytam już pewnie trzeci raz i wciąż mi z tym dobrze, i chcę więcej. Za to właśnie ogromne dzięki:) (2013-03-21 10:53)
zaruzaru
0
za wpis ***** ! bardzo lubię takie opowiastki. A to co krisal opisał to normalka niestety , albo to : wpadasz na miejscówkę niema nikogo , za jakiś czas wpada dziadek staję za tobą i jęczy że go podsiadłeś że to jego miejsce , no i że to on zawsze tu siedzi . masakra, czasami odechciewa sie wędkowania i choć byś chciał znalezć w tym dziadku swojego mistrza to niema jak ! pozdrawiam i taaaaakiej ryby ! (2013-03-21 11:29)
AmitafAmitaf
0
"Bądźmy otwarci, bądźmy przyjaźni, bądźmy ciekawi cudzych doświadczeń...dzieląc się doświadczeniami, wymieniając informacją – możemy dużo zyskać, a stracić właściwie nic" Święte słowa. Ja jednak mam jedno "ale" wynikające z mojego doświadczenia wędkarskiego i mojej wrodzonej (niektórzy mówią, że gadulstwa) chęci dzielenia się doświadczeniem - jakkolwiek by to nie brzmoało. Otóż dzieląc się chetnie z "kolegami" po kiju moimi (wierz mi długimi latami odkrywanymi miejscówkami na rzeczkach i ciurkach pstrągowych) łowiskami, doświadczyłem, że rzeczki stały się puste, a ci co z zapałem słuchali już do mnie nie dzwonią... Mają teraz "własne" czyt. moje doświadczenia i miejscówki. Ale takie jest życie. Artykuł super. 5* Pozdrawiam. Ps. ten mój wpis to nie skarga tylko opis wzięty z życia. (2013-03-21 11:55)
kolejorz16kolejorz16
0
też tak czasem mam . Czasem spotkam wędkarza i jest bardzo miły chętnie sie dzieli co złapał i na co . A inni spytasz mu się coś to zaraz puści ci taka wiązanke . Mialem tak kiedyś gdy do szkoły akurat szedłem na 12;40 to myśle pojade na ryby rano godz 7 zachodze na łowisko pytam sie wędkarza czy bierze a on do mnie że mam do szkoły spie*dalać po po policje zadzwoni :( (2013-03-21 13:08)
SpawciuSpawciu
0
super sie czytalo . nie kazdy ma tyle szczescia 5** (2013-03-21 14:58)
esox61esox61
0
Artykuł kapitalny. Są ludzie i ludziska. Obyśmy tych drugich nad wodami nie spotykali. A co do Mistrzów to Ktoś z światowej elity wędkarskiej powiedział mniej więcej coś takiego: "10% wędkarzy łowi 90% wszystkich ryb łowionych wedką" Zostając Mistrzem trzeba pamiętać że ilość ryb w wodzie jest policzalna, że jeśli wszystkie łowione trafią na patelnię to już nie będzie to mistrzostwo a bezmyślność. Zaś ten "zawodnik" z czterema wędkami to klasyczny "burak" i takich trzeba z nad wody wyrywać. Tel. do straży i po krzyku. (2013-03-21 22:01)
marecki27-1979marecki27-1979
0
Dokładnie,artykuł ok,5***** ode mnie,ja zawsze z każdym porozmawiam,nigdy nie mam problemu żeby powiedzieć co i jak łowię. Pozdrawiam (2013-03-21 23:06)
waldi05waldi05
0
Samo życie. Nic dodać nic ująć. Wędkarska codzienność.Bywa czasami tak,że odechciewa się siedzieć nad wodą.Mnie irytują akcje pod nazwą 'nocna zasiadka" gdy koledzy nazbyt mocno rozgrzewają się "gadającą wodą" i szwędak im się włączy.Wtedy nawiedzają innych i dzielą się swoją wiedzą teranując po drodze krzaki z daleka głośno i donośnie dopytują-Jak tam rybki panie kolego?.Z jednej strony jast to zabawne ale i męczące.Oczywiście nie mam nic na przeciw by wędkowli "na dopingu",bo to ich sprawa lecz nie powinni przeszkadzać innym. Za wpis oczywiście "5". (2013-03-22 07:33)
u?ytkownik116538u?ytkownik116538
0
Świetne ***** pozdrawiam :) (2013-03-22 13:50)
anton62anton62
0
a może tego gościa już ktoś wczesniej porządnie wkurzył i odreagował na następnym dopytywaczu?kiedy jestem na rybach często podchodzą tzw.goscie wszystko w porządku jak z kulturą i zachowują sie cicho ale niekturzy podchodzą i zaczynają głośno sie wypytywać czy biorą itp.jesteśmy nad wodą a nie w karczmie!a czasami może przyjść i kilku jeden po drugim,niekturzy bez wędek??nie mają z kim pogadać,póżniej nie ma brań (2013-03-22 14:49)
lucjansonlucjanson
0
bardzo fajnie napisane 5 (2013-03-22 18:50)
polakirlpolakirl
0
Masz racje kolego wielu wedkarzy widzialem na wisle w mojej okolicy i prawie wszyscy chodza tacy naburmuszeni...A czasem trafi na starszych wedkarzy takich po 50grubo to z nimi moge sobie porozmawiac.
(2013-03-22 21:21)
Pawelski13Pawelski13
0
Grzegorz - w wielu przypadkach jest dokładnie tak jak napisałeś. "Buraków" nie brakuje. Ale są również normalni i to jest pocieszające. (2013-03-23 10:26)
calogerovikicalogeroviki
0
Bardzo dobrze opisane (2013-03-23 14:50)
u?ytkownik16322u?ytkownik16322
0
Samo życie. Dla mnie takim mistrzem był wujek mojej żony ( jeszcze przedwojenny wędkarz ). Łapię z gruntu ale po mistrzu jestem zatwardziałym spławikowcem. U mnie masz 5. (2013-03-24 07:31)
PatrykLin1997PatrykLin1997
0
ja za swojego mistrza mam ksiazki o tematyce wedkarskiej i polegam na wlasnych doswiadczzeniach bo tak jak napisales wedkarze strzega swoich tajemnic i rzadko mozna sie z kims dogadac nad woda (2013-05-06 21:52)
u?ytkownik70140u?ytkownik70140
0
***** (2013-05-08 16:43)

skomentuj ten artykuł