Jesienna refleksja
Marek Dębicki (marek-debicki)
2012-11-25
Próbowaliśmy obławiać głębokie warkocze, napływy i rynny po obu stronach główek oraz pod brzegami.
Piętnastogramowe główki założone do naszych srebrnych demonów i lunaticów pozwalały na penetrację najgłębszych i najbardziej skrytych rejonów rzecznego dna. Około dziesiątej, na chwilę przez chmury przebiło się słońce ukazując w pełnej krasie piękno rzeki. Powierzchnia wody zaskrzyła się i słońce odkryło nawet najmniejsze zawirowania powierzchni wody, wszystkie elementy warkoczy i wstecznych prądów, które odbijając się od główek po napływowej stronie i zawracały z różną siłą tuż przy samym brzegu. Niektóre miejsca w tym całym młynie pozostawały jednak jakby niewzruszone, o czym świadczyły pozostające w spoczynku jakby zaczarowane liczne bańki powietrza i paprochy naniesiono przez wodę.
Pomimo faktu, że nie zanotowaliśmy najmniejszej oznaki żerowania ryby, rzeka żyła pobudzając naszą wyobraźnię w nieustannym poszukiwaniu drapieżnika. Niepoprawny optymizm każe nam wierzyć, że one tam są, że może czekają na lepszą dla siebie porę. Może nie otrzymały jeszcze od natury tego jednego, ważnego impulsu zmuszającego ich do zwiększonej aktywności w poszukiwaniu pożywienia?