Zaloguj się do konta

Jak to z tym szczupakiem było

Korzystając z faktu że mój sezon wędkarski dobiegł końca postanowiłem opisać jedną ze wspanialszych przygód wędkarskich jaka przytrafiła mi się w tym roku. Na sobotę 11 września umówiłem się z dwoma kolegami na przetestowanie nowego łowiska. Mieliśmy wynająć łódkę i pospiningować z nadzieją na spotkanie z grubszym jesiennym szczupakiem, którego podobno jest tam bardzo dużo.

Tydzień poprzedzający tą wyprawę dłużył się niemiłosiernie. Ja korzystając z wolnego czasu w czwartek 9 września pojechałem na jeziorko, na którym przeważnie wędkuję i testowałem nowe spinningowe przynęty. Przy okazji wyjąłem z wody 2 szczupaki (po około 45cm.). Myślę sobie: ”jest dobrze, przynęty pracują i się sprawdzają”. To pozwalało myśleć optymistycznie o sobotnim spiningowaniu z łodzi. W piątek ogarnąłem sprawy domowe, tj.: zakupy, porządki. Wieczorkiem przygotowałem sprzęt i postanowiłem zadzwonić do kolegów aby szczegółowo zaplanować jutrzejszy wypad. I tu niemiła niespodzianka. Dowiaduje się, że koledzy jednak nie pojadą bo mają masę „problemów” i wymówek. Zły na cały świat postanawiam, że i tak pojadę na rybki. Jednak na miejsce wyprawy obrałem mały staw, na którym łowiłem dużo szczupaków ale niezbyt pokaźnych rozmiarów.

Pobudka o 6 rano. Szybka kawa, pakowanie sprzętu i w drogę. Po 20 minutach jestem na miejscu. Jeszcze krótki spacer i zza trzcin wyłania się moje łowisko. Niestety w miejscu gdzie chciałem połowić grupa małolatów urządziła sobie biwak. Więc aby się nie stresować za punkt docelowy obieram miejsce po drugiej stronie jeziorka. Przedzieram się przez chaszcze i docieram do kawałka płaskiego terenu. Postanawiam się tu zatrzymać i rozkładam sprzęt. Pierwszy do wody ląduje zestaw z martwą rybką. Zaczynam montować drugą wędkę na trupa, gdy kątem oka spoglądam że na pierwszej wędce żyłka wysnuwa się z kołowrotka a spławika nie widać na powierzchni. Spokojnie kończę montować drugi zestaw i wyrzucam go jak najdalej. Na pierwszej wędce żyłka niemrawo się wysnuwa. Wyrównuję luz i zacinam. Z racji dość miękkiego kija rybę czuję bardzo wyraźnie ale wiem, że nie jest to duża sztuka. Po chwili ląduję na brzegu szczupaczka ponad 45cm. Szybka fotka i powrót do wody. Do godziny 10.30 łapię jeszcze siedem sztuk ale wszystkie w przedziale od 40 do 50cm. W myślach wyobrażam sobie co by się działo na łódce. Eh, szkoda się rozczulać. Trzeba cieszyć się z tego co jest. Osiem rybek to i tak super wynik. Ściągam zestaw i na hak zakładam dużą płoć.

Zamach i wyrzut, podwiewa lekko wietrzyk i mój zestaw ląduje bardzo daleko. Po cichu mówię sobie; „o rzut życia’. Zakładam zestaw słuchawkowy i postanawiam zadzwonić do domu w Polsce i porozmawiać z rodzicami. Wybieram numer i w tym samym czasie następuje branie. Łącze się z ojcem i zaczynamy rozmowę. Mówię mu, że właśnie mam branie i zaraz pewnie wyholuję kolejnego szczupaczka. Ale coś mi nie gra ponieważ to branie wygląda trochę inaczej niż wszystkie pozostałe jakie mailem do tej pory. Jest bardziej zdecydowane i agresywniejsze. Ojciec przez telefon mówi że to pewnie większa sztuka, a ja chciałbym w to wierzyć. Ryba nie zwalnia tempa i szybko wysnuwa kolejne metry żyłki, kierując się w środek stawu. Postanawiam nie czekać dłużej i zacinam.

Po zacięciu miła niespodzianka, czuję niesamowity opór i wyraźnie walczącą rybę. Konsultuję się z ojcem i potwierdzam jego tezę, że ryba jest większa niż dotychczasowo łapane. Mijają kolejne minuty a ja bardzo powoli odzyskuję straconą żyłkę. Walka trwa na dobre już kilka minut a ja wciąż nie mam pojęcia jak duża jest ryba. Odzyskuję kolejne metry linki i przechodzę parę metrów w prawo za pas wystających z wody trzcin. Ryba powoli czuje że brzeg jest blisko i zaczyna pływać raz w prawo raz w lewo ale jej odjazdy nie są już tak gwałtowne. Niestety sprawdza się najgorszy scenariusz i ryba wjeżdża w podwodną roślinność. Głośno przeklinam i już tracę nadzieje że jest jeszcze szansa na jej wyciągnięcie.

Ojciec przez telefon radzi mi abym włączył wolny bieg w kołowrotku i poczekał chwilę bo ryba może ruszy i sama uwolni się z tego zielska. Po około 2 minutach widzę ja żyłka z kołowrotka ponownie zaczyna się wysnuwać. Więc jest szansa żeby ją wyholować. Zaczynam powoli kręcić kołowrotkiem i „pompować” kijem i czuję że ryba powoli ma dość walki. Powoli z wody wyłania się spławik cały obwinięty wodną roślinnością. Po chwili widzę swojego przeciwnika i ogarnia mnie jeszcze większy dreszcz emocji. Spodziewałem się dużej ryby ale jej rozmiary przerosły moje wyobrażenie. Stoję prawie po kolana w wodzie obok mnie duży szczupak i pytanie jak go podebrać? Decyduję się na chwyt pod skrzela, który udaje się za pierwszym podejściem. Głośny okrzyk radości. Jest, jest już moja. Ojciec składa mi gratulacje i śmieje się że pierwszy raz w życiu był telefonicznym świadkiem holu ryby. Patrzę na moją zdobycz i wiem że to mój rekord. Wcześniej nigdy nie złapałem takiej ryby. Miarka wskazuje 82cm. Radość podwójna ponieważ pobijam rekord mojego ojca.(jego największy szczupak miał równe 80cm.) Kilka fotek i rybka wraca do wody. Patrzę na zegarek jest parę minut po 11-tej.

Zakładam ostatnią płotkę jaka mi pozostała i z całych sił posyłam zestaw do wody. Powoli zaczynam składać sprzęt i oswajać się z myślą, że czas wracać do domu. Kiedy do złożenia została ostatnia wędka okazuje się że jest kolejny odjazd. Zacinam i znowu na wędce czuję duży opór. Jednak już całkiem rozluźniony po wcześniejszym sukcesie podczas tego holu popełniam kilka błędów i po zbyt szybkim siłowym holu i próbie wywindowania ryby na brzeg, szczupak wypina się. Rozmiarami był podobny do mojego rekordu. No cóż, zdarza się.

Jednak niezmiernie zadowolony pakuję resztę sprzętu i kieruje się do samochodu. Po drodze zatrzymuje się pod sklepem wędkarskim i odwiedzam zaprzyjaźnionego sprzedawcę wędkarskiego sprzętu. Mówię mu o tym co mnie spotkało i pokazuje mu zdjęcia. On gratulując mi mówi że dawno nikt w tym jeziorku nie wydłubał nic o podobnych rozmiarach. Kupuje u niego trochę sprzętu i wracam do domu. Szybko podpinam aparat pod laptopa i zrzucam fotki ryby na kompa i pokazuje żonie zdobycz. Kolejne gratulacje. Wysyłam fotki mailem do taty, który tez jest pod wrażeniem.

Podsumowując, dobrze się stało że wyjazd na łódkę nie doszedł do skutku. Ta przygoda jest jedną z najwspanialszych jakie przytrafiły mi się nad wodą. Często ją wspominam i dlatego też postanowiłem ja opisać na swoim blogu. Mam plany na kolejny sezon i mocne postanowienie pobicia tego rekordu. Mam nadzieję że się uda. Byle do wiosny. Życzę Wszystkim cierpliwości i wytrwałości w oczekiwaniu na nowy sezon, a z okazji zbliżających się Świąt wszelkiej pomyślności i spełnienia marzeń. A w Nowym Roku jeszcze więcej i jeszcze większych emocji wędkarskich. Gorąco pozdrawiam.

Opinie (6)

kostekmar

Gratuluję ślicznego zębacza oraz tak obfitych brań. Nie ma co narzekać, zawsze miło jak coś się dzieje. Mój rekord 93cm ponad 20 lat temu. Ciągle czekam na metrówkę. Zostawiam 5*****. [2010-12-07 11:42]

an2212

Gratuluję rekordu i pięknych połowów. Mój rekord to tylko 76 cm.Życzę wesołych Świąt i wielu sukcesów w nowym sezonie. [2010-12-07 11:51]

robson1

Piękna sprawa...Gratuluje.Ja również byłem w Szkocji prawie rok,wróciłem na początku czerwca.Pamiętam jaka była zima....Szkoci mówili,że 30 lat nie było u nich takiego śniegu,podobno znowu jest tam taka zima....współczuje.Pozdrawiam.Robert... 5 gwiazdek oczywiście. [2010-12-07 12:58]

krzys0783

Gratuluję i więcej takich połowów, i pięknych przygód w nowym roku. Odemnie masz oczywiście pięć gwiazdek. Pozdrawiam

[2010-12-07 20:48]

blutu

Gratuluję pięknej ryby i życzę w nadchodzącym Nowym Rokiem nowych rekordów i dużo przygód wędkarskich. [2010-12-08 07:57]

sp1ap

A ja gratuluję tych ośmiu brań na martwe rybki zakończonych skutecznymi zacięciami i holem, bo choć sposób "na trupka" nie jest żadną rewelacją, ale aż 8 szczupaków tak złapanych na jednym wyjeździe należy uznać za sukces, bo z reguły przy tej metodzie bywa dużo pustych zacięć! Jeszcze raz gratuluję udanego dnia!!! Pozdrawiam!

Zbigniew

Wałcz

[2010-12-14 21:01]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…