Szczupaczek 2,50kg i 70cm z sobotniej wyprawy - zdjęcia, foto - 1 zdjęć
Jesienne szczupaki z Warty Jesienny wypad nad Wartę ze spinningiem w ręku, marzył mi się od dawna. Jednak jak to często bywa, zawsze coś stawało na przeszkodzie. Zrobiłem szczegółowe rozpoznanie nowych miejscówek, poczynając na studiowaniu terenu w Google Earth, kończąc na praktycznym rekonesansie. Bezpośredni pobyt w terenie pozwolił mi rozpoznać drogi dojazdu do rejonów wędkowania, miejsca na parkingi, drogi dojścia do rzeki i dokonać wstępnego wyboru miejscówek.
Bezpośrednie rozpoznanie brzegu, ostróg i koryta rzeki pozwoliło mi też na wybór techniki wędkowania. Tak to zdecydowałem, że wybiorę się nad wodę wyposażony w dwa spinningi.
Pierwszym wybranym spinningiem był Jaxon Futura pro Jig 7-15g, długości 2,75m, wyposażony w mały kołowrotek Mikado Nano Crystal, z nawiniętą na nowo plecionką Cormoran Corastrong 0,14mm. Tym sprzętem zamierzałem zapolować na drobniejszą rybkę jak okoń, kleń. Drugim wybrany został Mikado Desire Hunter 2,40m, z kołowrotkiem Okuma Toledo, za pomocą którego zamierzałem zapolować na grubszego drapieżnika.
W sobotę rano, wita mnie pochmurne niebo i dość porywisty, przenikliwy wiatr. Temperatura około 3°C. Dlatego też ubieram ciepłą bieliznę, solidny polar i zimową czapkę. Do bagażnika lądują ocieplane gumowce i oczywiście w torbie spinningowej termos herbaty z cytryną.
Nad wodą jestem około dziewiątej. Wiatr ciągnie solidnie wzdłuż koryta rzeki, wyciskając łzy z oczu. Usadawiam się w połowie skarpy unoszącej się nad pierwszą boną i wpatruję się w rzekę. Jest piękna, zresztą jak zawsze. Na dodatek w małej zatoczce wyglądającej na odcinek zarośniętego starorzecza, tuż pod samymi trawami dochodzącymi do linii wody, co chwila wyskakuje drobnica. Jest jej tam całkiem sporo i chociaż goniące ją drapieżniki nie są wielkich rozmiarów, to widok jest wspaniały. Najprawdopodobniej będą to okonie lub kleniki, które na wypłyceniu rzecznego zakola urządziły sobie ucztę. Pośpiesznie montuję zestawy i w pierwszej kolejności staram się obejść zakole, aby móc wykonywać rzuty lekkimi woblerkami z wiatrem. Ponadto od strony koryta rzeki jest znacznie lepszy dostęp do wody. Od strony wysokiego brzegu dojście jest niedogodne, gdyż szeroki pas przybrzeżnych traw zalany jest wodą.
Pełnią życia tętni nie tylko rzeka ale nadwarciański las. Z drugiego brzegu dochodzą liczne odgłosy drapieżnych ptaków. Donośne pojedyncze piski wskazują na to, że najwyraźniej jest to myszołów http://kola.lowiecki.pl/ao/zzz/glo/myszol.mp3. Całemu temu scenariuszowi towarzyszy oczywiście co pewien czas dochodzące,
z pod nisko dzisiaj położonych chmur, gęganie przelatujących w kierunku południowo-wschodnim gęsi.
Po ostatnich niepowodzeniach z plecionką nawiniętą na wysłużonym Cardinale jestem pełen obaw, jak zachowa się zmontowany na nowo eksperymentalny zestaw. Pierwsze rzuty z założonym 4 cm pływającym Salmo Hornetem, są dla mnie miły zaskoczeniem. Plecionka wychodzi z kołowrotka bez problemu piękną parabolą na odległość około 15-20m, umożliwiając mi precyzyjne umieszczenie przynęty opodal przybrzeżnej roślinności, w rejonie której następowały uderzenia małych drapieżników. Wybranie luzu plecionki, kilka ruchów korbką i delikatna szczytówka oddaje przyjemne drgania, wywołane agresywną pracą szerokiego steru woblerka.
Najwięcej frajdy sprawiało mi wyrzucenie zestawu w nurt, swobodne jego wypuszczanie, aż do końca warkocza, a następnie stopniowe ściąganie zestawu z chwilowym przytrzymywaniem w nurcie. Lekkim zestawem bawiłem się każdorazowo przed wejściem na bonę i w klatkach pomiędzy nimi. Niestety tego dnia, pomimo faktu, że obławiałem różnymi woblerkami, różne miejsca na napływach, w miejscach prądów wstecznych w rejonie ławic, bezpośrednio przy bonach i w rejonie warkoczy, nie miałem żadnego pobicia, czy też nawet wyjścia upragnionej rybki.
Po wstępnych próbach na danej miejscówce z woblerkami, przychodziła pora na kolekcję 10 i 15 cm ripperów Dragona z serii Demon, Lunatic, Mutant, Fatty. W zależności od obławianego miejsca zakładałem główki do 17g przy obławianiu warkoczy i napływów. Wędkując w płytszych miejscach na rynnach w rejonie ławic
i na wstecznych prądach w rynnach przy bonach, zajmując stanowiska u podstawy bony lub pośrodku, zakładałem główki o gramaturze 8-15g.
Dwie godziny wędkowania minęło i ani pobicia, za wyjątkiem kilku straconych przynęt. Największą stratą był zapięty na zerwanej żyłce holograficzny Salmo Hornet DR. Podniosłem później tą żyłkę cięższym zestawem, ale Hornecik niestety odpłynął z nurtem Warty.
Na jednej z bon zająłem stanowisko w jej środkowej części, z zamiarem obłowienia rynny na wstecznym prądzie prowadzącym do szczytu bony i dalej w kierunku warkocza.
Zastosowałem 12g główkę podpiętą do 10cm Lunatica. Przynętę po wyrzucie sprowadziłem w rejonie warkocza do dna. Lekkie poderwanie przynęty, następnie dwa-trzy ruchy korbką dla wybrania luzu i uważnie przyglądam się żyłce w oczekiwaniu na jej charakterystyczne poluźnienie, następujące z chwilą dotknięcia przynętą dna. Przy jednym z takich podniesień następuję tępe przytrzymanie. Zacinam ponownie i trzymając napięty zestaw obserwuję żyłkę powoli przemieszczającą się w kierunku ławicy. Przynęta idzie cały czas przy dnie. Kolejna pompka i wybranie luzu i ani milimetr do góry. Żadnych zrywów, żadnych szarpnięć czy też odjazdów i tylko systematyczne ciągnięcie pod prąd. Oj, czyżby jakieś su misko. Ostatnie włosy podniosły mi się na głowie unosząc czapkę na czubek łysiny. Pewniej stawiam nogi na kamieniach bony, rozglądam się za podbierakiem. Leży na szczęście rozłożony lekko z tyłu. Kolejne pompowanie i w końcu czarno-brązowe ciało przebija lustro wody! A niech to wszyscy diabli, tak się nabrałem. Zapiąłem, szurając przynętą po dnie, najwyraźniej efekt pracy bobrzej rodzinki, w postaci obgryzionego doszczętnie z kory i pozbawionego bocznych gałązek konaru długości około 1,5m. Grot haczyka zapiął się na początku tej niezwykłej zawady. Podczas podciągania wsteczny prąd dawał mylne sygnały, a ja biedny miałem już przed oczyma rybę życia z naszej pięknej Warty.
Opuściłem tą bonę uśmiechając się sam do siebie pod nosem. Po drodze przywitałem się z wędkarzem, którym między czasie usadowił się na swojej miejscówce z żywcówką i spławikową przystawką. Spojrzałem z sentymentem na jego solidne teleskopowe wędziska i starej daty kołowrotki i pomyślałem sobie, że przecież nie sprzęt łowi. Wiedza i jeszcze raz wiedza o rzece, której niestety mi nadal brakuje. Nie taka książkowa, ale praktyka przejawiająca się w godzinach spędzonych na eksperymentowaniu, w różnych warunkach stanu wody. Wiedza polegająca na umiejętności doboru miejsca oraz odpowiednich metod i przynęt. Jednym słowem umiejętność czytania rzeki. Jednak nic straconego, wszystko przed nami.
W podobnych okolicznościach na podobnego Demona ma branie. Tym razem już od samego początku wiem, że mam do czynienia ze szczupaczkiem. Trzepie głową solidnie, odchodzi zdecydowanie szybciej na boki. Każde podniesienie łba nawet o milimetr nad powierzchnię wody powoduje w nim taką złość, jakiej u szczupaka dotychczas nie widziałem. Podholowałem rybkę blisko brzegu. Nie można jej było lądować ze względu na trawska rosnące w bezpośredniej bliskości bony. Sięgam po podbierak. Na chwilę tracę kontakt wzrokowy z rybą
i szarpiący się złośnik wypina mi się w momencie jak wkładam podbierak do wody. Może i dobrze, gdyż oceniam szczupaczka na około 45cm. Morale w tym momencie podnosi mi się zdecydowanie. Kontakt z drapieżnikiem był, a o to mi przecież od początku chodziło.
Wędrując z bony na bonę nawet się nie obejrzałem jak doszedłem do miejsca, w którym koryto rzeki się prostuje i woda napiera na wysoki, na dwa metry, pionowy brzeg. W oddali widać kolejną zatokę w rejonie wysokiej skarpy na której rozmieściły się pojedyncze domowiska, ale na przedzieranie się przez bobrowe jamy, liczne
w tym miejscu, nie ma już czasu. Pora powrócić do podstawy wyjściowej, wybrać jeszcze jedno stanowisko i poświęcić, chociaż ostatnie pół godzinki na zakończenie wyprawy.
W drodze powrotnej zamieniam parę słów z uprzednio spotkanym wędkarzem Panem Jerzym, który chwali się ładnym leszczem złowionym na przystawkę.
Przyjechał z pobliskim miejscowości i widać, że jest w tym rejonie stałym bywalcem. W krótkich słowach opowiada o skutecznej walce z 95cm szczupakiem złowionym w ubiegłym tygodniu na żywcówkę. Rozgrzewam wymarznięte dłonie przy ognisku i ruszam na ostatnie pół godziny na przedostatnią bonę. Na dwunasto gramowej główce zapinam 10 cm Mutanta Dragona. Stojąc w połowie bony posyłam przynętę w warkocz. Obławiam na początku systematycznie rynnę, stopniowo zbliżając się do ławicy. W połowie drogi pomiędzy warkoczem a ławicą prowadzę powoli Mutanta muskając nim dno. Kolejne podniesienie wędziska i następuje potężne uderzenie. Utrzymuję napięcie zestawu i ryba przesuwa się kierunku brzegu i ławicy. Po tym jak prawdopodobnie wyczuła wypłycenie, wraca ponownie w kierunku bony do rynny, wchodzi na chwilę w warkocz. Tylko spokojnie, bez paniki. Przy kolejnym podniesieniu widzę, że przynęta tkwi głęboko w pysku. Nie ma się więc co śpieszyć. Prowadząc rybę w kierunku bony na wstecznym prądzie czuję wszystkie zalety wędziska Mikado Desire Hunter 2,40m oraz pięknie ustawionego, ciężkiego, ale niezwykle precyzyjnego kołowrotka Okuma Toledo.
Klękam wkładając podbierak do wody. Szczupak znacznie przekracza rozmiary podbieraka, oj będą problemy. Jak tylko łeb szczupaka nachodzi na siatkę podbieraka, ten wykonuje dziwne młynki, zaczepiając wystającym z pokrywy paszczy grotem o nici siatki i plącząc tym samym całą siatkę. Przytomność umysłu nakazuje mi natychmiastowe lądowanie ryby z jednoczesny ściąganiem wędki i podbieraka. Dwa płynne ruchy i zdobycz jest na brzegu.
Piękna samica z pękatym brzuchem jest wypchana zapewne smakowitymi kąskami. Piękne 70cm i 2,5kg wagi na zakończenie nadwarciańskiego wypadu wprowadza mnie w dobry humor. Nie szkodzi, że nałaziłem się co niemiara, nie szkodzi, że wiatr wyciskał łzy z oczu. Przyjechałem tu w pogoni za relaksem i przygodą. Przyjechałem odpocząć na łonie natury. Uwielbiam takie wędkowanie bez względu na to czy jest to sport, czy najzwyklejsza pasja lub hobby.
Autor tekstu: Marek Dębicki
waldi05 | |
---|---|
Trochę fajnego opisu i sporo reklamy. Za wpis i zdjęcia "5". (2013-11-18 07:46) | |
latamito | |
fajne miejsce .ostatnio patrząc na google earth pojechałem za Oborniki i znalazłem cudowne miejsca do łowienia ,wyglądają podobnie :) (2013-11-18 08:23) | |
dziki65 | |
świetna relacja, jeszcze lepsza dokumentacja (zdjęcia) - gratuluję okazu :-) (2013-11-18 08:38) | |
halski021 | |
Wyprawa super z jednym ale.Mandacik za ognisko koło lasu , od straży leśnej byłby murowany , gdyby tam się zjawili. (2013-11-18 10:45) | |
marek-debicki | |
Po tej stronie występuje tam jedynie olszynowy zagajnik i wokół nieużytki łąk, więc myślę, że nie było by problemu. (2013-11-18 11:54) | |
adamus1818 | |
Super artykuł, miło się czytało ;) ładny szczupły. Gratuluję i pozdrawiam ;) za artykuł oczywiście piąteczka ;) (2013-11-18 13:28) | |
u?ytkownik146431 | |
Ja spininguje pierwszy rok i teraz w listopadzie na swojej rzece nie mogę namierzyć nawet okonka,dlatego z zazdrością patrzę na tego szczupaka :) Oby mi w sobotę się trafił choćby ten 45cm.Pozdrawiam. (2013-11-18 13:42) | |
kaki1998 | |
OOOOOOOO witam w mojej miejscowości :D Był Pan w Promnicach prawda ? 3 zdjecie od góry zrobione koło rowku tzw śmródki prawda? Co ciekawe muślielismy sie minąć ponieważ też spotkałem tego Pana tyle że mi mówił że nic nie złowił a ja szłem do domu około 9 rano :D (2013-11-18 15:21) | |
owczarki | |
udany artykuł warty polecenia.szkoda że nie ma filmu z wyprawy szczupakowej (2013-11-18 15:49) | |
camelot | |
No ! Panie Marku ! Gratulacje ! Gratuluję pięknej rybki oraz ciekawego wpisu ! ....Swoją drogą, bardzo zaciekawił mnie ten odcinek Warty ? Nigdy tam nie byłem ! To bardzo interesujący kawałek rzeki ! Pozdrawiam serdecznie ! (2013-11-18 18:37) | |
mleczus3 | |
Zimą będzie do czego wracać we wspomnieniach :) Pozdrawiam ***** (2013-11-18 22:13) | |
weekendowy moczykij | |
Bardzo fajnie czyta się takie wpisy. Praktyczne przygotowanie do wyprawy zostało nagrodzone pięknym szczupłym. Życzę samych udanych wypraw. ***** (2013-11-19 12:50) | |
rysiek38 | |
No i wytrwałość mimo chłodu dała nagrodę a to najlepsze w tym wszystkim, no i ze zdjęć widać że to urokliwy odcinek no i jakby nie patrzec dwa pobicia + niespodzianka :-) czyli udany wypadzik ! (2013-11-20 18:11) | |
slawekkiel17 | |
Ciekawy i mily do czytania tekst. Gratulacje *****5-ka (2013-11-21 22:31) | |