Jak szaleć, to szaleć, a co ... sobota
Zbigniew Wiktorowicz (zbigniew240671)
2011-03-12
Z tego względu że miał to być tylko relaks zabrałem tylko spławikówkę, zanętę i wszelakie przynęty jakie miałem, to znaczy : czerwone robaki, białe i kolorowe robaki, pinkę, ochotkę, kukurydzę i pęczak który zalałem w metalowym termosie wieczorem i postawiłem na piecu aby dłużej utrzymał ciepło.
I tu napiszę że nie przypuszczałem że to będzie AŻ taki relaks hihihi :)
Ale. Wychodzę przed kotłownię, patrzę na autko …. a tam szyby do konkretnego skrobania :(. Odpaliłem samochód aby się zagrzał i trybem ekspresowym wyskrobałem dość znaczny szron. Wrzuciłem resztę rzeczy, łącznie z termosem z kawą do auta … i chodu … bo wiadomo „świt” :). Nie wiem skąd u mnie tyle samodyscypliny , ale to chyba lata życiowych doświadczeń sprawiły że, zacząłem dorastać do wielu rzeczy :) Do mojego miejsca mam około 15 minut jazdy. Kiedy byłem już blisko zastanawiałem się, czy będzie wolne miejsce ze względu na sobotę.
( Pamiętam kiedy jeździłem z ojcem autobusem 4,02 do Miedznej, to powtarzał mi że czasami trzeba być godzinę wcześniej, aby zająć miejscówkę i potem nie szukać. Że my siedzimy już z rozłożonym sprzętem, a co niektórzy dopiero wstają, a potem narzekają że nie ma gdzie usiąść. I ta zasada często mi się przypomina. )
I tu kolejne zdziwienie, ( po szronie na aucie ), podjeżdżam nad wodę … i mało głową szyby nie wybiłem. Nikogo nie ma … ale wody też nie ma :(. Masakra… ręce i nie tylko mi opadły. Obsługujący młyn nie zamknęli w piątek jazu i zostało wody na dnie :(... ( zdjęcia ).
Zapaliłem, obszedłem dookoła , zrobiłem kilka fotek i gdybałem… gdzie się ruszyć ? Wsiadłem do samochodu , odpaliłem i miałem jechać do domu :(. Ale po drodze myślę skręcę na Ostrów, jeśli tama jest podniesiona to wyżej od niej były fajne dołki i zakola. Podjeżdżam , patrzę , a tam tama cała opuszczona i wody na rzece po łydki. Kolejne zrobione zdjęcia i … Hmmm co robić myślę ? Wróciłem do Opoczna i podjechałem pod sklep do kolegi skarbnika koła. Powiedziałem mu co się dzieje na rzece, a przy okazji uzupełniłem „zapas robaków”.Wymyśliłem jechać na Drzewicę, bo czas miałem dobry. Jadąc po drodze stanąłem na rzece w Zameczku. Słoneczko już pięknie świeciło kiedy rozkładałem się w miejscu mi nie znanym ale odwiedzanym przez wędkarzy. Z pół godzinki popróbowałem na przynęty które posiadałem, a że nie było puknięć pojechałem dalej. Z opowieści słyszałem o fajnych miejscach na rzece w Giełzowie. I tam także zajechałem, ale tylko zerknąłem co się dzieje z rzeką, zrobiłem fotki i ruszyłem nad zalew w Drzewicy.Kiedy byłem już na miejscu słoneczko już ładnie grzało. Samochód zawsze tu stawiam z dala od wody bo i jest gdzie zaparkować. Wyjmując sprzęt z auta usłyszałem że ktoś podjeżdża. Obejrzałem się i zobaczyłem auto combi które minęło mnie i najspokojniej w świecie pojechało wzdłuż rzeki i zaparkowało tak że panowie mogli łowić prosto z samochodu. Przechodząc przez mostek zobaczyłem że panowie wyjęli przed auto sprzęt i zaczęli spokojnie łowić na przepływankę.
Ech. Napiszę tak. Że mam grupę niepełnosprawności po wieloorganowych połamaniach i korona mi ze łba nie spadła, że musiałem doginać z całym swoim majdanem , z 500 metrów do miejsca w którym łowiłem. Ale takie rzeczy już tam widziałem i to świadczy tylko o zasranym lenistwie i wygodnictwie danych osób.
Zatachałem się na swoje miejsce. Rozłożyłem krzesełko i nareszcie niespodzianka. Przywitały mnie dwa łabędzie które już tu chyba w tym roku widziałem. Odpłynęły po chwili , bo znowu nic dla nich nie miałem :(. Troszkę ponęciłem i zacząłem sprawdzać przynęty. Nic na nic nie dawało się skusić, a że było cieplutko i zdjąłem kurtkę, postanowiłem zrobić trochę zdjęć i się powygrzewać , bo słońce świeciło prosto na mnie :). Rozglądając się dookoła zobaczyłem że część zalewu jest już sprzątnięta, bo stały worki. I … nie wiem skąd to przyszło ale podniosłem się i zacząłem sprzątać teren dookoła siebie ( mały gest a cieszy, a być może ten zbiornik mi to kiedyś wynagrodzi ). Poskładałem co znalazłem na brzegu i w wodzie na kupkę i żałowałem że nie miałem w co tego zabrać , bo bym dorzucił do stojących niedaleko auta worków. Zadowolony z siebie usiadłem na krzesełku, nalałem sobie kawki, odpaliłem papierosa i obserwowałem dalej nieruchomy spławik. Skowronki mi ładnie śpiewały, w polach już ruszyły się roboty, kaczki wojowały dookoła a ja mało brakowało a bym się zdrzemnął hihihi. Tak było super :). Było około 11.30 jak postanowiłem zjechać do domu … trochę pomieszkać hehehe. Spakowałem się, zabierając resztę zanęty ( gdyby mi odbiło gdzieś jechać ), zabrałem swoje śmieci łącznie z petami i pożegnałem miejscówkę w dużo lepszym stanie niż ją zastałem.
I tu się przyznam że wielu rzeczy nauczyłem się , od nowych nieznanych mi osób z portalu wędkuję pl. Za co każdemu z Was dziękuję :). Nawet jeśli trafi się jakaś świnia, to od niego też coś biorę :). A mianowicie to żeby nie być takim jak on … i nie być taką świnią … tylko kolegą znad wody:)
Bo to chyba NAS wszystkich łączy :) WODA :)
Wróciłem do Opoczna i zajechałem jeszcze popróbować na łączeniu rzek koło stadionu, ale i tu nic się nie działo. Nie wiem ale to chyba ta dzisiejsza pogoda nie pozwalała mi wrócić do domu. Bo z tego miejsca pojechałem jeszcze raz do Miedznej Drewnianej, sprawdzić stan wody. I wielka była moja radość kiedy zobaczyłem że woda … już jest, i są znajomi wędkarze , a następni jeszcze dojechali. O dziwo moje miejsce było wolne. To i się rozbiłem na „chwilkę”. Zanęciłem i coś się zaczęło dziać. Nie tylko u mnie. Złowiłem 8 krąpików i 4 płotki które wypuściłem. Ale nie miałem dzisiaj zamiaru nic brać do domu. Dzisiaj był tylko relaks. Który przeciągnął się do 18.00 hihihi. Byczyłem się w krzesełku na słoneczku które jeszcze świeciło, często nie zwracając uwagi na spławik wyciągając wyssane robaki. Ale miałem okazję porozmawiać z wieloma znajomymi. Pośmialiśmy się i było bardzo fajnie. Praktycznie mało kto nie pobawił się z tego co widziałem z płotkami i krąpiami , ale trafiały się i leszcze. Kolegom trafiała się i gruba płoć i ładne leszcze.
Tak że dzień miałem pełen emocji. Ale dobre emocje zabijały te złe. Dawno już nie miałem takiego dnia jak dzisiaj :).
Odpocząłem , zrelaksowałem się, pośmiałem , połapałem , powygrzewałem , porobiłem zdjęć , zwiedziłem nowe łowiska , zrobiłem sobie „czyn społeczny”, poznałem nowych ludzi :). Tak że wszystko tylko same plusy…. I oby takich dni jak najwięcej… czego i Wam wszystkim znajomym i nie znajomym życzę :).
Ps. Połamania i bardzo cierpliwych żona Wam życzę :)